Większość Finów odrzuciła rządy Sanny Marin. W sytuacji, gdy z sukcesem przeprowadziła kraj przez bardzo trudny czas pandemii, wojnę, wieńcząc to historyczna decyzją o wejściu do NATO. Dlaczego klęska skoro było tak dobrze? Bo zmęczyły ich rządy lewicowych fanatyków.
Partia Koalicji Narodowej która wygrała wczorajsze wybory w Finlandii i Partia Finów, która w bezpośrednim starciu pokonała rządząca socjaldemokrację odchodzącej Sanny Marin mogą współrządzić Finlandią (choć nie jest to wcale oczywiste). Ta ostatnia zyskała w sondażach sprzeciwiając się imigracji, wzywając do niezadłużania kraju w obliczu zbliżającej się recesji, ale głównie krytykując unijne plany wprowadzania neutralności węglowej. Tłumaczono, że gospodarka potrzebuje stabilizacji po pandemii i rosyjskiej inwazji na Ukrainę i nie ma teraz miejsca na tego rodzaju kosztowne zmiany.
Oczywiście taka prawicowa koalicja to jeden z dwóch wariantów ponieważ jak to bywa w demokratycznym teatrze może mieć miejsce również opcja w którym koalicjantem Partii Koalicji Narodowej będzie lewicowa partia dotychczasowej premier. Rzuca to jednak ciekawe światło na nastroje z jakimi mamy do czynienia w wielu krajach Europy i nie tylko w jej wschodniej części.
Finlandia to kolejny kraj po Szwecji i Włoszech, gdzie większość społeczeństwa odrzuciła rządy lewicy. Ciekawe, bo socjaldemokracja spełniła swoje obietnice dotyczące zwiększania nakładów na edukację i różne państwowe przedsięwzięcia. Zachwytom nad tym w jaki sposób poradziła sobie z pandemią koronawirusa nie było końca. Tymczasem przegrała.
Marin była ulubienicą europejskiej lewicy, świetnie wypadała w mediach, jednak - jak w każdym takim przypadku - okazała się bardziej lewicową aktywistką, niż pragmatycznym politykiem. I to ją pogrążyło. W najnowszym, świątecznym wydaniu tygodnika „Sieci” Grzegorz Górny pisze m.in. o skutkach wprowadzanej odgórnie „pozytywnej dyskryminacji” mężczyzn. Jednym jest obligatoryjne obsadzanie co najmniej połowy stanowisk przez kobiety, a z drugiej skokowy wzrost przemocy domowej. Pytaniem pozostaje, czy forsowanie takich pomysłów nie prowadzi do tego rodzaju skutków ubocznych?
Socjaldemokratyczny rząd przywrócił wydatki na edukację. Tego zresztą oczekiwali wyborcy. Egalitarna 9-letnia podstawówka jest - jak się okazuje - wzorowana na 10-letniej podstawówce z czasów NRD. Wpaja ona, podobnie jak w komunistycznych Niemczech wiarę w postęp naukowo techniczny, a zawód nauczyciela jest ściśle reglamentowany. Jednak jednym z powodów porażki rządzącej lewicy było zadłużanie państwa, wzrost wydatków i inflacja. Większość finów uznała, ze premier-celebrytka nie kontroluje wydatków publicznych w obliczu zbliżającej się recesji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/641056-finowie-nie-chca-lewicy