Oskarża się wzorce z Sevres uczciwości, jak Grodzki, Nowak, Gawłowski, Karpiński czy Baniak, żeby rzucić cień na najuczciwszego Donalda Tuska.
Politycy Platformy Obywatelskiej wiele mówią o strasznych czynach rządzących, za które – ich zdaniem – oczywiście ci powinni „siedzieć”. Skądinąd kodziarskie bojówki pod TVP na Placu Powstańców Warszawy też chcą wszystkich wsadzać i o ile mogę zrozumieć ich nienawiść do mojej skromnej osoby oraz idące za tym zapowiedzi zapuszkowania mnie, o tyle trudno zrozumieć, dlaczego miałyby np. „siedzieć” wychodzące z pracy charakteryzatorki. I dlaczego bojówkarze (najbardziej bojówkarki) wrzeszczą im w twarz swoje miłosne wyznania? Szkoda, że politycy PO nie mówią o swoich kolegach – wzorcach z Sevres uczciwości.
Najnowszym przypadkiem tego, który chce „wsadzać” jest Cezary Tomczyk, wiceprzewodniczący PO, a w przeszłości nawet szef Klubu Parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej. Najwięcej o Tomczyku mówi jednak to, że był rzecznikiem prasowym premier Ewy Kopacz i jej rządu. To właściwie mówi o Tomczyku wszystko, albowiem pani Kopacz nie mogła nie tylko powołać, ale wręcz znaleźć nikogo, kto stanowiłby dla niej wyzwanie, a choćby tło mogące przyćmić ją powiedzmy w skali Plancka (długość Plancka to 1,61623 razy 10 do potęgi minus 35, czyli naprawdę niewiele). Z powodu tej bliskości z panią Ewą, to pan Cezary musiał być osobnikiem rzucającym kamieniami w dinozaury, co następnie zrelacjonował swojej chlebodawczyni, a ona obwieściła światu.
Mniejsza o Tomczyka od Ewy Kopacz i dinozaurów. W powodzi oskarżeń wobec obecnie rządzących nie słychać nic o nieposzlakowanych kolegach tych, którzy oskarżają. Tych uczciwych do wartości ze skali Plancka, czyli uczciwych nawet na poziomie subatomowym, a wywodzących się z PO jest sporo. Szkoda byłoby nie przedstawić tych krystalicznie czystych postaci, żeby było widać, jaki jest ideał i jak bardzo ludzie PiS do niego nie dorastają.
Najważniejszy z krystalicznie czystych jest oczywiście marszałek Senatu (ranga mówi sama za siebie), prof. Tomasz Grodzki. Okropna Prokuratura Regionalna w Szczecinie przedstawiłaby mu zarzuty przyjmowania korzyści majątkowych od pacjentów lub ich bliskich w okresie, gdy był dyrektorem w Specjalistycznym Szpitalu im prof. Sokołowskiego w Szczecinie i ordynatorem tamtejszego Oddziału Chirurgii Klatki Piersiowej. Chodzi o cztery zarzuty przyjęcia korzyści majątkowych – w latach 2006, 2009 i 2012 r.
Jak mówili prokuratorzy, „prowadzone śledztwo dotyczy między innymi podejrzenia podejmowania czynności, które mogły udaremnić lub znacznie utrudnić stwierdzenie przestępnego pochodzenia środków płatniczych pochodzących z oszustw oraz korzyści majątkowych przyjmowanych w związku z pełnieniem funkcji publicznych, poprzez przyjmowanie tych środków na rzecz Fundacji Pomocy Transplantologii w Szczecinie pod pozorem dobrowolnych wpłat na cele statutowe Fundacji”. Łączna suma uzyskanych w ten sposób korzyści mogła przekroczyć 1,5 mln zł!
Na szczęście oszczercze zarzuty nie mogą zostać marszałkowi postawione, gdyż nadal chroni go immunitet, a senacka większość może bronić wolności i podstawowych wartości, które padłyby na twarz, gdyby koledzy senatorzy zdradzili Tomasza Grodzkiego. Dlatego można sobie bimbać na to, że Prokuratura Regionalna w Szczecinie o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej marszałka Senatu wystąpiła jeszcze w marcu 2021 roku.
Sam marszałek rozwiał zresztą wszelkie wątpliwości: „Nigdy nie było wobec mnie zastrzeżeń natury korupcyjnej. Dokładnie dzień po moim wyborze na marszałka Senatu rozpoczęła się na mnie nagonka. Zawiadomienie do prokuratury złożył człowiek, który nawet nie był moim pacjentem. CBA zatrudniła 100 agentów, którzy przesłuchali 200 osób. (…) W międzyczasie zgłosił się do mnie mój pacjent, który przyznał, że pewne osoby zaproponowały mu 5 tys. zł za zgłoszenie, że przed operacją domagałem się od niego łapówki. (…) Traktuję to wszystko jako nagonkę nie tyle na moją osobę, co na Senat RP w celu odzyskania większości przez partię rządząca i to metodami niedemokratycznymi” - mówił Tomasz Grodzki.
Obraża godność wielkiego marszałka prokurator Artur Maludy, który wypalił, że „wypowiedzi pana marszałka są niesprawiedliwe i niestosowne. Nie jest prawdą, że przesłuchano setki świadków. W trakcie trwania śledztwa przesłuchano zaledwie 49 osób, z czego 20 osób stwierdziło, że albo sami, albo ich krewni złożyli Tomaszowi Grodzkiemu pieniądze”.
Bez sensu zachował się Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej, twierdzący, że „decyzja Senatu o braku zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej marszałka tej izby uniemożliwia sądową weryfikację korupcyjnych zarzutów. (…) Jest niezrozumiała, biorąc pod uwagę, że autorytet praworządnego państwa prawa wymaga, aby jedna z najważniejszych osób w kraju pozostawała poza wszelkimi podejrzeniami”.
Nic podobnego. Autorytet państwa ucierpiałby jak stąd do końca widzialnego wszechświata, gdyby ikona uczciwości została splamiona. I co z tego, że „zdarzenia objęte wnioskiem miały miejsce na długo przed tym, gdy Tomasz Grodzki zaangażował się w życie polityczne i nie mają nic wspólnego z wykonywaną obecnie przez niego funkcją”. Tomasz Grodzki wiedział, że będzie marszałkiem, gdy przestał raczkować.
Innym wzorcem z Sevres uczciwości polityków PO jest Sławomir Nowak, były minister transportu. Nikt uczciwy nie rozumie, jak w grudniu 2021 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie mogła skierować do sądu akt oskarżenia przeciwko niemu. Prokuratura ściga Nowaka za kierowanie międzynarodową zorganizowaną grupą przestępczą działającą w Warszawie, Gdańsku i na Ukrainie. Nikt uczciwy nie uwierzy, że Sławomir Nowak mógł popełnić 17 przestępstw o charakterze kryminalnym.
Człowiek o tak nieposzlakowanej opinii jak Nowak nie mógł przyjąć takiego ochłapu jak 6,1 mln zł. Poza tym, jak człowiek tak czysty może być oskarżany o pranie brudnych pieniędzy w kwocie blisko 8 mln zł i to pochodzących z przestępstw? A już kompletnie bez sensu są oskarżenia, że jeszcze w Polsce „oskarżony Sławomir N. w zamian za korzyść majątkową w wysokości około 760 000 zł miał podjąć się załatwienia sprawy poprzez zorganizowanie spotkania przedstawicieli spółki deweloperskiej z władzami miasta Gdańska”.
Jeśli nawet Nowak coś załatwiał, to za darmo, a nawet dopłacając z własnych środków. A zarzut „podżegania lekarza z Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie do wystawienia mu zaświadczeń lekarskich”, rzekomo lewych, którymi „zamierzał posłużyć się do usprawiedliwienia swojej nieobecności w pracy na Ukrainie”, jest po prostu desperacki.
Prokuratura chwali się, że „zabezpieczyła mienie oskarżonych o łącznej wartości przekraczającej 4,6 mln zł, w tym na mieniu Sławomira N. w wysokości około 1,5 mln zł, zabezpieczając środki pieniężne w kwocie około 500 000 zł oraz ustanawiając hipotekę przymusową do kwoty 1 mln zł na nieruchomości Sławomira N. położonej w Gdańsku”. Na pewno to pieniądze pochodzące ze zrzutki całej rodziny, co już znamy, gdy Nowaka oskarżana o niewpisanie do oświadczenia majątkowego drogiego zegarka. Nie wpisał, bo to był prezent od rodziny, czyli rzecz sentymentalna.
Oburzające jest wyciąganie ze skrytek 506 200 dolarów, 530 200 euro oraz 30 000 zł. Każdy przezorny coś trzyma na czarną godzinę. W tym samym celu Sławomir Nowak gromadził dzieła sztuki i kupił drogi samochód, bezprawnie przekazany potem Straży Granicznej. To skandal. Podobnie jak działania ukraińskiej Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAP) oraz Narodowego Biura Antykorupcyjnego (NABU). Polityczną prowokacją jest przekazanie do Polski akt i dowodów z wszystkich spraw związanych ze Sławomirem Nowakiem. On jako prezes Ukrawtodoru nie brał łapówek, tylko dokonywał cudów, żeby powstała wspaniała infrastruktura. Nic dziwnego, że odpowiada z wolnej stopy, a głęboko niesprawiedliwe jest to, że w areszcie przebywał aż dziewięć miesięcy i wyszedł na wolność po wpłaceniu 1 mln zł kaucji.
Czy ktoś może mieć wątpliwości, że dęte są zarzuty Prokuratury Krajowej, która skierowała do Sądu Okręgowego w Szczecinie akt oskarżenia w sprawie afery melioracyjnej, gdzie głównym oskarżonym uczyniono senatora Platformy Obywatelskiej i byłego sekretarza generalnego tej partii Stanisława Gawłowskiego? Jak ten uczciwy do szpiku kości człowiek, będąc sekretarzem stanu w rządzie PO-PSL mógł przyjąć co najmniej 733 tys. zł łapówki, dwa zegarki oraz nieruchomości w Chorwacji? A już zarzut prania brudnych pieniędzy jest kompletnie sprzeczny z czystością sumienia i charakteru Gawłowskiego. Podobnie jak zarzut plagiatu pracy doktorskiej. Siedem zarzutów, w tym cztery dotyczące korupcji, to po prostu rzecz mniej prawdopodobna niż wygrywanie głównej nagrody w lotto przez 5 tygodni z rzędu, nawet przez Lecha Wałęsę.
Słusznie więc partyjny kolega, Marcin Kierwiński, uważa, że „zarzuty stawiane Stanisławowi Gawłowskiemu i jego żonie to sprawa polityczna”. Śmieszna jest już skala łapówki - 175 tys. złotych w gotówce, a także dwa zegarki o wartości 25 tys. zł. Po takie grosze to Stanisław Gawłowski nawet by się nie schylił.
Najnowsza niewinna ofiara to Włodzimierz Karpiński, były minister skarbu w rządzie PO-PSL, sekretarz miasta stołecznego Warszawy. Jakby tego było mało, chce się wrobić jeszcze Rafała Baniaka, byłego wiceministra skarbu w czasach, gdy Karpiński był ministrem (2011–2015). Karpiński z Baniakiem chcieli dobra mieszkańców Warszawy, a nie domagali się łapówek i to jeszcze 5 mln zł za ustawianie przetargów. Jakie ustawianie? Karpiński nawet sam siebie nie jest w stanie ustawić, a co dopiero jakieś przetargi.
A jeszcze ten areszt tymczasowy dla obu. To nie mógł być niezależny sąd i niezawiśli sędziowie spod znaku organizacji Wolne Sądy i Igora Tulei. Bo niby dlaczego jedna firma nie mogła wygrać połowy z 28 przetargów organizowanych przez MPO między sierpniem 2020 a styczniem 2023 r. Mogła, bo była świetna i słusznie zdobyła kontrakty na prawie 600 mln zł.
Musiałem przypomnieć kwiat uczciwości spośród polityków PO, bo jej szef i inni działacze są zbyt skromni. A powinni codziennie przypominać, że ich koledzy są ofiarami reżimu, a nie żadnymi skorumpowanymi łajzami. Wszystko to jest szyte, żeby na Donalda Tuska, najuczciwszego człowieka we wszechświecie padł cień. Niedoczekanie!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/641141-nikt-nie-uwierzy-ze-politycy-po-moga-byc-skorumpowani