Bernard Milski zakładając w 1891 roku „Gazetę Gdańską” i drukując 1 kwietnia 950 egzemplarzy pierwszego nakładu chciał nie tylko dostarczać „nowiny z najbliższej okolicy”.
Chciał, wsparty przez polskiego wydawcę z Poznania, dr. Władysława Łebińskiego, „oddanego robotnika sprawy polskiej”, by nowe pismo, wcześniejsze o trzy lata niż „Danziger Neueste Nachrichten”, dbało o „utrzymanie i rozszerzanie naszego ukochanego języka ojczystego i obyczajów rodzinnych, bo język nasz i mowę swojską dał nam wszechmocny P. Bóg na zachowanie nie na zatratę”.
Chciał, żeby „Gazeta Gdańska” szerzyła „miłość do kraju rodzinnego, żeby się sprzeciwiać wychodzctwu do zamorskich krajów”, żeby zajmowała się „ruchem stowarzyszeń naszych, żeby ich w krainie naszej było najwięcej, a dobrze się rządzących”.
Chciał, by „Gazeta Gdańska” służyła „zachowaniu narodowości naszej przez prawo, oświatę, pracę, oszczędność”.
„W Gdańsku czyli w Polsce”
Bez Westerplatte, bez Poczty Polskiej, bez „Gedanii”, bez „Bratniaka”, bez parafii ks. Komorowskiego, ks. Góreckiego, ks. Rogaczewskiego, wreszcie bez „Gazety Gdańskiej” - polska społeczność niemieckiego, nazistowskiego Wolnego Miasta Gdańska byłaby obdarta z narodowej godności.
W Gdańsku czyli w Polsce, a nie w Gdańsku czyli nigdzie.
Dziś słychać w najbliższej okolicy fałszywy klekot o braku społeczno-kulturowej tożsamości. Ciąg dalszy urzędowej opowieści o złym słowie Polaka. Ślady zbrodni pomorskiej to fundament tej tożsamości, opłacony mordami na naszych dziadkach, babciach, gehennie ich dzieci - naszych rodziców.
„Tu jest przyszłość”.
Tu czyli nigdzie. Tu czyli w regionie, w landzie?
Inna jest wrażliwość wnuka Anny Liebke, korektorki w „Zoppoter Zeitung”, w gazecie ze strefy NSDAP, zarządzanej przez Ericha Tempa, zbrodniarza, twórcę list proskrypcyjnych Polaków Niemcom zbędnych. Inna widocznie niż tych, których bliskich maltretowano i zabijano w Stutthofie, Potulicach, mordowano w Piaśnicy, Szpęgawsku. Gdziekolwiek…
Mówiąc „Przyszłość to Polska” mówimy co innego niż prymitywnie agitując „Tu jest przyszłość”. To nie jest tylko różnica semantyczna.
Kto mówi „Przyszłość to Polska”, nie powie nigdy publicznie: „Panie, z jakiej paki panu w ogóle należą się reparacje wojenne, panie?”
Nie powie, że jakiekolwiek rządy niemieckie w Gdańsku czyli w Polsce mogą być jakimkolwiek błogosławieństwem…
132. urodziny „Gazety Gdańskiej”
Eksponowanie tych konstytutywnych różnic, ich objaśnianie publiczne, czyni 132. urodziny „Gazety Gdańskiej”, jej wejście w 133 rok rok wydawniczy, doświadczeniem unikalnym.
Zobowiązaniem, jak B. Milskiego, do przestrzegania obywateli przed pojawianiem się „zwierząt drapieżnych i chytrych wyzyskiwaczy”.
Tekst ukazał się pierwotnie na portalu: wybrzeze24.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/640707-z-polskiej-paki-132-urodziny-gazety-gdanskiej