„Donald Tusk kreując emocje zwalnia się z odpowiedzialności za swoje słowa, nie musi rzeczowo odpowiadać na pytania, które są dla niego bardzo niewygodne. Pacyfikuje te pytania figurami retorycznymi. Jego anty-PiS to wyścig z innymi partiami opozycyjnymi na radykalizm” - ocenia aktywność lidera PO na Śląsku w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, historyk KUL.
wPolityce.pl: Mamy kolejne wypowiedzi lidera Platformy Obywatelskiej w ramach jego spotkań z wyborcami na Śląsku. Jak Pan je ogólnie ocenia?
Prof. Mieczysław Ryba: Donald Tusk zdaje sobie sprawę z ilości wyborców na Śląsku, stąd ten jego objazd. Zdaje sobie sprawę, że nie jest tam mocny. Platforma ma na tym terenie zły wizerunek po niegdysiejszych konfliktach z górnikami i Tusk próbuje to zmienić, w jakikolwiek sposób ten wizerunek ocieplić. W tle pojawiają się jakieś propozycje programowe, natomiast to, co jest konsekwentne, to retoryka antypisowska i grzanie emocji a to w kontekście śmierci Pawła Adamowicza, a to samobójstwa syna posłanki itp.
Kiedy słucha się tych wystąpień i „rozmów z Polakami”, nasuwa się wiele pytań. To np. czy Tusk naprawdę wie, co robi spotykając się z ludźmi po to, by ich – i ich inteligencję – obrażać. Robi to nawet kiedy dostaje proste pytanie o to, czy będzie dotrzymywał obietnic przedwyborczych lub kiedy wypomina mu się jego pewność, że zapora na granicy z Białorusią nigdy nie zostanie wybudowana.
Jeśli Tusk polemizuje z pytającymi lub wręcz wchodzi z nimi w konfrontację, w sposób naturalny pojawiają się emocje. Ona są nie tylko między politykami, ale i między wyborcami. Tusk kreując emocje zwalnia się z odpowiedzialności za swoje słowa, nie musi rzeczowo odpowiadać na pytania, które są dla niego bardzo niewygodne. Pacyfikuje te pytania figurami retorycznymi. To jest jego metoda. Generalnie jego metodą jest rozgrzewanie pisowsko-platformerskiej wojny politycznej do czerwoności.
Aby stworzyć swoisty duopol PiS-PO?
I aby nie było już miejsca na inne partie opozycyjne, które miałby wybrać antypisowski elektorat. Żeby cały ten elektorat skumulował się na Platformie Obywatelskiej.
Czy Tusk nie popada jednak w obłęd, choćby w sytuacji, kiedy zarzeka się, iż nigdy nie twierdził, że mur na granicy polsko-białoruskiej nie powstanie? Innym razem wśród antykościelnej retoryki poucza, że każdy, kto poważnie traktuje Dekalog i wierzy, że Opatrzność Boża wspiera dobro, nie może głosować na PiS. To obłęd czy jednak cynizm?
Cynizm do entej potęgi. Wydaje się, że lata w Brukseli i doświadczenia powrotu doprowadziły do tego, że Tusk już nie bardzo się liczy ani z racjonalnością, ani ze świętościami. Tak jest także kiedy z jednej strony wzywa do swobody aborcji, a z drugiej – powołuje się na Dekalog, gdzie mamy przykazanie „nie zabijaj”. To przypomina jeden wielki chaos, z mnóstwem sprzeczności, ale tu nie chodzi o nic innego, jak tylko o budzenie emocji skupiających uwagę na PO kosztem innych partii opozycyjnych. Wtedy sprzeczności nie przeszkadzają.
Jednak Tusk ogłosił, że odpuszcza PSL-owi i Polsce 2050 i pogodził się z istnieniem tej koalicji.
Nie przestaje jednak wzywać do jednej listy. Chodzi mu szczególnie o partię Szymona Hołowni, by oskubać go z tych resztek, które mu jeszcze zostały, ponieważ PSL ma stój stały elektorat. To, że on mówi, że nie będzie tej koalicji atakował, to nie znaczy, że nie atakuje.
W niedawnym wywiadzie dla wPolityce.pl Władysław Teofil Bartoszewski wypomniał Tuskowi otwarcie jego sugestie naruszające Konstytucję RP. Obecnie dotyczy to zapowiedzi usunięcia ze stanowiska prezesa NBP Adama Glapińskiego i części sędziów z Trybunału Konstytucyjnego. A wcześniej była także m.in. zapowiedź likwidacji krytykujących Tuska kanałów telewizji publicznej.
Wydaje się, że w PSL są dwa nurty: jeden bliższy Kosiniakowi-Kamyszowi, który jest bardziej jednoznaczny gdy chodzi o przyszły sojusz. Drugi z kolei, prezentowany np. przez Marka Sawickiego, rozważa ewentualny sojusz z prawicą i widzi w Tusku zagrożenie dla PSL i innych bytów na opozycji. I to się w różnych wypowiedziach, jak ta Bartoszewskiego, wyraża.
Tusk nie przestaje przekonywać, że anty-PiS to najbardziej pozytywny program PO. Czyli nadal nie ma niczego innego do zaproponowania w swoim programie?
Wciąż chodzi o to samo: anty-PiS to wyścig z innymi partiami opozycyjnymi na radykalizm. Trzeba powiedzieć, że Tusk – niezależnie od ich oceny - tu i ówdzie wrzuca różne socjalne pomysły, jak mieszkanie z 0 proc. kredytem, „babcine”, czterodniowy dzień pracy czy 20 proc. podwyżki dla każdego. O tych pomysłach wkrótce po ich ogłoszeniu zapominamy choćby dlatego, że wydają się one kompletnie nie pasujące do liberalnego wizerunku Platformy.
Wiarygodność Donalda Tuska w tym względzie jest strasznie niska, nie przeszkadza mu to jednak próbować. Inflacja tych pomysłów - gdzie Tusk wchodzi na teren PiS mający z kolei dużą wiarygodność w tym zakresie ze względu na zrealizowane programy - jest bardzo duża. Szarpie, jak tylko może. Próbuje wszystkiego.
Widzę tu podobieństwo do Romana Giertycha, który także nerwowo wrzucał codziennie coś nowego testując, co dziadziała. Bo też sytuacja Donalda Tuska nie jest wesoła. Wydawało się, że na wiosnę - kiedy mamy szczyt inflacji, podwyżki cen węgla i gazu, wojnę na Ukrainie - sondaże będą łaskawsze dla Platformy. A jednak tak się nie dzieje.
Myślę także, że Tusk boi się, że w końcu zaplecze medialne PO zacznie wymuszać, by na czele stanął Rafał Trzaskowski, a nie on. Także stąd nerwowe z obiektywnego punktu widzenia ruchy, które, w tle, mają wykańczać konkurencję na opozycji. Chociażby ostatni sondaż „Gazety Wyborczej” pokazuje, jaka intencja za tym stoi.
Warto zapytać o Konfederację. Coraz więcej się o niej mówi, ma swoje do 10 proc. sondażowego poparcia. Będzie przed wyborami języczkiem u wagi?
Może tak być. Ona skupia nie tylko mocno prawicowy elektorat. Tam się wyeksponowały dwa nazwiska młodych działaczy: Bosaka i Mentzena. Oni nieco odsunęli medialnie Korwin-Mikkego i Brauna. To dla niedawnego elektoratu Hołowni, który miał być nowym odkryciem itd., zaczyna być atrakcyjne. Być może trochę dawnego, liberalnego elektoratu Platformy do siebie przekonają, np. przedsiębiorców liczących na kwestie większej wolności gospodarczej, a nie na transfery socjalne.
Coś nowego wizerunkowo zawsze przyciąga. Natomiast Hołownia, który się skleja z PSL-em? Na czym polega ta jego nowość? Tusk, który obecnie staje się wręcz socjalistą gospodarczym? Myślę, że drobni przedsiębiorcy, którzy mieli nadzieję w Platformie, już tę nadzieję tracą.
Moim zdaniem w zaskakująco dobrych notowaniach Konfederacji nie ma przypadku. Ten trend może być dość stały.
Sławomir Mentzen znajdzie zwolenników, pociągnie za sobą elektorat, kiedy deklaruje, że „Tusk mu może skoczyć tam, gdzie Morawiecki go może pocałować”?
Tych starszych, dojrzałych, doświadczonych – oczywiście nie, może nawet ich zrażać. Jednak młodych ludzi – już tak. Pamiętajmy, że ta partia celuje w elektorat młody, użytkowników Tik-Toka, smartfonów itd.
Proszę pamiętać, jaki ekscentryczny w swoich wypowiedziach był chociażby Paweł Kukiz, który zagospodarowywał te kilkanaście procent elektoratu. Jego błędem było sklejenie się z PSL-em i zobaczmy, co się z nim stało? To samo Hołownia – traci na tym połączeniu. Ponieważ nie jest antyTuskiem, a jest w tym samym elektoracie i tej samej ideologii, powinien pokazywać, jak bardzo Tuska krytykuje, a nie go chwalić. Że chwali – to go wykańcza, a ratuje się przyłączeniem do najbardziej establishmentowej partii, jak w Polsce jest. I Hołownia, który miał być nowym Kukizem, tylko bardziej na lewo, gaśnie. Tak nie jest z kolei ze wspomnianymi Bosakiem i Mentzenem – ta sama partia. Ci sami działacze, tylko dwóch nowych liderów, którzy do młodzieży przemawiają. To widać w sondażach, zwłaszcza w męskiej części młodego pokolenia, gdzie ci dwaj mają dosyć wysokie poparcie.
Rozmawiał Radosław Molenda
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/639948-nasz-wywiad-prof-ryba-ocenia-aktywnosc-tuska-na-slasku