Prof. Janusz A. Majcherek, socjolog i filozof, postanowił zająć się polskim rynkiem nieruchomości. W tekście opublikowanym na łamach „Gazety Wyborczej” nie brakuje absurdalnych tez o nagonce na deweloperów, niepotrzebnej ochronie lokatorów i potrzebie eleganckiej zabudowy w miastach, która „nie może być tania”.
„Nagonka” na deweloperów
Swój tekst Majcherek zatytułował: „Polityka mieszkaniowa. Prosimy nie strzelać do dewelopera”. Żalił się, że „lewicowi aktywiści” zrobili z deweloperów „symbol rzekomej patologii”, chociaż ci - jak podaje - „wybudowali prawie 240 tys. mieszkań”, a „w ciągu minionych ośmiu lat powstało dzięki nim 1,5 mln mieszkań”. W jego ocenie, skoro deweloperzy od 1989 roku „wzbogacili Polaków o 3 mln lokali”, do po co „psuć coś, co sprawnie działa?”.
Zdaniem Majcherka, „nagonkę” na deweloperów prowadzi grupka lewicowych aktywistów, których nie stać na zakup lub wynajem mieszkania w wielkim mieście.
Z ideologicznych powodów nie do zaakceptowania jest dla nich, że to rynek efektywnie zaspokaja potrzeby mieszkaniowe, więc domagają się jego unicestwienia lub przynajmniej ograniczenia („mieszkanie nie jest towarem”)
— przekonywał autor.
Ucieczka z miast z tanimi mieszkaniami?
Majcherek stwierdził również, że polskie miasta pełne są „tandetnej zabudowy” i „lichych mieszkań w szkaradnych blokowiskach”, a budowanie kolejnych „pogłębiłoby ich degradację”, a to już „przepis na biedamiasta”.
Taniość to symptom nieatrakcyjności i zapaści
— oświadczył Macherek, podając za przykład Bytom i Wałbrzych jako miasta, z których mieszkańcy uciekają z powodu tanich mieszkań, nawet słowem nie wspominając chociażby o tamtejszym rynku pracy.
Na dowód swoich tez Majcherek wskazał, że W Warszawie, Krakowie czy Gdańsku mieszkania są „trzykrotnie droższe, a mieszkańców stale przybywa”. Wniosek?
Polacy nie chcą mieszkać tam, gdzie tanie mieszkania, lecz tam, gdzie jest atrakcyjnie, czyli mieszkania drogie
— stwierdził.
Polskie miasta potrzebują więcej zabudowy eleganckiej, apartamentowej, reprezentacyjnej, podnoszącej standard, prestiż i atrakcyjność. Taka nie może jednak być tania. Nie słychać, aby deweloperzy mieli problemy ze znalezieniem nabywców na lokale mieszkalne w takich budynkach. Rekrutują się oni z wyższej klasy średniej, znienawidzonej przez lewicowych aktywistów, którzy zatem pomstują na ten rodzaj budownictwa
— oświadczył Majcherek.
Ochrona lokatorów to zło?
Na tym nie koniec. Profesor przedstawił też swoją teorię, dlaczego niektórzy właściciele mieszkań nie chcą ich wynajmować - powodem ma być fakt, że państwo polskie otacza ochroną lokatorów, również tych nieuczciwych.
Pisowski rząd (…) proponuje ograniczenie prawa własności przez wyznaczenie limitu posiadanych mieszkań i większe opodatkowanie lokali powyżej tego limitu. Od tego mieszkań na pewno nie przybędzie
— grzmiał autor dodając, że „ponadstandardowa ochrona lokatorów szkodzi wynajmowi”.
Recepta na zwiększenie liczby mieszkań
Majcherek ma też receptę na to, by w Polsce mieszkań było więcej. Otóż wystarczy… nie przeszkadzać deweloperom.
A dlaczego Polacy „chcą mieć mieszkania na własność, a nie mieszkać w wynajmowanych, jak Niemcy czy Austriacy?”.
Polacy wywodzą się ze wsi, gdzie w cudzym mieszkali tylko parobkowie, prawdziwy gospodarz musiał mieć swój dom. Mieszkanie w cudzym nadal źle się kojarzy ich potomkom
— napisał Majcherek.
Jak bardzo odrealniony musi być prof. Majcherek, skoro przekonuje, że budować powinno się albo drogo, albo wcale? Czy zwykli ludzie nie mogą mieszkać godnie i ładnie? Czy to przywilej tylko dla bogatych? Nie wspominając już o przyczynach wyludniania się miast - na pewno nie są to zbyt tanie mieszkania.
CZYTAJ TEŻ:
wkt/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/641375-odlot-prof-majcherek-w-gw-broni-drogich-mieszkan