„Partia Tuska nie ma w ostatnim czasie najlepszej passy w mediach, a goszczenie liderów największej grupy w Parlamencie Europejskim zawsze jest wydarzeniem przyciągającym uwagę opinii publicznej. Z drugiej strony jest to dosyć dziwna, nerwowa, by nie powiedzieć panikarska reakcja. Skoro – jak twierdzą – są niewinni, to czego się boją?” - pyta w rozmowie z portalem wPolityce.pl europoseł PiS Izabela Kloc.
wPolityce.pl: Czy rzeczywiście można przypuszczać, że PO chciała odwołania spotkania EPL w Warszawie ze względu na niedawne przeszukanie siedziby EPP przez belgijską policję?
Izabela Kloc: A jaki mógłby być inny powód odwołania politycznego eventu, po którym tak wiele obiecywała sobie Platforma Obywatelska? Partia Tuska nie ma w ostatnim czasie najlepszej passy w mediach, a goszczenie liderów największej grupy w Parlamencie Europejskim zawsze jest wydarzeniem przyciągającym uwagę opinii publicznej. Z drugiej strony jest to dosyć dziwna, nerwowa, by nie powiedzieć panikarska reakcja. Skoro – jak twierdzą – są niewinni, to czego się boją? Chyba że Tusk obawia się, że afera mocno uderzy w samego Manfreda Webera, a w tej sytuacji pokazywanie się z nim byłoby politycznym „pocałunkiem śmierci”.
Czy lider PO Donald Tusk w jakiś sposób traci na całej sytuacji wokół EPL?
Patrząc na poczynania Tuska, on traci ostatnio na wszystkim. Przychylne mu media zorganizowały skandaliczną nagonkę na św. Jana Pawła II, ale polska opinia publiczna nie dała się zmanipulować fałszywemu przekazowi i jeszcze bardziej zintegrowała się wokół dziedzictwa Karola Wojtyły. Podobnie jest ze spotkaniami Tuska z wyborcami. Zapowiadano je jako ofensywę programową PO, a stały się prawdziwym festiwalem populizmu i pustosłowia. Program Tuska można streścić w jednym zdaniu: „PiS musi odejść, a później się zobaczy”. To jest za mało do rządzenia tak dużym, a ostatnio także strategicznym państwem, jakim stała się Polska. Problemy EPL na pewno zaszkodzą liderowi PO choć uważam, że Tusk i jego zagraniczni, partyjni towarzysze są siebie warci. Rozsądni ludzie niewiele od nich oczekują.
Czy Donald Tusk będzie próbował przekonać opinie publiczną w Polsce, że sprawa jest „polityczna” i czy w ogóle w jakikolwiek sposób interesuje to polskie społeczeństwo i wyborców?
Tusk i cała PO będą stawać na głowie, aby przekonać polską opinię publiczną, że sprawa jest polityczna, ale belgijska i niemiecka policja mają na ten temat inne zdanie. Z ujawnionych dotychczas informacji wynika, że Mario Voigt, prawa ręka i szef kampanii Manfreda Webera (obecnego szefa EPL), jest oskarżony o przyjęcie łapówki od firmy zajmującej się marketingiem internetowym. Sprawa sięga czasów kampanii do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku. Śledztwo się dopiero zaczęło i nie można wykluczyć, że pojawią się kolejni podejrzani. Wcześniej czy później się dowiemy, czy Voight działał sam, czy też o jego lepkich rękach wiedzieli jego partyjni koledzy, a przypomnę, że od 2019 roku przewodniczącym EPL był Tusk, którego w ubiegłym roku zastąpił Weber. Rzecznik EPL Pedro Lopez wydał dosyć kuriozalny komunikat, z którego wynika, że decyzja o odwołaniu spotkania jest związana z „desperackimi próbami Prawa i Sprawiedliwości, jego europosłów, partnerów i kontrolowanych przez państwo mediów, aby połączyć lidera Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska z nalotem”. Takim zachowaniem EPL osiągnęła efekt odwrotny od zamierzonego. Nawet, jeśli chcieli wyciszyć w naszym kraju echa korupcyjnej afery, tak teraz – kiedy zerwali swój szczyt w Warszawie – tylko rozbudzili zainteresowanie polskiej opinii publicznej.
Gdzie są te „europejskie wartości” i „praworządność”, o których próbują nas pouczać politycy z takich ugrupowań jak EPL czy S&D?
Wśród polskich socjalistów zasiadających w Parlamencie Europejskim są, m.in. Leszek Miller i Włodzimierz Cimoszewicz. Jestem z pokolenia, które doskonale pamięta czasy PRL. Obaj byli ważnymi funkcjonariuszami systemu, który ściągnął na Polaków biedę, represje i upokorzenia. Sam fakt, że tacy ludzie mogą nas teraz pouczać jest policzkiem dla praworządności i łamaniem europejskich wartości oraz zasad przyzwoitości. Natomiast politycy EPL, na międzynarodowym i krajowym podwórku nieodparcie kojarzą mi się ze Sławomirem Nowakiem, jednym z najbliższych współpracowników Donalda Tuska, oskarżonym o założenie i kierowanie grupą przestępcza. Dla takich ludzi polityka jest tylko drogą do pomnażania osobistego majątku i czerpania profitów, jakie daje władza. Niestety takim ludziom, szerokie pole do popisu daje, firmowana , m.in. przez EPL unijna polityka klimatyczna, z jej restrykcyjnymi ograniczeniami i limitami, które jednym pozwalają się wzbogacić na niebywałą skalę, a innych wpędzają w energetyczne ubóstwo. Generalnie, przy obecnym układzie sił w unijnych instytucjach „europejskie wartości” i „praworządność” służą jako listek figowy do maskowania brudnej walki o pieniądze i władzę.
Czy w instytucjach unijnych lub tych w zainteresowanych państwach członkowskich jest rzeczywiście jakakolwiek wola walki ze skandalami korupcyjnymi?
Ze skandalami korupcyjnymi w unijnych instytucjach walczy – jak na razie – tylko policja i prokuratura. Ich skuteczność jest nieoceniona, ponieważ otworzyła nam oczy na zjawisko, które było dotychczas nieznane albo bardzo głęboko maskowane, czyli korupcję w Unii Europejskiej, która obwołała się strażnikiem praworządności i wartości. Problem w tym, że organy ścigania mogą wskazać i ukarać winnych, ale nie zmienią polityczno-biznesowo-towarzyskiego klimatu w instytucjach unijnych, który sprzyja tworzeniu się szarej strefy patologicznych układów i korupcyjnych powiązań. Unia Europejska potrzebuje wewnętrznej rewitalizacji i głębokiego oczyszczenia, ale mogą to zrobić tylko sami Europejczycy swoimi decyzjami wyborczymi. Jeśli po przyszłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego władza zostanie w rękach ugrupowań spod zielonej, czerwonej i tęczowej flagi, nie liczmy na pozytywne zmiany.
A może mamy tu do czynienia także z pewnego rodzaju rozgrywkami politycznymi między EPL a socjalistami jako dwiema najsilniejszymi grupami w PE?
Nie można tego wykluczyć, że mamy sytuację jak z dobrych amerykańskich filmów kryminalnych, kiedy dwie mafie walczące o wpływy upubliczniają brudy o konkurentach, aby osłabić ich wpływy. Afera „katarska” wciąż zatacza coraz szersze kręgi. Przypomnijmy, że jej głównymi bohaterami są Eva Kaili, była wiceszefowa Parlamentu Europejskiego z ramienia socjalistów i były europoseł Antonio Panzeri, który podobno dobrze współpracuje z prokuraturą i sypie nazwiskami polityków, którzy też mogą być uwikłani w niejasne interesy. Negatywne zamieszanie wokół socjalistów mogło poprawić notowania Europejskiej Partii Ludowej. Pierwotnie EPL była chadecka, ale teraz wpisuje się w ideową narracje lewicy i walczy o tych samych wyborców, co zieloni, liberałowie i socjaliści. Afera korupcyjna z bliskim współpracownikiem Manfreda Webera może odciągnąć uwagę opinii publicznej od wciąż gorącego tematu Kaili i jej powiązań. Bez względu jaki będzie finał obu tych śledztw jednego możemy być pewni – dzięki aferom z udziałem socjalistów, a teraz także polityków EPL, wizerunek instytucji unijnych doznał trwałego uszczerbku i trzeba będzie lat pracy, aby odzyskać reputację i społeczne zaufanie.
CZYTAJ TAKŻE:
jj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/641746-kloc-panikarska-reakcja-po-i-tuska-czego-sie-boja