Szkoda, że pod tekst w tygodniku nie da się podłożyć muzyki. Akapity opisujące, jak działacze opozycji przechodzą w ukryty wymiar, przenikają umysły i dostrzegają ukryte rzeczy, powinno czytać się przy muzyce z serialu „Archiwum X” albo „Strefa mroku”
Wizje Romana Giertycha
Ot np. mieszkaniec Włoch Roman Giertych patrzy na Kraków, śle fale w eter oraz internet i widzi, jak podstępni współpracownicy abp. Jędraszewskiego i działacze PiS podrzucają na Wiertniczą w Warszawie, gdzie jest kwatera TVN, dokumenty diecezjalne albo przekazują je w trakcie konspiracyjnego spotkania i sterują mózgami pracowników stacji, a ci robią kompromitujący tę telewizję reportaż „Papież wiedział, nie powiedział”.
PiS z archiwum diecezjalnego podległego abp. Jędraszewskiemu i z opanowanego całkowicie IPN przekazał materiały do ataku na JP II, by później go »bronić«
— pisze na Twitterze Giertych i podrzuca tropy pod hashtagiem „Zemsta Mateckiego” (radny PiS ze Szczecina).
Joński odkrył spisek i „zemsta Mateckiego”
Jeśli podjąć ten ślad, to można np. dotrzeć do posła Jońskiego, który opowiada, jak to PiS-owska policja ma teraz takie coś, że może podsłuchiwać telefony i „na żywo śledzić twoją lokalizację”. Joński odkrył spisek: policja ma urządzenia do podsłuchu, a nawet może zrobić to, co od 20 lat potrafi Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe – namierzyć telefon i zlokalizować użytkownika.
Inny trop spod „zemsty Mateckiego” prowadzi do zdjęć z III Rzeszy pokazujących agitację nazistów pod kościołem. To dowód na współpracę albo duchowe pokrewieństwo PiS z hitlerowcami czy coś takiego: „Ilu z nas dziś dostrzega, że PiS to neofaszyzm i putinizm” – podpisuje zdjęcie dramatycznym pytaniem jakiś głupek z Twittera.
Tomasz Lis odpytuje Giertycha
Tak czy owak, Giertych prawdę odkrył: ten żenujący warsztatowo i intelektualnie reportaż TVN ma przykryć ciemne sprawki PiS, pokazać, jak partia broni św. Jana Pawła II i pognębić opozycję. Wątek podjął także Tomasz Lis, który na tę okoliczność odpytywał Giertycha: „Czyli pana zdaniem film TVN jest prowokacją, a Jędraszewski działał na zlecenie PiS. Czyli pan sugeruje, że PiS zorganizował atak na Jana Pawła II, żeby chwilę później wziąć go w obronę”. Od takich bredni mogą się w detektorach paranoi poprzepalać styki.
Pojedynczymi przypadkami takiego postrzegania świata mogą zajmować się psycholodzy kliniczni. Oto mamy do czynienia z – wydawałoby się – dość inteligentnymi ludźmi, co służyli niejednej partii, zdobyli uznanie i pozycję, a którzy teraz wygadują niemożebne brednie. Skąd bierze się to, że osoba podejrzewana o jakąś wewnętrzną dobroć, empatię jak Janina Ochojska może oskarżać swoich rodaków – zwykłych leśników – o udział w ludobójstwie, kopanie masowych grobów, działanie jak jacyś oprawcy z niemieckich Einsatzgruppen.
Posłanka Zielińska i susza
Są przypadki, kiedy myślenie paranoiczne, okopcenie umysłu obsesjami może budzić śmiech. Ot, choćby wtedy, gdy posłanka Urszula Zielińska z KO mówi, że po przekopaniu Mierzei Wiślanej w Polsce zapanuje susza, bo przez nią Wisła wleje się do Bałtyku. Wizja jak u amerykańskiego kongresmena Hanka Williamsa, który bał się, że jak na Guam będzie stacjonować zbyt dużo żołnierzy, to wyspa się chybnie do góry dnem, przewróci się jak łódka i wszyscy się potopią. To są jednak przypadki, które można tłumaczyć zwykłym wykluczeniem intelektualnym jak u posła Jońskiego. To raczej przyczynek do rozważań o wadach demokracji, która sprawia, że np. Joński czy Jachira stanowią prawa.
„Jedno wielkie zadanie: odtruć kraj. Bo ojczyzna umrze”
Jednak większość przypadków myślenia paranoicznego budzi przerażenie. Stanisław Brejdygant, aktor, reżyser, pisze dramatyczne listy do „Gazety Wyborczej”, w których apeluje o jedną listę opozycji, bo „JEST JEDNO WIELKIE ZADANIE: odtruć kraj. Bo ojczyzna umrze”. Trzeba „uratować kraj przed zarazą… zagładą”. Ktoś drukuje strzeliste brednie, ludzie koncernu mediowego akceptują te wizje i język. Podobnie postrzegają Polskę. Właściwie to czytelnicy „»GW« nie powinni przejmować się zarazą i zagładą, bo już niemal potonęli, pomarli w męczarniach z pragnienia, wytłukł ich grad” – zginęli w katastrofie klimatycznej, którą gazeta opisuje. Tak czy owak, snują się brednie o ludziach zamarzających zimą przy świeczce, w kolejkach po chleb za 30 zł, bo tyle, jak mówił Tusk, miał kosztować. Lis bredzi o faszyzmie, Ochojska o zbrodniach na granicy i masowych grobach, pobudzeni działacze PO o katastrofie gospodarczej i konkurują między sobą o to, kto nakreśli czarniejszą wizję. I jak w opisach serii Spielberga „Strefa mroku” zapraszają Polaków do świata niesamowitego, niezgłębionego, do bram niekończącej się otchłani mrocznej sfery, piątego wymiaru, by mogli rzucić się w ramiona strachu.
A może my wszyscy jesteśmy jak w filmie Carpentera „Oni żyją”, w którym Ziemię opanowują przypominający trupy kosmici i tylko specjalne okulary pozwalają dostrzec prawdę – najeźdźcy zahipnotyzowali ludzkość, sterują nią i jedynie nieliczni walczą z okupantem. U nas placówki oporu w świecie rządzonym przez kosmiczne trupy to kilka redakcji, PO z przystawkami, jakieś samorządy i miejsca, z których nadają Brejdygant czy prof. Markowski – ten od mówienia, że na PiS głosują głupi i starzy. Drobiazg, ponad 40 proc. społeczeństwa, a może tylko 35 proc. – jak mówi Tusk, złych, zepsutych, skorumpowanych cyników.
Głupota złem i wyborem
Za kilka lat psychosocjolodzy będą pisać prace na temat obsesji i nikczemnych bredni i tego, skąd się one lęgły. Luterański pastor Dieter Bonhoeffer, który na miesiąc przed końcem wojny został na rozkaz Hitlera stracony, w swoich pismach w więzieniu Tegel sformułował teorię o koniunkcji podłości i głupoty. Wywodził, że głupota jest wyborem, a nie tylko stanem świadomości. Teolog wyprowadził paradoks dotyczący zła i głupoty. Tę ostatnią uznał bowiem nie za ułomność intelektualną, ale moralną. Głupota jest złem i nie ma nic wspólnego z ograniczeniami intelektualnymi. Można być piekielnie inteligentnym i jednocześnie niemożebnie głupim. Podobnie bez znaczenia jest wykształcenie. Świat roi się od wyedukowanych durniów. Głupota nie jest przyrodzoną ułomnością, ona jest nabywana, w jakimś sensie ludzie wybierają bycie głupimi lub zgadzają się na to. Pozwalają, by ich głupcami uczyniono. To proces jak poddanie się demoralizacji. W tym sensie jest więc złem, bo złem jest zgoda na własną głupotę.
Wyborcza klęska wyzwoleniem
Teolog snuł swoje rozważania o społeczeństwie niemieckim, które dało się uwieść złu absolutnemu. Nie porównuję opozycji totalnej jak „totalna wojna Hitlera” do niemieckich nazistów, bo byłoby to głupie i nikczemne, ale wskazuję na opisywane przez Bonhoeffera mechanizmy, które może są uniwersalne i dają odpowiedź na pytanie, dlaczego tak wiele dość przyzwoitych, podejmujących racjonalne decyzje osób może nurzać się w świecie głupoty, obsesji, w uniwersum, w którym jeśli tylko dotknąć sfery politycznej, wszystko staje się mroczne i złe. Trzeba szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego Donald Tusk – człowiek, który żyje w świecie furii, publicznie sugerujący, by prezydent się powiesił bądź by go powieszono – może być postrzegany jako polityk „tolerancji, szacunku, miłości”. Żadna analiza słów, które dzień w dzień wypowiada, nie pozwala dostrzec niczego, co nie było mrokiem, nie ziało grozą, nie obrażało nie tylko pojedynczych ludzi, lecz także całych grup – ponad połowy Polaków, bo przecież i pod adresem opozycyjnych konkurentów teraz miota groźbami.
Niemiecki duchowny uznał, że głupota jest zarówno problemem psychologicznym, jak i społecznym, który rodzi się przez wpływ otoczenia. Szczególnie mocnych bodźców może dostarczać władza nie tylko w sensie rządów, lecz także idei. Ludzie nie tracą zdolności intelektualnych, ale zdają się całkowicie gubić autonomię, niezależność umysłu. Mniej czy bardziej świadomie pozwalają, by moc – polityczna czy duchowa – przejęła ich rozum. Fakt, że człek głupi jest uparty, nie jest dowodem na niezależność. Wręcz przeciwnie, świadczy o całkowitym podporządkowaniu sile, która wzięła jego rozum w posiadanie. Z kimś takim nie konfrontujemy się, nie dyskutujemy z nim jako człowiekiem, tylko z zestawem haseł, sloganów, słów wytrychów.
Bonhoeffer nie wierzył w możliwość przekonania takich osób. Był pesymistą i twierdził, że przezwyciężenie głupoty może nastąpić, gdy znikną warunki zewnętrzne, które ją wywołały. Wyzwolenie wewnętrzne przychodzi dopiero po wyzwoleniu zewnętrznym. Dziś w Polsce takim wyzwoleniem dla działaczy pogrążonych w odmętach paranoi może być upokarzająca klęska wyborcza opozycji, po której zawalą się jej struktury, i służących jej mediów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/639667-opozycja-w-odmetach-paranoi-i-teorii-spiskowych