Wzrost notowań Konfederacji w sondażach – jeszcze nie wiadomo, czy jest to trwały trend – i wizja tej partii jako trzeciej siły w Sejmie po jesiennych wyborach wywołała popłoch wśród innych opozycyjnych ugrupowań. Bo może się okazać, że marzenia Tuska o utworzeniu rządu większościowego, nawet jeśli opozycja nie pójdzie do wyborów na jednej liście, mogą lec w gruzach, gdyż bez Konfederacji to się nie uda (a liderzy tej partii twierdzą, że nie wejdą w powyborczą koalicję ani z KO, ani z PiS), a mocarstwowe zapędy Nowej Lewicy, że to ona będzie trzecią siłą i języczkiem u wagi skończą się kolejnymi latami w ławach sejmowych poza tą rządową.
Nic więc dziwnego, że Tusk nawołuje katolików, by nie głosowali na PiS i Konfederację, a teraz do tego obrzydzania partii Bosaka i Winnickiego dołącza Robert Biedroń, snując apokaliptyczną wizję Polski, jaką chce nam urządzić Konfederacja. Nie wiem skąd to przekonanie Biedronia, że Konfederacja będzie miała jakiś wpływ na realizację swoich najbardziej populistycznych i mogących ograniczać wolność postulatów, ale prawdopodobnie wystarczyła jedna głupia wypowiedz Sławomira Mentzena o „nierozerwalności małżeństwa” by dać pretekst, aby na antenie Radia RMF FM zaczął bić w dzwony na trwogę:
Apeluję do wszystkich dziewczyn szczególnie – to co oni chcą wam zrobić to jest wielkie kuku. Kiedyś byłą taka akcja „Nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka”. To ja proponuję, żeby zastosować: „Głosujesz na Konfederację, nie idę z tobą do łóżka” Mówcie to dziewczyny tym wszystkich chłopakom, którzy chcą głosować na Konfederację. Bo to, co oni chcą zrobić, to jest prawdziwy kaganiec na wolność tych dziewczyn.
Jaki to ma być kaganiec i jak Konfederacja zdoła go założyć nie bardzo wiadomo, a i prowadzący rozmowę nie był w tej kwestii zbyt dociekliwy. Ale nie to jest najważniejsze, bowiem apel Biedronia, rozłożony na czynniki pierwsze budzi i trwogę, i śmiech.
Trwogę, bo traktuje dziewczyny przedmiotowo, co zapewne wynika z przekonania, że jedynym argumentem kobiety wobec mężczyzny jest to, że odmówi mu seksu. Dyskryminuje, bo nierówno traktuje obie płci – a co, jeśli to dziewczyna chce głosować na Konfederację? Partner też ma jej zagrozić, że nie „pójdzie z nią do łóżka”? Wprawdzie Biedroń twierdzi, że na Konfederację głosują przede wszystkim młodzi mężczyźni, ale gdzież zatem ten tak ukochany przez lewicę parytet płci?
Samo określenie „pójść do łóżka”, choć używane w potocznym języku, odziera z czegoś, co nie jest , a właściwie nie powinno być tylko aktem seksualnym, ale także wyrazem wyjątkowej więzi i uczuć łączących dwie osoby. Ale zastąpienie tych słów innymi – „nie kocham się z tobą” - nie mieści się w lewicowym rozumieniu seksualności ludzi, czego dowodem jest choćby wmawianie od kilku lat przez liberalno-lewicowe media i aktywistów, że prostytucja jest normalną pracą i kobieta sprzedająca swoje ciało niczym nie różni się od ekspedientki handlującej w markecie schabem. Lewica krzycząca o prawach kobiet sama im prawo do godności i szacunku odbiera.
Propozycja Biedronia, by taki seksualny szantaż zastosować, to wyraz przekonania, że ciało i seks są walutą kobiety, a dla mężczyzny - nagrodą za spełnienie jej oczekiwań. Oczywiście zdarzają się w życiu takie sytuacje, kiedy związek mężczyzny i kobiety na tym polega, a te ostatnie godzą się – czy to w małżeństwie czy w partnerskim układzie - z sytuacją, że za zapewnienie bezpieczeństwa ekonomicznego tkwią w nim bez miłości, ale to jest ich, jakbyśmy go nie oceniali, wybór i żaden polityk o to do nich nie apelował.
Śmiech budzi propozycja sprowadzająca się do zainstalowania urny wyborczej w łóżku, bo jak inaczej dziewczyna sprawdzi, na kogo głosował chłopak, z którym, stosując system pojęciowy Biedronia, chce „pójść do łóżka”? Zażąda zdjęcia kartki wyborczej? Wejdzie z nim za kotarę i przypilnuje? Uwierzy wyłącznie w zapewnienia? Tu mój racjonalizm nie wytrzymuje zderzenia z intelektualnym wzwodem Roberta Biedronia na antenie RMF FM. Idąc dalej jego tokiem rozumowania – mieliśmy próby wyborczego handlowania głosami przed lokalami wyborczymi za pieniądze i wódkę, wiec może apel Biedronia dołączy do tego nową walutę? (Nie)głosowanie za seks? Brukselski i fiński kłamczuszek ( „w Polsce obowiązuje zakaz wstępu homoseksualistów do niektórych restauracji, hoteli i sklepów”; „mamy porozumienie w sprawie darmowej aborcji dla Polek w Finlandii”), nie przepuszczający żadnej okazji w Parlamencie Europejskim, by atakować Polskę razem z unijnymi socjalistami, przewodniczący Komisji Praw Kobiet i Równouprawnienia PE (!!!) tym jednym apelem, który miał być błyskotliwą i efektowną figurą, zapewniającą „cytowalność” (tu ,niestety, z moim udziałem) i kliknięcia w mediach społecznościowych, wbrew swoim intencjom ujawnił, co naprawdę myśli o dziewczynach/kobietach, równości i prawie wyboru (także tego politycznego).
I to jedyny pozytyw tego porannego wywiadu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/640858-seks-jako-kielbasa-wyborcza