„Gdy spojrzę na to jak wyglądaliśmy w 99. roku, gdy wbijałem polską flagę podczas ćwiczeń sił natychmiastowego reagowania we Włoszech i wstępowaliśmy do Sojuszu, a jak wyglądamy teraz, to jestem aż zdumiony tym, że w tej chwili to my jesteśmy przykładem dla krajów, które wydawały się dla nas wtedy wiodącymi w Sojuszu” – w rozmowie z portalem wPolityce.pl generał Roman Polko, były dowódca GROM.
wPolityce.pl: Czy to ostatnia Wielkanoc, podczas której trwa wojna na Ukrainie?
Gen. Roman Polko: Bardzo bym chciał, by była to prawda. Powstaje pytanie, w jakim zakresie państwa Zachodu będą wspierać Ukrainę, bo oczekujemy wielkiej ofensywy. Ukraina otrzymała wsparcie militarne, ale prowadzenie działań ofensywnych jest dużo trudniejsze niż obrona. Spójrzmy, jak ta „niezwyciężona armia” od pół roku nie może zdobyć Bachmutu. Ukraińcy działają mądrzej, nie chcę ich porównywać do tych rosyjskich wojsk. Ale częściej otrzymują obietnice wsparcia militarnego, przynajmniej od takich państw jak Niemcy, niż rzeczywiste wsparcie. Spójrzmy na proste zestawienie. Jak mówił prezydent Andrzej Duda, Polska przekazała Ukrainie ponad 300 czołgów. Niemcy kilkanaście. I ogłaszają, że już nie mają możliwości wspierania Ukrainy, ponieważ im się wyczerpał potencjał. Czyli czwarty eksporter broni na świecie, a cyfry nie kłamią, z ogromnym budżetem i ogromnymi możliwościami przemysłu zbrojeniowego, nagle mówi, że nie może pomóc. Mam jednak nadzieję że, te najbliższe dni przyniosą takie wsparcie dla Ukrainy. które pozwoli odzyskać nie tylko pozwoli odzyskać inicjatywę na polu walki, bo to pewnie będzie miało miejsce, ale jednak Ukraina musi posiadać zdolności do przeprowadzenia tego ostatecznego uderzenia i wyparcie roku okupantów z własnego terytorium. Rosja już przegrała i to wszyscy widzą, ale niektórzy politycy zachowują się, tak jakby obawiali się, że Ukraina może tę wojnę wygrać.
Komu mogłoby przeszkadzać wygrana Ukrainy?
Być może wynika to z kunktatorskiej postawy i złego spojrzenia na kwestie bezpieczeństwa. Niemcy przez wiele lat pokazywały, że swoje bezpieczeństwo powierzyły Amerykanom, co nie przeszkadzało im jednocześnie rywalizować z Amerykanami na polu gospodarczym i krytykować obecność ich militarną na terytorium RFN. Niemcy były do tej pory głównym rozgrywający w Europie, liderem gospodarczym, przypisują sobie prawo do bycia liderem również w dziedzinie bezpieczeństwa. A jednocześnie, w sytuacji wojny, tego przywództwa nie widać i gdyby nie Amerykanie, to Ukraina byłaby częścią putinowskiego imperium. A my musielibyśmy się zastanawiać co zrobić, by uchronić się przed prowokacjami.
Czy tworzy się już nowy układ sił w Europie w kwestii bezpieczeństwa? Jakie znaczenie ma powstanie pierwszej stałej bazy amerykańskiej w Polsce?
Nowa architektura bezpieczeństwa już się buduje i widzimy ją na na naszych oczach. Na szczęście obejmuje zdecydowanie więcej krajów niż tylko Polskę. Mamy Finlandię, Szwecję, co rozwiązuje nam, w jakiejś części, problem Morza Bałtyckiego, które przez upadającą marynarkę wojenną polską nie było najlepiej chronione. Jest też to bardzo korzystne z punktu widzenia polskiego położenia geopolitycznego. Chodzi tu m.in. o Obwód Kaliningradzki. A amerykańska obecność, bez względu na prezydenturę, jest kluczowa dla bezpieczeństwa Polski. Trzeba jednak przyznać, że Putin w jakiś sposób obudził też Europę. Polska dyplomacja musi mocno drążyć i dążyć do tego, żeby właśnie w tych naszych partnerskich krajach, od Francji, Hiszpanii przez Węgry także, dotarła do nich świadomość, że Putin naprawdę jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa. Dlatego trzeba się w końcu zintegrować i budować kolektywną obronę. Polska robi to naprawdę, Wielka Brytania robi to naprawdę, Francja też chyba już do tego dojrzała.
Kupujemy coraz więcej sprzętu wojskowego, inwestujemy w armię. Ile jest prawdy w tym, że polska armia będzie jedną z najsilniejszych w Europie? Nie jest to hurraoptymizm?
To jest kwestia ośmiu do dziesięciu lat. Ten czas naprawdę dała nam Ukraina. Oni dali nam czas na przekształcenie armii w armię XXI wieku. Ten przeskok dokonuje się naprawdę, a nie tylko w dokumentach. Ważne, że rozwijamy polski przemysł zbrojeniowy. Pamiętam, że gdy dowodziłem „Gromem”, to trudno było mi kupić cokolwiek sensownego, wyprodukowanego w Polsce, gdy wysyłałem żołnierzy do Afganistanu czy Iraku. Teraz mamy Pioruny, Groty, Warmate’y, Kraby, dużo nowoczesnego sprzętu i uzbrojenia. Wchodzimy też we wspólne projekty w Unii Europejskiej. A jeszcze bardziej kluczowa jest relacja z Koreą Południową. To jest armia, która buduje potencjał oparty na ludziach, ich dorobku intelektualnym. Mamy Wojska Obrony Terytorialnej, które nie są zawodowe, a które są naprawdę wojskiem pierwszej kategorii. Oparte na wiedzy wynoszonej z cywila, która dzisiaj jest bardzo użyteczna również na polu walki. Widać to na Ukrainie.
Gdy spojrzę na to jak wyglądaliśmy w 99. roku, gdy wbijałem polską flagę podczas ćwiczeń sił natychmiastowego reagowania we Włoszech i wstępowaliśmy do Sojuszu, a jak wyglądamy teraz, to jestem aż zdumiony tym, że w tej chwili to my jesteśmy przykładem dla krajów, które wydawały się dla nas wtedy wiodącymi w Sojuszu.
300 000 żołnierzy Wojska Polskiego. To realny plan czy mit?
W czas słusznie minionych mieliśmy pod bronią 400 000 żołnierzy, a po rozwinięciu mobilizacyjnym ponad milion. I przeznaczaliśmy 15 proc. PKB na zbrojenia w epoce zimnej wojny. Teraz będzie to 4 proc., przy dużo większym budżecie. Nie mamy innego wyjścia, musimy inwestować w naszą obronność. A polski przemysł zbrojeniowy, który wzmacnia naszą obronność, może być także towarem eksportowym.
Polski przemysł zbrojeniowy będzie w najbliższych latach wyznacznikiem wysokiego poziomu w Europie?
Myślę, że tak. Żyjemy w takich czasach gdzie ta wojna, której już miało nigdy nie być, ma właśnie miejsce za naszą granicą, a kraje do tej pory neutralne, z tą neutralnością zrywają i dają sobie sprawę, że muszą wzmacniać również swoje bezpieczeństwo. Finlandia kupuje armatohaubice K9, Norwegia kupuje polskie Pioruny. Przez najbliższe kilkanaście lat, dopóki Rosja nie zrozumie, że konfrontacja militarna nie jest drogą na budowanie pomyślności swojego narodu, będziemy mieć taką sytuację. Dobrze, że Polska w tym potrafi się mądrze odnaleźć.
Jak Pan ocenia wizytę prezydenta Zełenskiego, jego przemówienie i to, co działo się w Warszawie?
Przepiękne przemówienie prezydenta Zełenskiego. W taki sposób daje się ducha walki, morale. To też bardzo istotne, szczególnie teraz, kiedy wszystkie rosyjskie trolle dwoją się i troją, żeby tylko wbić jakiś klin pomiędzy Polskę i Ukrainę, żeby szukać jakichś waśni. A do tej pory Putin właśnie tak wygrywał swoje interesy w Europie - dzielił poszczególne państwa i rozgrywał je pojedynczo. Prezydent Zełenski zrobił wszystko żeby pokazać, że jesteśmy bratnimi narodami, że mamy przed sobą dobrą perspektywę. A kluczem do sukcesu jest to, że trzymamy się razem. By Polska i Ukraina były silne musimy działać razem.
Rozmawiał Tomasz Karpowicz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/641627-gen-polko-buduje-sie-nowa-architektura-bezpieczenstwa