„Próba zdobywania poparcia poprzez wzbudzanie strachu jest nie tylko krótkowzroczna i nieskuteczna, ale przede wszystkim nie jest w porządku wobec tych, którzy słowa polityków i polityczek biorą na poważnie” - przekonuje na łamach „Gazety Wyborczej” Jan Radomski. Czy zrozumieją to jego redakcyjni koledzy, którzy lubują się w straszeniu rzekomą koalicją PiS-u z Konfederacją, polexitem czy ogłaszaniu, że „Rosja już tu jest”, podczas gdy w naszym kraju przebywa grubo ponad milion ukraińskich uchodźców?
„Ludzie naprawdę pamiętają, co się do nich mówi, i potrafią wyciągnąć z tego wnioski”
A miało być tak pięknie! Wydawało się, że prawicowy rząd jest tak słaby, że opozycja autostradą mknie po zwycięstwo. Jednak dziś nastroje opozycji są ponure. Co się stało?
— pyta publicysta „Gazety Wyborczej”, dla wyjaśnienia przytaczając przypowieść o pastuszku, który wielokrotnie wznosił okrzyki „Wilki!”, choć nie było ku temu powodów. Mieszkańcy wioski początkowo licznie przybywali na pomoc, z czasem jednak zaczęli mieć tego dość i nietrudno zgadnąć, co się wydarzyło, gdy któregoś razu wilki przyszły faktycznie.
Ten mechanizm regularnie powtarza opozycja, nie rozumiejąc, że ludzie naprawdę pamiętają, co się do nich mówi, i potrafią wyciągnąć z tego wnioski. Każde słowo wypowiadane przez polityków i polityczki, które nie ma przełożenia na rzeczywistość, sprawia, że opozycja traci wiarygodność
— pisze Radomski.
Jak straszyła opozycja?
Wśród „opozycyjnych strachów na Lachy” wymienia m.in. trwające od 2015 r. pokrzykiwania, że wprowadzane przez rząd Zjednoczonej Prawicy programy socjalne zrujnują budżet państwa. Dziennikarz „Gazety Wyborczej” wskazuje, że tego rodzaju argumenty od początku były nieracjonalne dla każdego, kto ma choćby elementarną wiedzę w dziedzinie ekonomii.
To, co rzeczywiście byłoby zapaścią ekonomiczną, dla przeciętnej osoby byłoby odczuwalne znacznie mniej niż w koszmarnych wizjach kreślonych przez polityków i polityczki opozycji
— przekonuje Jan Radomski.
Dalej był kryzys sejmowy z grudnia 2016 r.
Zaczęło się wówczas od skandalicznego pomysłu rządu, ograniczającego obecność dziennikarzy w parlamencie, a skończyło się na głosowaniu nad budżetem w Sali Kolumnowej, które politycy i polityczki liberalnej opozycji (innej wtedy w Sejmie nie było) uznali za nieważne. Świetnie pamiętam, że wówczas główną linią opozycji była opowieść o tym, że po tym, co się wydarzyło, będzie można kwestionować legalność budżetu, a w konsekwencji Polki i Polacy mogą mieć problem z finansowaniem wielu codziennych aspektów życia, a w przypadku budżetówki nawet z otrzymywaniem pensji
— przypomina publicysta, który, jak dodaje, uznał te wydarzenia za „ważny moment dla opozycji”, który mógł zweryfikować kreślone przez nią scenariusze. Dalej jednak nastąpiła wygrana PiS w wyborach parlamentarnych 2019 r., a tym samym - druga kadencja rządu Zjednoczonej Prawicy.
Jan Radomski wymienia dalej m.in. reformy sądownictwa, które miały skutkować wyrzuceniem Polski z Unii Europejskiej, lecz tak się nie stało czy likwidację gimnazjów, która miała zrujnować polską edukację, lecz ten scenariusz również się nie sprawdził.
To nie oznacza, że te pomysły są dobre – wręcz przeciwnie! – ale ich histeryczna krytyka przynosi skutek przeciwny do zamierzonego
— przekonuje dziennikarz.
Strachy Tuska
Jak pisze dalej Radomski, jesienią Donald Tusk próbował przerazić Polaków wizją milionów osób, które „boją się zimy, ciemności i zimna” i „ludzi, których PiS skazuje na kupowanie kamieni i gliny pomalowanych na czarno”.
Tymczasem mamy wiosnę i okazało się, że nie było aż tak źle. Węgla jakoś starczyło, a jego cena się ustabilizowała
— zwraca uwagę publicysta, wyrażając zdziwienie, że polityk tak doświadczony jak Donald Tusk „z łatwością wszedł prosto w tę pułapkę”.
Przecież chyba nie wyobrażał sobie, że rząd nie zrobi absolutnie wszystkiego, żeby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne kilka miesięcy przed wyborami. Od początku było wiadomo, że opowieści o braku węgla są mocno przesadzone. A jeżeli traci się wiarygodność w jednej sprawie, przestaje się być wiarygodnym także w innych
— wskazuje.
Próba zdobywania poparcia poprzez wzbudzanie strachu jest nie tylko krótkowzroczna i nieskuteczna, ale przede wszystkim nie jest w porządku wobec tych, którzy słowa polityków i polityczek biorą na poważnie
— pisze dziennikarz.
Choć rząd PiS Radomski określa jako „wyjątkowo nieudolny pod wyjątkowo wieloma względami”, to jednocześnie zwraca uwagę, że wyborcom potrzebna jest raczej rzeczowa krytyka jego działań oraz przedstawienie alternatywy, „a nie kolejne opowieści z mchu i paproci o tym, że jeżeli Jarosław Kaczyński wygra wybory, to skończy się świat”.
„Nie warto biec na ratunek, gdy opozycja znów krzyczy ‘Wilki!’”
Zdaniem publicysty, nie dziwi więc, że sondaże nie są zbyt korzystne dla liberalnej opozycji.
Niestety, opozycja się nie zatrzymuje. Na każdym kroku straszy inflacją, chociaż ciąg dalszy tej historii będzie podobny: gdy inflacja spadnie – a przecież tak się stanie i to najprawdopodobniej jeszcze przed jesiennymi wyborami – ludzie odetchną z ulgą, a dramatyczne historie opowiadane przez opozycję będą działały tylko na jej niekorzyść
— podkreśla autor tekstu w „GW”.
Na koniec Jan Radomski komentuje „straszak”, który w ostatnim czasie wrócił do łask lidera PO Donalda Tuska, czyli „polexit”.
Kilka dni temu Donald Tusk stwierdził, że Prawo i Sprawiedliwość zamierza wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej, a stawką najbliższych wyborów jest to, czy nasz kraj będzie skazany na samotność. Nie chciałbym tego sprawdzać, ale jestem pewien, że nawet jeśli prawica znów będzie rządzić, to za cztery lata wciąż będziemy w Unii Europejskiej. Za to słowa Tuska dla społeczeństwa po raz kolejny będą przykładem tego, że nie warto biec na ratunek, gdy opozycja znów krzyczy: „Wilki!”
— podsumowuje.
W tym wszystkim najbardziej szkoda tego najtwardszego elektoratu Koalicji Obywatelskiej i Donalda Tuska. Po kolejnych „straszakach” widać bowiem, że jest to ugrupowanie, które nie ma najlepszego mniemania o ich poziomie intelektualnym, a na pewno nie o ich rozumieniu polityki.
CZYTAJ TAKŻE:
aja/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/641199-nawet-dziennikarz-gw-wysmiewa-strachy-na-lachy-opozycji