Jako premier rządu państwa frontowego, odgrywającego kluczową rolę w powstrzymywaniu morderczych planów Putina, szef PO byłby katastrofą.
Chyba nie zdajecie sobie sprawy, że spotykamy się tu nie tylko z byłym premierem Polski, ale z jednym z największych polityków na świecie – zagaił mężczyzna z Czeladzi (sam tak o sobie powiedział) podczas spotkania z Donaldem Tuskiem w Sosnowcu. „Jeden z największych” odpowiedział, że jest tym bardzo wzruszony. Ale nawet to wzruszenie nie sprawi, że mu „odbije”. W tournée Donalda Tuska ten przejaw megalomanii to tylko zabawna aberracja. Znacznie gorsze jest to, co „jeden z największych” proponuje Polakom podczas tego tournée. Jak postrzega rzeczywistość i co mogłoby wynikać z jego powrotu do władzy.
Jedynym problemem „jednego z największych” jest rządzące Prawo i Sprawiedliwość oraz Jarosław Kaczyński. Rzeczywistość dla Tuska nie istnieje. A najbardziej nie istnieje to, co dla Polski najbardziej niebezpieczne, czyli agresja Rosji na Ukrainę, stanowiąca dla nas ogromne zagrożenie. Ale nie dla Tuska. Można to zrozumieć, gdy się pamięta, że Rosja i Putin to dla przewodniczącego Platformy Obywatelskiej właściwie fascynacja. Poczynając od jego pierwszej wizyty w Moskwie w roli premiera (w lutym 2008 r.) przez reset, „dobrą” rosyjską ropę i gaz, uznawanie rosyjskiego kapitału za tak samo dobry jak każdy inny, bliskość i zrozumienie okazywane 1 września 2009 r. na sopockim molo po słynne piąstki i oddanie widoczne w spojrzeniu wieczorem 10 kwietnia 2010 r. na pobojowisku w Smoleńsku.
Nie jest niczym zaskakującym, że Tusk nie budził w Rosji żadnych negatywnych reakcji: jako premier RP, jako przewodniczący Rady Europejskiej, jako szef Europejskiej Partii Ludowej, jako szef Platformy Obywatelskiej. To był i jest „nasz człowiek w Warszawie”. Źli i atakowani są prezydent Andrzej Duda, prezes Jarosław Kaczyński, premier Mateusz Morawiecki, ale nie Donald Tusk. A sojusznik Putina, białoruski satrapa Aleksander Łukaszenka, wręcz czeka na powrót Tuska do władzy.
„Jeden z największych” został przez Putina, jego służby i jego propagandę kompletnie obezwładniony, skoro w politycznej aktywności Tuska wojna przeciw Ukrainie (i całemu Zachodowi, w tym Polsce) praktycznie nie istnieje. Kreml takie osoby traktuje jak swoje aktywa, a nie przeciwników. A najciekawsze jest to, że Tusk nie dostrzega zagrożeń i wpływu wojny na polską gospodarkę, na inflację, na nastroje społeczne, na przyszłość młodego pokolenia, o które podczas swego tournée tak się podobno troszczy.
Tylko człowiek, który przez lata nie widział w Rosji żadnego zagrożenia (chyba nadal nie widzi) i odegrał w Smoleńsku rolę wyjątkowo użytecznego „pacana” (to określenie jest cytatem z brytyjskiego „The Sun”) może uprawiać politykę tak, jakby nie było wojny, nie było Rosji, nie było Putina, nie było ogromnych zagrożeń dla Polski. To wszystko istnieje, a „jeden z największych” pozostaje w sielankowym nastroju, burzonym wyłącznie przez PiS i Jarosława Kaczyńskiego.
Ciarki przechodzą po plecach, gdy wyobrazić sobie, że sytuacja na wschodzie się zaostrza, zagrożenia dla Polski stają się radykalne, a na czele rządu stoi człowiek kompletnie obezwładniony, wyłączony, zachowujący się tak, jakby oglądał jakiś film. Ktoś taki w państwie frontowym, najważniejszym w Europie, gdy chodzi o rolę w pomaganiu Ukrainie, byłby najwspanialszym prezentem, jaki Putin mógłby sobie wymarzyć. Tym bardziej że nie można mieć złudzeń, iż wszystkie rozmowy z Putinem w cztery oczy zostały nagrane. Że na Łubiance mają takie dossier „jednego z największych”, iż można przebierać w materiałach nadających się do wykorzystania.
Nie to, żeby wszystkie sprawy, którymi Tusk zajmuje się podczas swego tournée były dla Polaków kompletnie nieważne. Chodzi o to, że zajmowanie się nimi nie zmienia statusu „jednego z największych” jako człowieka absolutnie dla Polski groźnego. Właśnie przez to, jaki ma problem z Rosją i Putinem, jak się zachowuje podczas wojny, jak działał będąc premierem RP i przewodniczącym Rady Europejskiej. W tym sensie Tusk to tykająca bomba. Wszystko inne schodzi na dalszy plan. Bo ta bomba tyka w sprawach dla Polski i Polaków najważniejszych.
„Jeden z największych” celowo zajmuje się kwestiami socjalnymi, flirtuje z kobietami, młodzieżą, seniorami, żeby przykryć sprawę fundamentalną, czyli to, że się nie nadaje na premiera Polski. Wcześniej też się nie nadawał, ale jako szef rządu państwa frontowego, odgrywającego kluczową rolę w powstrzymywaniu morderczych planów Putina byłby katastrofą. A jeśli nie zdaje egzaminu w tak fundamentalnej sprawie i pamięta się o tych taśmach z rozmowami oraz o tym dossier na Łubiance, to wniosek może być tylko jeden: nie ma większego nieszczęścia, większego zagrożenia, większej kompromitacji niż Donald Tusk wracający do władzy. Wracający w czasie, gdy rozstrzygał się będzie nie tylko los Ukrainy, ale też Polski, Europy i świata. Nie ma osoby, która pod koniec 2023 r. powinna być dalej trzymana od władzy w Polsce, niż „jeden z największych”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/639926-tusk-powinien-byc-trzymany-z-dala-od-wladzy