Komisja Europejska odrzuciła wniosek Polski o zaprzestanie naliczania kar zasądzonych przez TSUE. I choć powód takiej decyzji od dawna przestał istnieć, KE uważa, że Polska ma płacić każdego dnia milion euro za – jak to nazywa polska opozycja, a za nią przychylny jej Zachód – „ustawę kagańcową”. Tyle, że jedyny kaganiec, jaki widać gołym okiem w ostatnich latach, to kaganiec Komisji Europejskiej nakładany Polsce. Bo jak inaczej określić uporczywe i bezwzględne dyscyplinowanie Polski szantażem finansowym, o groźbach „zagłodzenia” już nawet nie wspominając?
Milion euro dziennie! Taką karę wyznaczył Trybunał Sprawiedliwości za wprowadzenie Izby Dyscyplinarnej w polskim sądownictwie. Naliczona kara wynosi dotąd 527 mln euro, z czego KE potrąciła już 360 mln euro z przelewów unijnych funduszy dla Polski i zapowiada, że będzie robić to nadal. Wniosek Polski o wstrzymanie kar z uwagi na fakt, że Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego zlikwidowano już przed rokiem, został przez Komisję Europejską odrzucony po raz drugi. Wyjątkowa buta i pogarda, której nikt nie próbuje nawet ukrywać. Wystarczy zresztą przeczytać list unijnego komisarza ds. wymiaru sprawiedliwości Didera Reyndersa do prezesów europejskich stowarzyszeń sędziowskich, który kilka tygodni temu oświadczył, że Polska będzie poddana specjalnej procedurze oceniania, czy dorosła już warunków praworządności wyznaczonych przez KE.
Jak przypomina w swoim tekście Wojciech Biedroń, „Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie istnieje, sędziowie „męczennicy”, czyli Tuleya i Ferek, już od dawna orzekają, więc przedmiotu sporu pomiędzy Polską, a Komisją Europejską już nie ma”. Dlaczego KE nie bierze tego pod uwagę? Sprawa jest wręcz szokująco ewidentna. Pomysł finansowego „zagłodzenia” Polski, wyrażony przez szefową niemieckiego MSZ Annalenę Baerbock, realizowany jest z premedytacją.
Czy naprawdę chodzi o praworządność? W Parlamencie Europejskim wybucha afera za aferą, korupcja kwitnie, spływają kolejne szokujące doniesienia, ujawniające że ci, którzy tak zaciekle atakowali Polskę, sami skompromitowali się łamaniem praworządności. Tyle, że nie o nią tu przecież idzie. Już blisko rok temu pisałam, że celem Komisji Europejskiej wcale nie jest przejrzystość i praworządność. KE chce podległości! Gotowa jest przystać na wszelkie bezprawie, byle tylko wrócił stary układ sił, uzależniający nas od Niemiec. I dlatego niektórzy ludzie są nietykalni, a Parlament Europejski będzie z zapałem grillował Polskę za rzekome naruszanie praw osób LGBT+, odwołując się do fake newsów, ale nie zajmie się w żaden sposób wielomilionowymi protestami we Francji, nawet jeśli władze będą łamać prawa obywatelskie.
Blokada należnych Polsce funduszy unijnych i dociążanie nas astronomicznymi karami wygląda na zmyślną strategię zmiany władzy w Polsce. Opozycja wpisała się w te działania z wielkim oddaniem, rozpętując antypolskie piekło w Parlamencie Europejskim, formułując uderzające w Polskę rezolucje, apelując o wstrzymanie Polsce wypłat. Przyjęła założenie, że im większy ucisk zewnętrzny, tym większa szansa na wywołanie wewnętrznego buntu i wywarcie w opinii publicznej zbiorowej niechęci do rządu Zjednoczonej Prawicy. Brudna gra toczy się dalej. Im częściej przedstawia się argument praworządności, tym bardziej widać, że chodzi o dławienie suwerenności.
CZYTAJ WIĘCEJ: Marzena Nykiel: Jak daleko KE i PO posuną się w groźbach i szantażach? Do samego końca. Tusk i Leszczyna mówią to otwarcie
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/642435-za-co-polska-ma-placic-ke-mln-euro-dziennie-za-suwerennosc