Pewne obrazy są symboliczne i można nawet traktować je jako znaki zsyłane przez kosmos - zapowiedź zdarzeń, które nadejdą, albo też najbardziej trafne, syntetyczne opisy rzeczywistości. Tak właśnie można widzieć transmitowany na żywo z paryskiego ratusza występ prostytutki „Lodowy Diamencik”. Transseksualista, czy jak to tam się nazywa - udający kobietę facet Icy Diamond postanowił wykorzystać zaproszenie od mer Paryża Anne Hidalgo do zareklamowania swych usług, nakręcenia pornosa i wygłoszenia manifestu politycznego, czy artystycznej prowokacji. Odbył więc w toaletach ratusza kopulację wielokrotną i część ze swych poczynań transmitował na żywo. Nagranie opatrzył komentarzem:
Jak udało mi się przekształcić Paryski Ratusz w wielki klub ze striptizem i burdel. Wolność wiodąca lud pośród złota Republiki. Dzięki komu? Dziękuję Anne Hidalgo za zaproszenie.
To właśnie pani mer wymyśliła, by w paryskim ratuszu urządzić święto LGBTWCUE etc „Noc Dumy”, więc sprosiła kogo się dało na imprezę, a wśród wielu prostytutek, zaszczytu dostąpił też „Lodowy Diamencik”. Sponsorowana przez miasto i Walta Disney’a, który ma pod Paryżem wesołe miasteczko, zabawa była huczna - kolacja, pokazy damsko męskich przebierańców, tańce i pokątna kopulacja, którą Icy transmitował. Kiedy nagranie z uciech w ratuszu zostało udostępnione, na Twitterze, a administratorzy zablokowali konto, to Icy Diamond zagroził, że pokaże wszystko na prywatnym kanale, a zwłaszcza swoje akcje z najbliższymi współpracownikami pani mer Hidalgo.
W tym czasie przez Paryż przetaczała się 2347 fala protestów społecznych, burd, podpaleń, a samo miasto płonęło i tonęło w śmieciach. Podobnie, choć nieco mniej widowiskowo jest w innych miastach Francji, a wszystko to z powodu podniesienia przez Macrona i rząd Elisabeth Borne wieku emerytalnego. Zrobiono to pomijając głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym, w którym tak naprawdę premier i prezydent nie mają większości. 6 lat rządów Macrona- z przerwą na okoliczność pandemii, upływa przy akompaniamencie demonstracji, bitew na ulicach miast, podpaleń, aktów wandalizmu. To nie są incydenty, tylko stały element francuskiego pejzażu. Policja uznaje, że np. sylwestrowa zabawa przebiega spokojnie gdy spalonych zostanie mniej niż 1000 samochodów. To stan toczący Francję i pogłębiający się od lat.
Francuskie elity, tamtejsi komentatorzy, ale także międzynarodowi, tłumaczą to wszystko typową dla Francuzów skłonnością do ruchawek - mniejszych, czy większych rewolucji, gwałtownych protestów, wciąż wmawiają, że to takie niewinne igraszki, koloryt, obyczaj Francji. Np. w ciemnych zacofanych krajach urządza się procesje religijne w miastach, a w tych postępowych, prawdziwie europejskich i demokratycznych miasta się podpala, demoluje, a policja tłucze każdego, kto się nawinie. Jedno trzeba przyznać w konfrontacji z francuską policją bandy KOD-u, czy ordynarnej Lempart, by sobie nie poużywały.
Opowieść o tym iż francuskie gwałtowne protesty nic nie znaczą, są ot jakimiś tam przejawami miejscowej tradycji to intelektualna i moralna blaga. Ucieczka propagandowa, skryta niechęć do skonfrontowania się z prawdą o drugim najpotężniejszym państwie kontynentu europejskiego. Francja jest w stanie rozkładu, upadku. Nie tak jak Niemcy, które są upadłe moralnie i intelektualnie. Nie, Francja upada fizycznie, strukturalnie. Staje się państwem niesterowalnym, takim, które przestaje działać, a przy życiu podtrzymują je bogactwa zgromadzone przez przeszłe pokolenia. Te zaczynają się jednak wyczerpywać, czego dowodem jest wycofywanie się militarne i polityczne z odwiecznych stref wpływów w Afryce - dawnych kolonii. Francuska Afryka powiązana gospodarczo, kulturowo, cywilizacyjnie z Paryżem przestaje istnieć. Oczywiście nie znika, tylko znika z niej, wyparowuje Francja, która nie ma już siły - środków, zasobów, by więzy i swe wpływ tam podtrzymywać.
Podniesienie wieku emerytalnego to część planu administracji ratowania finansów publicznych. Francja dawno przekroczyła normy bezpieczeństwa ustalone przez Unię - zadłużenie nie może przekraczać 60 proc. rocznego PKB. W przypadku Francji sięga ono już 114%. Kraj przechodzi drugą dekadę kryzysu gospodarczego. PKB w 2022 roku jest niższe niż w roku 2008. Ten rok nie przyniesie żadnej poprawy, bo prognozy gospodarcze dla strefy euro są wyjątkowo ponure. Analitycy amerykańskiego banku Morgan Stanley przewidują, że gospodarka strefy euro skurczy się w 2023 roku o 0,2%. Dzisiejsze młode pokolenie jest biedniejsze, ma gorsze perspektywy życia niż jego dziadkowie.
Infrastruktura nad Sekwaną sypie się. Dość powiedzieć, że korzystającej z atomu Francji grozi kryzys energetyczny, a to dlatego, że elektrownie jądrowe, które były chlubą tego kraju, są w opłakanym stanie. Co rusz wyłączane są kolejne bloki energetyczne, a Francja z wielkiego eksportera energii elektrycznej staje się importerem. Nawet spawaczy brakuje. Francuski gigant EDF odnotował w 2022 roku spadek produkcji energii jądrowej o 30%.
To tylko jeden z obszarów pokazujących zapaść gospodarczą i strukturalną Francji. Podobnie jak wiele innych krajów Europy Zachodniej, a zwłaszcza południa - jest ona pogrążona w permakryzysie. Nie ma najmniejszych perspektyw wyjścia ze spirali. Francuzi pracują najmniej na świecie - 35 godzin tygodniowo, socjalistyczne i komunistyczne związki zawodowe trzęsą największymi, należącymi do państwa przedsiębiorstwami i nie godzą się na żadne reformy pozwalające ulżyć finansom państwa, czy obniżyć horrendalne koszty pracy. Kolejne rządy nie mają najmniejszego autorytetu by potrzebne zmiany przeprowadzać. Prezydenta Macrona popiera ledwie 28% Francuzów.
Do tego dochodzą nierozwiązywalne problemy społeczne. Kiedy w Polsce w telewizorze ktoś opowiada, że Francja zaczyna radzić sobie z zapaścią demograficzną, to trzeba wiedzieć, że to bzdury są, bo dzieci rodzą się w rodzinach imigranckich, które najczęściej nie utożsamiają się z Francją. Jeśli Francję rozumieć też jako obszary cywilizacyjne, kulturowe przeniesione wprost z Algierii, Tunezji, Senegalu, Mali, Czadu etc nad Sekwanę, to rzeczywiście można powiedzieć, że Francja kwitnie, rozwija się. Np. w Saint Denis, tuż na północ od administracyjnych granic Paryża, mieszka 300-500 tysięcy (nikt nie wie ile) nielegalnych imigrantów z krajów Maghrebu i subsaharyjskiej, muzułmańskiej Afryki. To miasto to kolejny symbol współczesnej Francji. W Saint Denis stoi najsłynniejsza bazylika Pierwszej Córy Kościoła - katedra dawnego opactwa benedyktyńskiego, największa nekropolia francuskiej monarchii. To tam chowano królów i królowe poczynając od zmarłego w 511 roku Chlodwiga, po jednego z ostatnich Bourbonów na tronie - Ludwika XVIII. Tam złożono też żałosnego króla Polski Henryka III Walezjusza. W czasie rewolucji motłoch zdemolował bazylikę, rozbił krypty, a ciała wielu władców zbezcześcił i wrzucił w rowów z wapnem. Po latach, w czasach Restauracji wiele udało się odtworzyć, uratować. Dziś bazylika Saint Denis jest małą francuską wysepką pośród setek tysięcy muzułmanów zamieszkujących to miasto. To nie dzwony kościołów wzywają w Saint Denis wiernych na modlitwę, ale z minaretów głos muezinów.
Francja jest demograficznie krajem starym, i to jeden z argumentów za podniesieniem wielu emerytalnego. I znów dotkniemy sfery symboli. Ci, którzy teraz przechodzą na emeryturę w wieku 62 lat, urodzili się jeszcze w kraju, którego imperium kolonialne liczyło ponad 10 milionów kilometrów kwadratowych. Upadek rozpoczął się w 1954 roku po bitwie w Wietnamie pod Den Bien Hu. Dzisiaj po koloniach, obszarach francuskiej cywilizacji pozostało wspomnienie w postaci stref czasowych. Francja ma ich najwięcej na świecie - 12. Do tego nie nadająca się do życia Gujanę, i wysepki na oceanach świata. Abstrahujemy od ocen moralnych kolonializmu, zwyczajnie stwierdzamy fakt, że ci, którzy urodzili się w imperium, emeryturę pobierają w kraju upadającym, pogrążonym w chaosie, nieustannie tracącym na znaczeniu.
Co musi się dziać w jakimś państwie, by można było stwierdzić, że jest ono dysfunkcjonalne, że przestaje działać. Piromancja to wróżenie z płomieni. Z tych, które trawią Paryż da się dziś wywieść przyszłość Francji. To kraj, który jeśli nic się nie zmieni, trendy gospodarcze, społeczne, kulturowe zostaną podtrzymane w przewidywalnej przyszłości upadnie. Niekoniecznie z wielkim hukiem nowej rewolucji, czy wojny domowej, która jest realnym zagrożeniem, ale zgnije, spróchnieje jak kraje Ameryki Południowej, niegdyś bogate i prężne jak Wenezuela, czy Argentyna, a teraz permanentnie dysfunjonalne. Dla nas płynie kilka nauk pożytków z francuskich przypadków. Po pierwsze pokazują one jaką drogą nie iść, czego unikać. Wszystkie te brednie o europejskiej cywilizacji, o wzorach do naśladowania nic nie są warte. Jak ktoś klepie komunały o europejskich wartościach, to znaczy, że jest intelektualnym eunuchem. Że nie ma bladego pojęcia jakie procesy w zachodnim świecie zachodzą. Co dzieje się z jego cywilizacją, strukturami, instytucjami. Że jest zakompleksionym naśladowcą, który w świecie nie potrafi znaleźć własnej drogi, boi się dopuścić do siebie prawdę, że idole, niedoścignione wzorce, to zwykłe zepsute, rozwiązłe, skorumpowane, cyniczne patałachy są. Świat by mu się załamał, jakby nie miał kogo małpować. Nie mówimy tu o Francuzach, ale o elitach tego państwa. To samo można odnieść do brukselskich, niemieckich.
Po drugie, choć brzmi to cynicznie, to kłopoty państw zachodniej Europy wzmacniają pozycję Polski. Dziś powinniśmy się zachowywać i rozpychać na kontynencie uwzględniając dynamikę procesów, to co wydarzy się w przyszłości, a nie tylko stan teraźniejszy. Jak młody pretendent, który widzi słaniającego się na nogach mistrza i wie, że za chwilę go zastąpi, więc odpowiednio do tego swe aspiracje, ambicje już teraz zgłasza, choć tamten jeszcze przez wiele lat będzie miał więcej pucharów, medali i bogactwa ze swych dawnych apanaży. Nie czeka aż stary mistrz upadnie, tylko sięga po nowe laury.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/639600-francja-i-piromancja-wieczne-protesty-pokazuja-jej-upadek