Studenci tracą motywację do stawiania sobie ambitnych zadań, skoro mądrościom prof. Markowskiego może dorównać przeciętna ciocia Klocia na imieninach.
Bez mądrości prof. Radosława Markowskiego chodzilibyśmy jak … (Maciej Rybiński wpisałby tu słowo zaczynające się od poj…). Mądrości jest tyle w każdej wypowiedzi profesora, że można by nimi obdzielić całą Platformę Obywatelską. Tym razem odpowiadał na pytania Roberta Mazurka (24 marca 2023 r. w RMF FM) i zastrzegał, że w zasadzie nie wygłasza opinii, a jedynie pokazuje obiektywne liczby i dane. A jak obiektywne, to nikt nie podskoczy.
Do obiektywnych źródeł danych profesor socjologii i politologii Markowski zaliczył kilkanaście rankingów, np. dotyczących wolności mediów, „doing business” czy „varieties of democracy” autorstwa ourworldindata.org (tu chodzi o „electoral democracy”, „liberal democracy”, „partcipatory democracy”, „deliberative democracy”, „egalitarian democracy”). I podobno „wszędzie Polska, i to nie jest moja opinia, to są światowe organizacje rzetelnie badające różne stany rzeczy, i wszędzie w ośmioleciu zjechaliśmy z bardzo wysokich pozycji na bardzo, bardzo niskie”.
Najzabawniej jest z rzetelnością, szczególnie rankingów dotyczących „wolności mediów”. Ranking w tej dziedzinie prowadzi nabuzowana ideologicznie (postępowo oczywiście) organizacja Reporterzy Bez Granic, znana z tego, że nie ma tam reporterów, za to dane czerpie z ankiet wysyłanych do przyjaciół i znajomych królika, którzy mają tak pojemne kapelusze, że zawsze wyciągną z nich słuszne wnioski. Oczywiście zgodne z oczekiwaniami reporterów (rycerzy) postępu.
Równie zabawne są dane (też wyciągane z kapelusza w ramach zabawy organizacji Our World in Data) dotyczące np. praw człowieka. Polsce przydzielono wskaźnik 0,82 (ideałem jest 1,0), podobnie jak Boliwii, RPA, Timorowi czy Bośni i Hercegowinie. Żeby było jeszcze zabawniej, lepsze od Polski są Ghana, Gujana, Panama, Senegal, Armenia, Albania (0,88), Peru, Mongolia i Bułgaria (0,87), Węgry (0,83), a tuż za Polską są Benin i Kosowo (0,81). Gdzież Polsce do takich imperiów praw człowieka jak Szwecja (0,97), Niemcy, Belgia i Dania (0,95), Dominikana, Gruzja, Argentyna czy Rumunia (0,90).
Radosław Markowski jako naukowiec powinien wiedzieć, że nie ma większego popapraństwa jak rankingi dotyczące rzeczy w zasadzie niewymiernych, szczególnie odnoszących się do różnych wolności. Sam byłem w Waszyngtonie świadkiem powstawania rankingu wolności prasy organizacji Freedom House i większego dziadostwa oraz ekwilibrystyki nie widziałem. Lepiej wychodzi powoływanie się na „obiektywne” źródła niż subiektywne oceny, tylko nawet w Polsce jest mało tak „porąbanych” naukowców, żeby byli w stanie przebić niedorzeczności owych obiektywnych rankingów.
Jak już prof. Markowski pochylił się nad „danymi”, to zaskakujące jest to jego zdanie, że „młode pokolenie nie zdaje sobie sprawy, co ten rząd [Zjednoczonej Prawicy] im szykuje, jeśli chodzi o jakość uniwersytetów”. Gdybym był złośliwy, przytoczyłbym najnowszy ranking uczelni brytyjskiego dziennika „The Times”. I tam najwyżej z Polski, czyli w czwartej setce jest Wrocławski Uniwersytet Medyczny, najstarsza polska uczelnia - Uniwersytet Jagielloński - jest sklasyfikowana na miejscach 601-800, zaś Uniwersytet Warszawski na miejscach 801-1000. Nie będę złośliwy, choć ranking „Timesa” jest jakieś milion razy bardziej obiektywny niż rankingi wolności prasy. To prof. Markowski i jego akademiccy koledzy odpowiadają za nędzę polskich uniwersytetów i tu już nic nie trzeba „szykować”. Młodzi są i będą w czarnej …
Gdy już prof. Markowski pobawił się „obiektywnymi” danymi i stanami rzeczy, zajął się tym, co lubi najbardziej, czyli wybrzydzaniem na to, jak okropna jest Polska pod rządami Zjednoczonej Prawicy. Stwierdził na przykład prof. Markowski:
Jak moi koledzy z zagranicy przyjeżdżają do Polski i mówią po niemiecku, to dostają po pysku tutaj w Warszawie. To jest wstyd.
To oczywiście karygodne i okropne, tylko w szczegółach nic się nie zgadza. Pobity został (8 września 2016 r.) nie zagraniczny kolega (on tylko widział pobicie), lecz towarzyszący mu polski profesor.
Sprawca, 45-letni Piotr R., został zatrzymany w areszcie i przez sąd skazany. I nie był to żaden przeciętny mieszkaniec Polski, tylko recydywista sześciokrotnie karany, m.in. za oszustwo, kradzież z włamaniem i wprowadzanie w obieg sfałszowanych pieniędzy. W sądzie stwierdził: „Piję alkohol w dużym stopniu. Nie wiem, czy nałogowo”, co ma o tyle znaczenie, że zaczepiając mężczyzn rozmawiających po niemiecku był „nawalony”, jak w czasach PRL osobowy do Grójca. Nieważne, było przestępstwo, a za nie kara. W Niemczech łatwo byłoby znaleźć sto razy więcej takich przypadków, a profesorowie socjologii raczej nie wyciągają z tego takich wniosków, jak Radosław Markowski.
Nie obeszło się bez wielkiego odkrycia.
Nie mieliśmy nigdy w Polsce partii, która tak jak PiS miałaby poparcie skrzywione w stosunku do struktury społecznej. Dwie trzecie to są osoby powyżej 60 roku życia, dwie trzecie ci, którzy są na emeryturze lub rencie. Także dwie trzecie ludzi z wykształceniem podstawowym głosuje na PiS
— zdiagnozował profesor elektorat partii Jarosława Kaczyńskiego.
Znowu powołał się na „obiektywne” dane. Ale gorszy jest tu rasizm, a przynajmniej dyskryminacja: konstytucja gwarantuje wszystkim równe prawa. Nawet gdyby tak było, jak mówił prof. Markowski, głosy osób gorzej wykształconych i starszych nie są w niczym gorsze od głosu prof. Markowskiego, reżyserki Agnieszki Holland czy aktorki Mai Ostaszewskiej.
Prof. Markowski ma też kłopot z oceną dokonań polityków. Powiada:
On [Jarosław Kaczyński] nie stanie wokół Adenauera, de Gaulle’a, Olofa Palme czy Roosevelta, którzy wymyślali wielkie deale. On natomiast opanował do perfekcji, wraz ze swoimi „Bielanami” i otoczką spryt polityczny.
Adenauer to nie tylko wielkie deale, ale otwarcie wrót do administracji państwowej dla nazistów i zbrodniarzy wojennych. Roosevelt to „zdrajca” sprawy polskiej w Teheranie (w 1943 r. ) i w Jałcie (w 1945 r.), który sprzedał nas Stalinowi. I zdrajca sprawy żydowskiej, który o losie mordowanych Żydów wiedział dostatecznie dużo od Jana Karskiego, żeby coś z tym zrobić, a nie zrobił nic. A De Gaulle to dopiero spryciarz, bo mimo Francji Vichy i nędznego jak na potencjał udziału w wojnie, i to tylko „wolnej Francji”, zapewnił swojemu krajowi status mocarstwa i własną strefę okupacyjną, choć sto razy bardziej należała się ona Polsce. Z kolei Olof Palme to naiwniak, którego Sowiety niemiłosiernie wykorzystywały jako sympatyka Ruchu Państw Niezaangażowanych i gorliwego przeciwnika „amerykańskiego imperializmu”. Bez przesady zatem.
Profesor Markowski traci resztki powagi i zdrowego rozsądku, gdy zamienia się w Romana Giertycha mówiąc:
Sprycik tego pana z Żoliborza polega na tym, że tam są teczki i nikt nie dostanie żadnego stanowiska, jeśli albo nie jest nikim, albo nie ma na niego haka.
Ta głęboka myśl jest kompromitująca dla każdego rozsądnego człowieka, a co dopiero dla profesora nauk społecznych. Podobnie jak odpowiedź na pytanie Roberta Mazurka, czy gardzi liderem PiS.
Tym, co zrobił dla Polski Jarosław Kaczyński i jego otoczenie, tak. To jest wielka sprawa, to jest sabotaż rozwoju mojego kraju. Liczę na to, że przyjdzie taki czas, że nie tylko Radosław Markowski i otoczenie będzie o tym mówiło.
Ten sabotaż polegał zapewne na tym, że Polska, szczególnie gospodarka, dała radę z pandemią, daje radę z obciążeniami związanymi z agresją Rosji na Ukrainę oraz z tym wszystkim, co z wojny wynika. Jego polityczni ulubieńcy w takiej sytuacji siedzieliby w jakimś schronie albo za granicą i opowiadali, dlaczego niczego się nie da zrobić.
Jeden prof. Markowski to nie byłby problem. Kłopot polega na tym, że polskie uniwersytety i ośrodki badawcze pełne są Markowskich. I nic się nie da z tym zrobić, bo awantura byłaby na pół wszechświata, pewnie łącznie z wysłaniem do Polski jakiegoś współczesnego Wehrmachtu jako „wojsk pokojowych”. A studenci słuchają tych głupot i tracą motywację do stawiania sobie ambitnych zadań, skoro mądrościom prof. Markowskiego łatwo może dorównać przeciętna ciocia Klocia na imieninach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/639739-ilekroc-prof-markowski-rozkminia-pis