„Morawiecki zapowiadał, że przedstawi swoją wizję przyszłości Europy. Ale zamiast skorzystać z okazji, zrobił to, co eurfobowie i populiści lubią najbardziej: postraszył, ponaginał fakty, a na koniec nie zaproponował nic konkretnego” - pisze na łamach „Gazety Wyborczej” Radosław Sikorski, europoseł Platformy Obywatelskiej, były marszałek Sejmu, minister obrony i spraw zagranicznych.
Na kanwie wykładu premiera Mateusza Morawieckiego, wygłoszonego 20 marca na uniwersytecie w Heidelbergu, europoseł Radosław Sikorski opublikował dość kuriozalny artykuł w „Gazecie Wyborczej”, w którym oskarża szefa polskiego rządu o populizm, straszenie i manipulacje. Zarzuca mu, że zamiast wykorzystać prestiżowe spotkanie do promowania interesów Polski, Morawiecki skupił się na przekazie negatywnym, majacym uderzyć w instytucje Unii Europejskiej. Sikorski podzielił się też swoimi osobliwymi spostrzeżeniami na ideę państwa narodowego i integracji europejskiej.
Radosław Sikorski, w znanym politycznym wyjadaczom stylu, najpierw napisał kilka pozytywnych słów pod adresem premiera Morawieckiego, chwaląc zauważenie przez niego jak istotnym partnerem gospodarczym dla Niemiec jest Polska. Docenił również troskę, z jaką Morawiecki wypowiadał się o potrzebie utrzymywania dobrych relacji z naszym zachodnim sąsiadem. Potem zaś następuje cała tyrada zarzutów i oskarżeń.
Reparacje wojenne
Polska nigdy nie otrzymała od Niemiec rekompensaty za zbrodnie II wojny światowej, za zniszczenia wykradziony majątek i skarby narodowej kultury”
— mówił w Heidelbergu Mateusz Morawiecki.
Oczywiście Radosław Sikorski uważa, że premier skłamał, ponieważ Polska otrzymała rekompensatę w postaci Ziem Odzyskanych - „tereny o powierzchni łącznie ponad 100 tys. km kw., w tym Wrocław, jedno z 10 największych miast III Rzeszy”. Zdążył na szczęście zauważyć fakt, że uzyskawszy Ziemie Zachodnie, Polska straciła swoje kresy wschodnie z arcypolskimi ośrodkami kultury jak Wilno i Lwów.
Oczywiście jednocześnie straciliśmy tereny na rzecz ZSRR, ale za to odpowiedzialnych należy szukać w Moskwie. Podobnie jak za reparacje, które również dostaliśmy, ale zostały zawłaszczone przez Związek Radziecki. Wobec Rosji żądań reparacyjnych Mateusz Morawiecki jakoś nie wysuwa
— pisze Sikorski.
Były minister spraw zagranicznych wydaje się, na korzyść swoich twierdzeń, nie zauważać subtelnej różnicy między sytuacją polityczną w Niemczech i w Rosji, skoro dziwi się, dlaczego Polska nie wysuwa roszczeń wojennych w kierunku Moskwy. Zapomniał już chyba jak rząd, którego był ważną częścią, połykał język w sprawie odzyskania wraku samolotu TU-154m - wtedy tłumaczenia zrzucające winę na moskiewski reżim były dla niego wygodne i uzasadnione. Ciekawe swoją drogą, że gdy przychodzi bronić racji niemieckiej polityki, środowisko Platformy Obywatelskiej wykonuje ekwilibrystyczne ruchy, aby tylko nie urazić Berlina, zaś gdy przychodzi do obrony polskich spraw, nie są oni już tak zaradni i pomysłowi.
Koślawa koncepcja suwerenności
Radosław Sikorski użył w kierunku polskiego premiera starego arsenału zarzutów, który wykorzystują politycy o liberalno-lewicowej proweniencji, gdy chcą uderzyć w swoich konserwatywnych oponentów.
Morawiecki straszył konsumpcjonizmem, technokracją, centralizmem, elitami - słowem: wszystkim tym, czym populiście straszyć lubią. I ostrzegał, że Unia Europejska odbierze nam państwa narodowe
— zauważa Sikorski.
Polityk PO przytacza, odwołujące się do historii słowa premiera Morawieckiego, że „walka polskiej opozycji z ustrojem komunistycznym to była walka o suwerenność”. W tym miejscu, Sikorski opisuje jak rozumie suwerenność we współczesnym świecie, oczywiście jest to krańcowo odległe od idei polskiego rządu. Pisze on, że Polska ze swej odzyskanej suwerenności skorzystała, głównie po to, aby dołączyć do zachodnich struktur euo-atlantyckich. Sama obecność w nich to ma być, według Sikorskiego, źródło największego prestiżu państwa i choćby te instytucje zachodnie miały ustanawiać swoje prawodawstwo w Polsce, to Polacy sami się na obecność w UE zgodzili. Pomijając fakt, że Unia Europejska nieustannie rości sobie pozatraktatowe prawa do ingerowania w polskie życie publiczne, to sama koncepcja, że rezygnacja z suwerenności narodowej i pozbycie się kompetencji przez państwo - jeśli tylko decyzja ta następuje w sposób wolny, jest w porządku, zakrawa o kuriozum. W ten sposób osiemnastowieczny filozof John Locke tłumaczył prawo do niewolnictwa, jeśli tylko człowiek wolny, w sposób nieskrępowany zdecyduje się czy też odsprzeda swoją wolność za odpowiednią cenę.
Radosław Sikorski kontynuuje ten wątek dobitnie twierdząc, że Mateusz Morawiecki straszy tym, że „Unia zastąpi państwa narodowe biurokratyczną machiną oraz centralistyczną strukturą”. Były szef MON w rządzie PiS uważa z przekonaniem graniczącym z pewnością, ze w Unii Europejskiej nikt nie chce nam ograniczać suwerenności, ani kompetencji państw narodowych. W szyderczym toni zauważa, że jeśli biurokraci są tym zagrożeniem, to przecież unijny komisarz rolnictwa Janusz Wojciechowski też jest częścią tego układu, zaś wybrana głosami polskimi Ursula von der Leyen rządzi Komisją Europejską. Oczywiście wszystko można spłycić i zredukować do absurdu, ale nie uda się na dłuższą metę ukryć tego, jaką przewagę w strukturach europejskich - komisjach, podkomisjach, zespołach czy po prostu w głosach ważonych w Parlamencie Europejskim mają biurokracji, dziwnym trafem pochodzenia niemieckiego, bądź działający dla interesu Berlina. Najlepszym przykładem jest tu ostatnie rozporządzenie w sprawie aut spalinowych i bezemisyjnego paliwa.
Sikorski „nie czuje” państwa narodowego
Polityk Platformy Obywatelskiej kwestionuje w swoim artykule przekonanie premiera Morawieckiego, że „jedynie państwa narodowe mogą odpowiedzieć na wielkie współczesne wyzwania”. Tutaj Sikorski powołuje się na słowa premiera, który stwierdził, że tylko państwa narodowe były fundamentem ochrony zdrowia w czasie pandemii COVID-19 i rzecz jasna, poddaje je krytyce. Według byłego szefa polskie dyplomacji „ceny szczepionek negocjowała w imieniu nas wszystkich Komisja Europejska i dobrze na tym wyszliśmy. W przeciwnym wypadku groziła nam bezwzględna konkurencja pomiędzy państwami, która przełożyłaby się na wzrost cen i w której Polska byłaby na gorszej pozycji niż państwa bogatsze.
To powiedział człowiek, który sam uważa się za liberała. Trzeba zwrócić na to uwagę raz jeszcze - konkurencja, także między państwami narodowymi, spowodowałaby nie spadek, ale wzrost cen i Polska byłaby w gorszej sytuacji. Pomijając fakt, że brak ‘wolnej ręki” państw narodowych w doborze środków medycznych, zamienników itd. spowodował braki na rynku medycznym, to koncepcja integracji europejskiej, głoszona przez Sikorskiego jest w całej swojej niedorzeczności błędna. Oto rezultaty w bilansie handlowym, pomijając czy pozytywne czy negatywne, mają być według Sikorskiego jedynym czynnikiem wpływającym na suwerenność państw.
Morawiecki tymczasem tworzy przedziwną konstrukcję - próbuje przekonać, że Unia Europejska, aby była silniejsza, powinna być… słabsza. Stwierdza, że UE musi być gotowa na przyjęcie nowych państw, ale też (…) na częściowe ograniczenie swoich kompetencji
— zauważa Sikorski.
Zatem według niego, jeśli - dajmy na to - Związek Radziecki osłabiłby swoje centrum i postanowił zliberalizować system, to nie odbyłoby się to w zgodzie z interesem krajów, które na Związek Radziecki się składały. Przecież wspólna, radziecka ojczyzna doznałaby straty, a jej centrum by osłabło. To oczywiście przykład „z przymrużeniem oka”, ale chyba taki jest tok rozumowania Radosława Sikorskiego - im bardziej spęta się państwa narodowe i podsyci unijny centralizm - tym dla wszystkich będzie lepiej.
Zarzuty o pro-rosyjskość
Choć zarzuty pod adresem rządu PiS o sprzyjanie rosyjskim wpływom w Europie, w kontekście działań w sprawie wojny na Ukrainie i wcześniej, brzmią niedorzecznie i śmiesznie, to jednak były marszałek Sejmu zamieścił je w swoim artykule, opublikowanym w „Gazecie Wyborczej”. Po raz kolejny, ważny polityk Platformy Obywatelskiej dokonuje dziwacznej egzegezy spotkań polityków PiS z partiami europejskiej prawicy jak francuski Front Narodowy, hiszpańska VOX czy partia premier Meloni, aby uwiarygodnić tezę, jakoby PiS był partią prorosyjską i miał prorosyjskich przyjaciół w Europie. Przytacza on tu spotkania europejskich partii konserwatywnych i eurorealistycznych w Madrycie i Warszawie, w duchu w jakim TVN relacjonowała te międzynarodowe wydarzenia.
Polityk PO wskazuje jaka recepta jest najlepsza dla współczesnej integracji europejskiej w kontekście rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Ponadto, o czym świadczy fakt, że pomysł wspólnego szczytu z Putinem udało się zablokować? Moim zdaniem o tym, że europejskie mechanizmy działają, a mniejsze kraje są w stanie powstrzymywać działania większych, jeśli tylko stworzą odpowiednią koalicję. Czy ten mechanizm mógłby działać lepiej? Owszem, ale na pewno nie poprzez osłabienie, tylko wzmocnienie Unii! Instytucje unijne są narzędziem ochrony interesów mniejszych państw przed zakusami większych
— przekonuje Sikorski.
Opinia ta, stoi chyba w najbardziej rażącej niezgodzie z rzeczywistością w Unii Europejskiej. Przecież to instytucje brukselskie nieustannie starają się przejmować kompetencje traktatowe państw członkowskich, dążąc do ograniczenia ich wpływu na zmiany w samej Unii. To koncert wielkich państw w Unii Europejskiej, w szczególności Niemiec i Francji, i ich pobłażliwa względem Putina polityka spowodowały kryzys na wschodzie, kóry teraz w największej mierze spadł na Ukrainę i mniejsze państwa UE z nią sąsiadujące. Nie wspominając już o całej sprawie Nord Stream 2, tendencja polityków Platformy do domagania się centralizacji i zwiększenia kompetencji UE wprost proporcjonalnie do problemów, które ta centralizacja generuje, wydaje się być ślepym powielaniem poglądów zachodnioeuropejskich liberałów.
Sikorskiego świat czarno-biały
Europoseł Platformy Obywatelskiej krytykuje również pogląd Mateusza Morawieckiego, wedle którego „o polskiej polityce zagranicznej decydują w demokratycznych wyborach polscy obywatele - ludzie, dla których agresywny sąsiad jest realnym problemem. Nie są to ludzie, którzy żyją tysiące kilometrów dalej”.
Sikorski chciałby, jak wynika z artykułu w „Wyborczej”, aby polityka zagraniczna i obronna była o wiele lepiej skoordynowana i zcentralizowana w Unii Europejskiej. Twierdzi on, że jeśli będziemy patrzeć tylko na nasze narodowe partykularyzmy, to doprowadzimy do sytuacji, w której np. kraje nie będące w strefie zagrożenia rosyjskimi wpływami, mogą egoistycznie nie chcieć łożyć na wspólną polityke obronną i przeciwdziałanie tym zagrożeniom.
Pamiętajmy, osłabienie instytucji wspólnotowych oznacza, że polski rząd nie będzie się musiał oglądać na innych. Ale oznacza też, że inni nie będą musieli oglądać się na nas!
— grzmi z łam „Wyborczej” Radosław Sikorski.
Całe to straszenie Sikorskiego rozbiciem europejskiej jedności, która i tak jest chwiejna, w sprawie bezpieczeństwa nie ma raczej większych podstaw. Sojusz NATO nie zginie i nie zginie jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki Unia Europejska. We współczesnym, zglobalizowanym świecie, skutki wojen odczuwalne są po drugiej stronie globu - wszyscy mają większy czy mniejszy interes w utrzymywaniu stabilnego ładu światowego, tym bardziej w Europie. Radosław Sikorski najwyraźniej nie zauważa, że polityka UE polega na meandrowaniu, wypracowywaniu kompromisów, zaś były szef polskiej dyplomacji domaga się załatwienia wszystkich problemów poprzez środki, które stworzą jednolitą architekturę bezpieczeństwa i dyplomacji w Europie. Tutaj powracamy więc do rozważań Sikorskiego na temat suwerenności. która w momencie stworzenia europejskiej armii czy nawet skoordynowanego dowództwa sił zbrojnych, mocno by ucierpiała.
Morawiecki chciałby, aby Europa robiła równocześnie mniej i więcej, żeby ograniczała swoje kompetencje, ale budowała wspólny system gospodarczy i solidarnie walczyła z rajami podatkowymi
— twierdzi Sikorski.
Tę narrację można też odwrócić - Radosław Sikorski widzi świat w sposób czarno-biały - albo państwa narodowe poddadzą się centralizacji UE, albo Unia upadnie, bo nie może istnieć, gdy nie zawłaszcza najistotniejszych kompetencji państw członkowskich, a jej instytucje nie są jedynym i najważniejszym punktem odniesienia dla europejskich stolic.
Podsumowując, Radosław Sikorski wyłożył w swoim artykule wszystkie koncepcje, które od lat przyświecają politykom Platformy Obywatelskiej, jak również lewicowo-liberalnym elitom Unii Europejskiej. Utożsamia on interes zcentralizowanej Unii z interesami państw narodowych i każde odstępstwo od tej linii jest traktowane jako unijny rewizjonizm, groźny dla bezpieczeństwa, dobrobytu i współpracy międzynarodowej. Idee te nie wytrzymują jednak zderzenia z rzeczywistością, o czym przekonujemy się każdego dnia.
CZYTAJ TEŻ:
pn/Gazeta Wyborcza
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/640544-czy-leci-z-nami-pilot-sikorski-atakuje-wystapienie-premiera