W mediach społecznościowych zaczyna się odsądzanie od czci i wiary tygodnika „Sieci” za okładkowy materiał z aktualnego wydania, dotyczący szczecińskiej tragedii, która wywołała głośną debatę. Ponieważ głos zabrała również pani poseł Magdalena Filiks, czuję się – jako autor materiału „Polityczna gra śmiercią dziecka” – w obowiązku udzielić krótkiej odpowiedzi, by w tej sprawie ponownie nie wzięły góry manipulacje, jak miało to miejsce dotychczas.
Zdecydowaliśmy się napisać o dramacie Mikołaja Filiksa z powodu politycznej burzy, jaką rozpętano po jego tragicznej śmierci. Nie mogliśmy milczeć wobec faktu, że odpowiedzialnymi za to nieszczęście uczyniono dziennikarzy. Siejąc nienawiść tygodnik „Newsweek” również naszą redakcję (choć w ogóle się tą sprawą nie zajmowała) oskarżył o szczucie, które doprowadziło do śmierci nastolatka.
Zweryfikowaliśmy więc podawane powszechnie informacje i miotane zarzuty pod adresem mediów. I zaznaczyliśmy:
Ostrzem stawianego dziennikarzom zarzutu jest teza, że grudniowe publikacje Polskiego Radia i TVP pozwoliły na identyfikację ofiary pedofila i to one doprowadziły ją do targnięcia się na własne życie. Nic podobnego. Nie odnaleźliśmy żadnego śladu na potwierdzenie tych oskarżeń. Podkreślamy: żadnego. Usłyszeliśmy za to o wielu innych, rzucających zupełnie nowe światło na tę sprawę.
Nie możemy – i nie chcemy – napisać wszystkiego, co udało nam się ustalić, ale za nasz obowiązek uznajemy przeanalizowanie tej smutnej historii krok po kroku. Tak, dotyczy ona spraw prywatnych osoby publicznej, ale też – za sprawą samej zainteresowanej – wykracza daleko poza nie, a ważny interes społeczny i zasięg opartej na kłamstwie debaty każe poszukać odpowiedzi na pytanie: co naprawdę się wydarzyło?
Ta odpowiedź nijak się ma do tego, co część klasy politycznej oraz mediów zdążyła już zawyrokować. Niektórzy nie cofnęli się nawet przed rozgrywaniem tej sprawy w interesie partyjnym natychmiast po pogrzebie Mikołaja Filiksa.
Rozumiem emocje pani poseł Filiks po naszej publikacji. I nawet nie mam żalu za niegodziwe słowa, która kieruje dziś pod naszym adresem. Nie są z jej strony nowością.
Muszę jednak stanowczo stwierdzić, że nie jest prawdą, iż oskarżyliśmy ją o zawinienie śmierci własnego dziecka. Napisaliśmy jedynie, że w tej sprawie nic nie jest takie, jak przedstawiały to wielkie media. I nie mam tu na myśli tylko znanych już publicznych wypowiedzi pani poseł (jeszcze sprzed tragedii) oraz jej pełnomocnika (już po) - również przypominamy je w tekście – choć i one rzucały inne światło na sprawę.
Okoliczności tej tragedii są dużo bardziej skomplikowane i szerokie niż dotychczas sądzono. Nie opisywaliśmy ich szczegółowo ze względu na szacunek do majestatu śmierci i osobisty dramat pani poseł oraz jej bliskich.
Jak zaznaczyłem w opublikowanym tekście, parlamentarzystce Koalicji Obywatelskiej należne jest głębokie współczucie, bo zapewne niewielu zrozumie, co czuje matka, która do końca życia będzie musiała żyć z ciężarem takiej traumy i dręczącymi pytaniami, czy można było jej uniknąć.
Wszystkich, którzy dziś znów ferują wyroki na podstawie wpisów w mediach społecznościowych, zachęcam do spokojnego, uważnego przeczytania całego artykułu i wyrobienia sobie własnego zdania w kwestii tego, czy przekroczyliśmy jakieś granice, i czy w ogóle powinniśmy byli podejmować ten temat, czyli de facto, czy opinia publiczna ma prawo do obiektywnych i pełnych informacji w tak głośnej sprawie. Sprawie, z której – podkreślmy – sami politycy z obozu pani Filiks (zasadne jest pytanie, czy za jej przyzwoleniem) zdjęli poniekąd kotarę prywatności, wykorzystując ją dla swoich osobistych korzyści.
Na koniec stanowczo podkreślam: podtrzymujemy wszystko, co napisaliśmy w ostatnim numerze „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/642130-podtrzymujemy-wszystko-co-napisalismy-ws-tej-tragedii