„To wizyta o znaczeniu nie tylko historycznym. Ma potwierdzać wspólną chęć walki z rosyjską agresją, by Ukrainie udało się tę wojnę wygrać, a potem przystąpić do UE i NATO - ocenia obecną wizytę w Polsce prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego dziennikarz, w latach 2016–2019 ambasador RP na Ukrainie Jan Piekło.
wPolityce.pl: W jakim momencie historii wspólnych, niełatwych stosunków polsko-ukraińskich, jesteśmy?
Jan Piekło: Nie waham się tego momentu nazwać przełomowym, który jest kontynuacją czegoś, cośmy z Ukraińcami zaczynali wspólnie i kiedyś nie wyszło nam to tak, jak trzeba.
Mówię o wyzwoleniu Kijowa we współpracy marszałka Józefa Piłsudskiego i atamana Symona Petlury, a następnie o epizodzie Bitwy Warszawskiej, gdy Ukraińskie oddziały bardzo Polsce wtedy pomogły, zwłaszcza ataman Marko Bezruczko broniący flanki w Zamościu tak skutecznie, że powstrzymał wojska sowieckie. Miało to swoje znaczenie utrudniające samą Bitwę pod Warszawą.
Potem się zdarzył się niefortunny epizod w postaci podpisania porozumienia ryskiego w 1921 roku, gdzie Polska pod naciskiem aliantów i sowietów zdecydowała się internować ukraińskich żołnierzy.
To, co się dzieje obecnie, to odwrócenie tamtego trendu. Współpraca polsko-ukraińska chcemy, by zaowocowała przyjęciem Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO.
Obecna wizyta w Polsce prezydenta Ukrainy z wielu względów jest wyjątkowa. Jakie ma znaczenie dla Ukrainy, ale i dla Polski?
To znaczenie jest ogromne. Jesteśmy krajem frontowym, sąsiadem Ukrainy, który przez ostatni rok najbardziej pomagał Ukrainie, dał schronienie w polskich domach ok. 3,5 mln Ukraińców. Przez polską granicę na Ukrainę przejeżdżają transporty nie tylko wojskowe, ale także transporty leków, pomocy humanitarnej. Choćby to świadczy, że istnieje wzajemne rozumienie zagrożenia rosyjskiego, które odrodziło się w nowej postaci.
To wizyta o znaczeniu nie tylko historycznym. Ma potwierdzać wspólną chęć walki z rosyjską agresją, by Ukrainie udało się tę wojnę wygrać, a potem przystąpić do wspomnianych sojuszy.
Spodziewa się Pan także owoców o charakterze biznesowym czy militarnym?
Ta wizyta, to kolejna faza naszej bardzo intensywnej współpracy. Pewnie zostaną podpisane jakieś porozumienia, nie jest wykluczone, że dotyczące m.in. wspólnej produkcji broni, być może pancernej, rakiet, dronów. Rozmowy na ten temat pewnie już trwają i będą trwały. Myślę, że nie zabraknie tematu odbudowy Ukrainy, do której to odbudowy musimy się jakoś zaczynać przygotowywać my, ale i cały świat. Oczywiście warunkiem sine qua non jest oczywiście wygrana przez Ukraińców wojny z Rosją.
Rzecznik polskiego MSZ Łukasz Jasina podkreśla, że jest to pierwsza wizyta, kiedy prezydent Zełenski nie jedzie za granicę, by apelować, prosić o broń. Przyjeżdża, by okazać przyjaźń i jedność na wielu polach obu państw.
Tak. Jest to pierwsza wizyta z zachowaniem całkowitego protokołu dyplomatycznego, z obecnością małżonek obu prezydentów. To także sygnał wysłany w świat, że Ukraina chce być traktowana w sposób formalny, normalny, jak każde autonomiczne państwo kandydujące do Unii Europejskiej i potencjalny kandydat do członkostwa w NATO. Po wstąpieniu do Sojuszu Finlandii, niedługo potem Szwecji, myślę, że to jest to logiczna kolej rzeczy. To zresztą zapowiedział już sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. I mam nadzieję, że tak właśnie się stanie.
Poruszone zostaną, Pana zdaniem, również tematy trudnej, wspólnej historii? Zbliża się 80-ta rocznica rzezi wołyńsko-galicyjskiej. Da się ten temat ominąć?
Pewnie nie da się, i nie powinno się pominąć. Można ten temat jednak „rozbroić”. Myślę, że jest to wolą obu stron. Jest także wspólna świadomość, że temat wołyński był przez dziesięciolecia i jest nadal bardzo skutecznie rozgrywany przez Rosję, by nasze narody poróżniać, antagonizować. Myślę, że tę lekcję już odrobiliśmy i potrafimy sobie już z tym dziedzictwem wspólnego nieszczęścia poradzić.
Rozmawiał Radosław Molenda
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/641379-wywiad-jan-pieklo-ukraina-wysyla-sygnal-dla-swiata