Pojęcie „historia” nie ma nic wspólnego z zaimkiem dzierżawczym „his”, bo pochodzi od greckiego ιστορία (istoría), gdzie nie ma żadnego zaimka.
Trudno powiedzieć, kiedy ten idiotyzm powstał, ale zaczął funkcjonować w różnych środowiskach w Polsce, szczególnie lewicowych. I różne osoby publiczne same zaczęły się cenzurować. Idiotyzm polega na zastępowaniu słowa (pojęcia) „historia” słowem „herstoria”, czyli męskiej (jego) żeńską (jej). Ta męska ma być patriarchalna i paternalistyczna, a ta żeńska rewanżem za całe zło, jakie ta męska wyrządziła, a przede wszystkim żeńska jest wreszcie sprawiedliwa. Semantyczny idiotyzm tego słowotwórstwa wyjaśnię później.
Do rozpowszechnienia idiotyzmu przyczyniło się pewne wydarzenie. 12 grudnia 2020 r. wrocławska „Gazeta Wyborcza” napisała: „Fundacja Olgi Tokarczuk, Wikimedia Polska i Ambasada Szwecji ogłosiły konkurs pt. ‘Pisarki, poetki, artystki – noblistki!’, którego celem jest wzbogacenie zasobów Wikipedii o herstorie pisarek, artystek, laureatek Nagrody Nobla, a także rozwijanie tematów związanych bezpośrednio z twórczością Olgi Tokarczuk”.
Podobno w zapowiedzi konkursu nie było żadnego idiotyzmu, bo organizatorzy byli świadomi, że już w latach 70. feministki zaczęły używać słowa „herstoria” - jako ujęcia historii z perspektywy kobiecej. „Herstoria” miała opowiadać o roli kobiet w historii, szczególnie tych, które nie zostały wystarczająco wyeksponowane, docenione czy tylko zauważone.
Podobno świadomie, a nawet przewrotnie użyto „gry słów”, w wyniku czego angielski zaimek dzierżawczy „his” (jego) został w słowie „history” zmieniony na „her” (jej). W efekcie mamy „herstory”, czyli „jej historię”, „jej opowieść”. Miał to być kreatywny sposób zdefiniowania znanego pojęcia przy użyciu zwracającego uwagę neologizmu. W tym ujęciu idiotyzmem nie byłoby przerobienie „historii” na „herstorię”, lecz byłoby nim niezrozumienie szlachetnych intencji i słowotwórczej przewrotności tych, które do „herstorii” się odwołały. Można to uznać za robienie wody z mózgu po fakcie.
Wynalazczynie i propagatorki „herstory” miały być świadome, że pojęcie „historia” nie ma nic wspólnego z angielskim zaimkiem dzierżawczym „his”, bo pochodzi od greckiego ιστορία (istoría), gdzie nie ma żadnego zaimka dzierżawczego, zresztą po grecku „jego” to byłoby του (tou), a przy okazji „jej” to αυτήν (aftín). Z kolei samo pojęcie ιστορία oznacza badanie, dochodzenie do wiedzy lub wiedzę zdobytą poprzez badanie.
Wszystko pięknie, tylko w praktyce to wcale różowo nie wygląda. W rzeczywistości od kilku lat mamy czysty idiotyzm, czyli interpretowanie angielskiego wyrażenia „history” jako „jego historia”. Pisząc słowo „historia” (po łacinie, polsku, hiszpańsku, katalońsku, portugalsku szwedzku, baskijsku, fińsku) czy po francusku (histoire), duńsku (historie), albańsku (historii), słowacku (histórie) mamy „his”, ale to oczywiście nie ma nic wspólnego z żadnym zaimkiem dzierżawczym, tym bardziej wziętym z angielskiego.
W innych językach idiotyzm, czyli „his” jest trudniejszy do znalezienia: „historia” po gruzińsku to ისტორია (isty’oria), po rosyjsku „история” (istorija), po ukraińsku „історії” (istorii), po maltańsku „l-istorja”, po włosku „storia”, po rumuńsku „istorie”. A całkiem niemożliwe jest robienie z siebie i ludzi idiotów korzystając z języka niemieckiego, gdzie „historia” to „Geschichte”, niderlandzkiego (geschiedenis), czeskiego (dějiny) czy węgierskiego (történelem).
Na co dzień nie mamy żadnych szlachetnych intencji i słowotwórczej przewrotności w używaniu pojęcia „herstory” przez naszych miłych i niemiłych lewusków czy innych postępaczków, lecz jak najbardziej tępy, ideologicznie sponiewierany i zamaszyście pałkarski sposób i kontekst posługiwania się nie tyle pojęciem „herstory”, co emblematem idiotyzmu „herstory”. A finezja użycia akurat angielskiego zaimka dzierżawczego „his” w kontekście greckiego ιστορία jest mniej więcej taka, jak delikatność i wrażliwość Sławomira Nitrasa.
„Herstory” stało się częścią lewicowego bełkotu, którego użytkownicy w większości nie mają pojęcia, że grecki źródłosłów „historii” nie ma nic wspólnego z angielskim zaimkiem dzierżawczym „his”. I używają go w najbardziej prymitywny sposób z możliwych. Ale w tym wszystkim nie chodzi o sens, rozumienie pojęć czy choćby znajomość języków, lecz zrobienie młotka albo siekiery z czegokolwiek. To samo dotyczy zresztą tzw. feminatywów i wyjątkowo niemądrych określeń transpłciowych. Jak to z „Gazety Wyborczej” z 25 marca 2023 r., gdzie pod zdjęciem znalazł się taki podpis: „Kasiek Gajda, osoba rodzicielska 18-letniego Eden”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/640753-lawina-niszczaca-jezyk-sens-i-zdrowy-rozsadek