„KO próbuje zapędzić mniejsze partie tak jak owieczki w jedną zagrodę przy pomocy różnych psów gończych. To jest źle odbierane przez społeczeństwo i postrzegane jako kłótnia wyborcza. Ludzie się wówczas zniechęcają, jest więcej agresji pomiędzy poszczególnymi ugrupowaniami opozycyjnymi. To jest naprawdę niezdrowe” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jacek Bury, senator Polski 2050.
wPolityce.pl: Z czego pana zdaniem wynika obecna tendencja sondażowa, która wskazuje na to, że poparcie dla PiS-u nieco rośnie, a dla partii opozycyjnych spada, poza Konfederacją, która również notuje wzrosty?
Jacek Bury: Pyta pan o trudne rzeczy. Dziwię się, że PiS ma tak małe poparcie w stosunku do tego, co się dzieje w kraju. Wszystkie kryzysy i wojny zawsze konsolidują społeczeństwo wokół obozu władzy. Spodziewałem się, że PiS będzie miał teraz poparcie na poziomie ponad 40 proc., a tyle jeszcze nie ma.
Ale przecież wojna na Ukrainie spowodowała też różne gospodarcze zawirowania na świecie, także w Polsce, co z kolei szkodzi rządzącym.
Te zawirowania gospodarcze są w dużej mierze na życzenie rządzących. Nie wzięli pieniędzy z KPO, napędzili inflację prawie trzy razy większą niż w strefie euro [inflacja w strefie euro w marcu wyniosła 6,9 proc. rdr., a w Polsce 16,2 proc.]. Chwała PiS-owi, to ich zasługa. Łatwo jest zwalać winę za złą sytuację gospodarczą na wojnę, ale inne kraje sobie dużo lepiej z tą sytuacją radzą. Ostatnio inflacja w Polsce nieco spadła, ale i tak jest bardzo wysoka.
Wymienia pan problemy rządzących, ale w takim razie wracam do pierwszego pytania – dlaczego zatem obecna tendencja sondażowa jest korzystna dla PiS?
To jest trochę związane z tym, że opozycja za bardzo skoncentrowała się na sobie, mam tutaj na myśli przede wszystkim KO, która koncentruje się na tym, by być najważniejszą na opozycji i zaganiać inne partie do swojej zagrody, zamiast wyjść z ofertą do Polaków. Co prawda KO powoli zaczęła iść w kierunku prezentowania swoich propozycji, aczkolwiek mam wrażenie, że to będzie licytacja na populizm – Tusk proponuje „babciowe”, PiS zaraz da 700+ i to będzie trwało. Zamiast myśleć o tym, jak polska gospodarka może się rozwijać, to będziemy zabierać jednym, by dać drugim i zapożyczać kraj. Populizm w tej kampanii na pewno będzie rósł. Natomiast poparcie dla Konfederacji rośnie dlatego, że ona pokazuje tylko połowę swojej twarzy. Prezentuje to oblicze liberałów gospodarczych, jest niby trochę świeżości – tak pozycjonuje się Mentzen, schowali natomiast Brauna, Bosaka, Korwina-Mikke. Młodzi ludzie myślą, że Konfederacja to liberałowie gospodarczy i wolnościowcy, a oni pod marynarkami mają brunatne koszule i Lugery za paskiem. Jak społeczeństwo zobaczy, z kim mamy do czynienia, to może poparcie dla nich spadnie.
A co ze spadkami dla PSL-u i Polski 2050? PSL od lat w sondażach balansuje na krawędzi progu wyborczego, a potem i tak zawsze go przekracza. Ale Polska 2050 długo cieszyła się dwucyfrowym poparciem, a teraz jest to np. - w najnowszym sondażu Social Changes – 7 proc.
Sondaże są robione przez firmy, które mają pieniądze na ich zlecenie i niestety często w polskiej rzeczywistości są bardzo tendencyjne. Niemniej było widać trend spadkowy Polski 2050, teraz coś zaczyna się odbijać. Myślę, że to wynika z braków komunikacyjnych. Nie wszyscy rozumieją, iż my nie łączymy się z PSL-em w jedną partię, tylko to jest sojusz wyborczy. Mówimy o tym, co nas łączy, na przykład podejście do transformacji energetycznej, do szkolnictwa, mamy zbliżone podejście na szereg zagadnień gospodarczych. Są też kwestie, które nas dzielą i trzeba mieć tego świadomość. Nie będziemy jedną organizacją, tylko dwiema różnymi, które chcą realizować wspólne cele po wyborach.
Czy nie jest tak, że ten swoisty serial dotyczący tego, czy w końcu PSL i Polska 2050 pójdą wspólnie do wyborów, czy jednak nie, szkodzi Państwu?
Myślę, że tak. W polityce „żurnalowej” brak wyrazistej, jednoznacznej decyzji szkodzi. Natomiast rozmowy ze sobą kiedyś trzeba prowadzić, by wypracować coś dobrego. Jesteśmy na tyle odważni, że nie ukrywamy, iż rozmawiamy z PSL-em, te rozmowy często są trudne, ale szukamy wspólnego mianownika. Na tym polega odpowiedzialna polityka.
Gdyby doszło do startu bloku PSL-u z Polską 2050, to w jakiej formule? W formie koalicji partii, co oznacza konieczność pokonania podwyższonego progu wyborczego na poziomie 8 proc.?
Tak, najprawdopodobniej pójdziemy jako dwie partie, ale jeden komitet. Nie ma jeszcze ostatecznej decyzji w tej sprawie, tak że poczekajmy.
Jeśli jednak ostatecznie będzie to taki koalicyjny komitet, to jest uzasadnione ryzyko, że mogą Państwo nie przekroczyć progu wyborczego, tak jak Lewica w 2015 roku.
Wówczas PiS bardzo by się ucieszyło, bo znów mogłoby mieć spokojnie samodzielną większość.
No więc właśnie.
Myślę, że jako koalicja zdobylibyśmy więcej niż 8 proc. głosów. Poparcie dla nas jest w miarę stabilne, w Polsce jest sporo rozsądnych ludzi. Do wyborów mamy sporo czasu, by zaprezentować nasze pomysły na Polskę.
W przestrzeni medialnej pojawiają się spekulacje dotyczące ewentualnej podmiany twarzy kampanii KO, a także kandydata na premiera tej partii – Donalda Tuska miałby zastąpić Rafał Trzaskowski. Niedawno pojawił się sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM z którego wynika, że dla wśród ogółu wyborców opozycji wariant z premierem Trzaskowskim cieszy się większą popularnością niż z Donaldem Tuskiem. Jakie jest pana zdanie w tej kwestii?
To jest pewne, że Trzaskowski jest lepiej postrzegany przez ogół wyborców opozycji niż Donald Tusk. Aczkolwiek z tego typu ruchem, taką podmianą kandydata, mieliśmy już do czynienia podczas ostatnich wyborów prezydenckich. Miał miejsce plebiscyt jeden na jednego i jak wiemy wygrał wówczas Andrzej Duda. A zatem taka podmiana być może trochę pomogłaby opozycji, ale moim zdaniem nie byłaby kluczowa w osiągnięciu sukcesu wyborczego.
Wrócę jeszcze do kwestii jednej listy – pan uważa, że ten temat powinien już zostać zamknięty, bo jest jednym z powodów spadków sondażowych partii opozycyjnych?
Oczywiście. KO próbuje zapędzić mniejsze partie tak jak owieczki w jedną zagrodę przy pomocy różnych psów gończych. To jest źle odbierane przez społeczeństwo i postrzegane jako kłótnia wyborcza. Ludzie się wówczas zniechęcają, jest więcej agresji pomiędzy poszczególnymi ugrupowaniami opozycyjnymi. To jest naprawdę niezdrowe. Polska 2050 nie walczy o władzę dla przyjemności rządzenia, ale chcemy przedstawić Polakom konkretne, pozytywne propozycje i rozwiązania. Nie będzie różnorodności tych propozycji, jeśli powstanie jedna lista, którą będzie firmował Donald Tusk. Taka sytuacja bardzo ułatwiłaby wygranie wyborów PiS-owi, bo będzie im dużo łatwiej prowadzić kampanię, a poza tym wiele osób, które obecnie chciałyby głosować na nas, PSL czy Lewicę deklaruje, że jeżeli będzie jedna lista z KO jako liderem, to nie pójdą do wyborów. Tego bardzo nie chcemy.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/640833-bury-ko-uzywa-psow-gonczych-by-nas-zapedzic-do-zagrody