Dlaczego Donald Tusk kłamie w sposób, który nie miał precedensu w polskiej polityce? Dlaczego mówi, że nie mówił, że bariera na granicy polsko-białoruskiej nie powstanie, choć mówił, i można to sprawdzić w pół minuty? Dlaczego twierdzi, że to on pierwszy proponował Norwegom budowę Baltic Pipe, choć są wypowiedzi, w których uśmiercał ten kluczowy dla Polski projekt? Dlaczego - jak wykazał Marek Pyza na łamach „Sieci” - w czasie jednego spotkania potrafi minąć się z prawdą kilkanaście razy?
Z pewnością uważa, że dla zwycięstwa może i musi zrobić wszystko, a skoro kłamstwa przybliżają go do sukcesu, to trzeba sięgać i po to narzędzie. A że część mediów wypomni, wyliczy, złapie za rękę? Widocznie sądzi, że większość wyborców jednak się nie dowie, ponieważ wspierający go główny nurt medialny tematu Tuska kłamiącego jak z nut nie podejmuje. Zapewne owi niezależni, arcydemokratyczni i konający z miłości do pluralizmu dziennikarze uważają, że to nieciekawe.
Ale jest i jeszcze jeden powód. Otóż Tusk nigdy nie miał sprecyzowanego, głęboko osadzonego światopoglądu. On wybiera sobie z półki to, co uważa za słuszne. Gdy w Polsce była moda na konserwatyzm, był konserwatystą, nawet ołtarzyk postawił. Gdy objął władzę, unikał jakichkolwiek jasnych deklaracji w sferze swoich poglądów, mówił to, co w danej chwili miało lepsze branie. W Europie był klasycznym chadekiem złamanym przez presję lewicy, a teraz w Polsce próbuje imitować solidaryzm PiS, połączony z agresją przeciwko tradycyjnym wartościom. Ta skrajna, postmodernistyczna elastyczność to bardzo charakterystyczna cecha Tuska. Do niczego nie wydaje się przewiązany, a przynajmniej nie do spraw, które na różnych etapach swojej kariery stanowiły jego maskę. Nawet dla tak zdolnego manipulatora, w perspektywie lat, to jednak bieg przez płotki, w czasie którego nie sposób się nie potknąć, nie sposób nie stracić równowagi. Szczególnie w czasach, gdy mamy w Polsce media, których szarm Tuska nie rusza. Gdy przychodzą konkrety i szczegóły - a tych jest sporo w czasie spotkań z aktywem - przychodzą i wpadki, a za nimi kłamstwa. I to właśnie przytrafiło się Tuskowi, i to w sposób spektakularny. Został złapany nie na jakimś naciąganiu, nadinterpretacji, ale na twardym kłamstwie. I to nie raz. I to będzie się za nim ciągnęło w tej kampanii. Nawet w polskiej polityce za tak wielką kompromitację jest cena. Może nie przesądzająca, ale jednak bolesna, dotkliwa, kosztowna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/640463-dlaczego-tusk-klamie-czy-to-tylko-poczucie-bezkarnosci