„To Jarosław Kaczyński jest inżynierem tej propagandy nienawiści do Niemców. O Donaldzie Tusku mówił, że jest człowiekiem Niemiec po czubek głowy. Daje do zrozumienia wyborcom, że mamy w Polsce partię niemiecką. Że jeśli wygra opozycja, to Polska będzie pod niemieckim butem” - pisze w „Gazecie Wyborczej” Monika Olejnik.
W felietonie zatytułowanym „Alleluja i do przodu”, Monika Olejnik pisze o kontekstach wizyty prezydenta Ukrainy Wołomydyra Zełenskiego w Warszawie. Dziennikarka ocenia w nim wystąpienie ukraińskiego przywódcy jako bardzo wzruszające. Co ciekawe, nie szczędziła też komplementów pod adresem - o dziwo! - prezydenta Andrzeja Dudy, który „wspomniał nie tylko Lecha Kaczyńskiego, ale ku zaskoczeniu wielu osób rolę Aleksandra Kwaśniewskiego w poparciu pomarańczowej rewolucji”.
Płynne narracje Olejnik
Monika Olejnik zauważyła, że podczas wystąpień przywódców padło wiele okrągłych, kordialnych słów o wolności, suwerenności, solidarności, a także o błędach, popełnianych w przeszłości. Jak się okazuje, opis ten jest tylko miękkim wstępem do mocniejszego uderzenia w rządzący Polską obóz polityczny.
A wszystko to w kraju, gdzie jak odchyli się pokrywkę, to wrze. Nawet podczas takiej pięknej uroczystości premier Morawiecki nie omieszkał zaatakować Zachodu, bo przecież tylko my wiedzieliśmy, co może w przyszłości zrobić Putin. Co na to miał odpowiedzieć prezydent Ukrainy? Przemilczał
— wskazuje Olejnik.
Jak widać Monika Olejnik nie może przeboleć faktu, że środowisko Prawa i Sprawiedliwości od lat zwracało uwagę na prawdziwe oblicze reżimu Władimira Putina, co z resztą spotykało się z szyderczymi i lekceważącymi komentarzami w środowisku medialnym, bliskim Monice Olejnik. Oskarżenia o „antyrosyjskie fobie” były wówczas na porządku dziennym.
Publicystka „Wyborczej” używa teraz podobnego chwytu retorycznego, tym razem w odniesieniu do relacji z Niemcami. Twierdzi ona jakoby rząd PiS hołdował antyniemieckim fobiom i chciał na siłę skłócać Polskę z jej zachodnim sąsiadem. Narracja Olejnik dotycząca Rosji zdezaktualizowała się, ciekawe kiedy zdezaktualizuje się „narracja niemiecka”?
Dobrze, że Morawiecki przynajmniej nie wymienił Niemców. Bo przecież niewybredne atakowanie sojuszników to codzienność w Polsce - kraju, gdzie władza wznosi wzniosłe hasła, powołuje się na słowa Ojca Świętego, broni papieża. I ta sama władza wmawia nam, że Niemcy są naszym wrogiem. A jednocześnie chce, żeby Ukraina jak najszybciej weszła do Unii Europejskiej - tej złej Unii, która ponoć odbiera nam suwerenność
— twierdzi dziennikarka TVN.
To Jarosław Kaczyński jest inżynierem tej propagandy nienawiści do Niemców. O Donaldzie Tusku mówił, że jest człowiekiem Niemiec po czubek głowy. Daje do zrozumienia wyborcom, że mamy w Polsce partię niemiecką. Że jeśli wygra opozycja, to Polska będzie pod niemieckim butem. Ministrowie rządu Morawieckiego mówią o Tusku, że jest niemieckim kolaborantem
— dodaje na łamach „Gazety Wyborczej”.
Ahistoryczne supozycje
Aby jeszcze bardziej wzmocnić swój przekaz o rzekomo antyniemieckim nastawieniu polskich władz, Monika Olejnik sięga do powojennej historii Polski, powołując się na - uwaga! - list biskupów polskich do niemieckich z 1965 roku. Oczywiście, dziennikarka TVN posługuje się tu dość niezgrabną paralelą do postaci Gomułki czy Kliszki, których według niej mają najwyraźniej personifikować dziś obecnie rządzący w Polsce.
A gdyby tak ich wszystkich przenieść do lat ‘60.? W 1965 r. polscy biskupi wysłali do niemieckich list, w którym napisali: „przebaczamy i prosimy o wybaczenie”. podpisało go 34 biskupów, w tym prymas Stefan Wyszyński i biskup Karol Wojtyła. Ten list wywołał wściekłość Władysława Gomułki i KC PZPR. Krzyczeli o zdradzie, atakowali Kościół
— uważa Olejnik.
Jarosław Kaczyński i jego otoczenie tak lubią sięgać do historii. Niech więc powiedzą: co by wtedy zrobili? Krzyczeliby „ulica i zagranica!” niczym Zenon Kliszko, towarzysz Gomułki w politbiurze
— kontynuuje w swym felietonie.
Monika Olejnik radzi też rządzącym, aby w okresie świątecznym się opamiętali, sama podnosząc dość histeryczny i absurdalny argument, że PiS może za chwilę zakazać nauki języka niemieckiego w polskich szkołach.
Szanowni rządzący, dzieląc się jajkiem, pomyślcie o tym, chyba czas na opamiętanie, bo za chwilę zakażecie uczenia w szkołach języka niemieckiego. Alleluja i do przodu
— podsumowała.
Można powiedzieć, że środowisko TVN, „Gazety Wyborczej” i innych lewicowo-liberalnych akolitów jest zasadniczo wtórne - młodzież nazwałaby je „dziaderskim”. Wciąż te same, zgrane chwyty, wyświechtanie opinie dotyczące rzekomych fobii antyniemieckich, antyrosyjskich, antyunijnych. Nieustanne odniesienia do papieża Jana Pawła II i Kościoła, jeśli miałyby „obrazować” ich pokrętne tłumaczenia czy stare porównania Jarosława Kaczyńskiego do Władysława Gomułki już dawno się przejadły. Jak inaczej traktować dużą część publicystyki „antypisowskich mediów”, jeśli nie w kategoriach żartobliwych? Dowcip jest jednak dobry na raz.
CZYTAJ TEŻ:
pn/”GW”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/641724-pis-zakaze-jez-niemieckiego-absurdalne-rozwazania-olejnik