„Jeżeli chodzi o wspólną listę, to do tego tanga potrzeba nie dwojga, ale czworga. Jeżeli Donald Tusk nie zmieni strategii w stosunku do mniejszych partii opozycyjnych, to nic nie wskazuje, aby udało mu się z nimi pojednać” - mówi portalowi wPolityce.pl dr Bartosz Rydliński, politolog, wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
wPolityce.pl: Czy opozycji uda się w końcu stworzyć wspólną listę?
Dr Bartosz Rydliński: Donald Tusk mówi, że trzeba robić wspólną listę, ale pozostałe partie niekoniecznie są na to chętne. Zresztą z dość oczywistych względów - po pierwsze: braku szacunku ze strony lidera Platformy, po drugie -braku programu i jasnych informacji o miejscach biorących lub subwencji.
A może takie porozumienie nastąpiłoby nieco później? Poseł Anna Maria Żukowska stwierdziła dziś w RMF FM, że jest jeszcze nadzieja, a tego rodzaju decyzje podejmuje się nawet na 2 miesiące przed wyborami i niekoniecznie medialnie.
Posłanka Żukowska ma absolutną rację, tak wydarzyło się w 2019 r. w przypadku Lewicy. W lipcu, kilka tygodni przed rejestracją list dogadały się SLD, Wiosna i Partia Razem. Pani poseł Żukowska ma rację także z tego względu, że takie rozmowy prowadzi się w zaciszu gabinetów, z dala od świateł kamer i mikrofonów. Donald Tusk natomiast prowadzi politykę dokładnie odwrotną.
Czy Donaldowi Tuskowi w jakikolwiek sposób to pomaga?
Myślę, że jeśli pomaga, to wyłącznie wewnętrznie, ponieważ pokazuje Tuska jako bardzo wyrazistego lidera swojego środowiska. Natomiast jeżeli chodzi o wspólną listę, to do tego tanga potrzeba nie dwojga, ale czworga. Jeżeli Donald Tusk nie zmieni strategii w stosunku do mniejszych partii opozycyjnych, to nic nie wskazuje, aby udało mu się z nimi pojednać.
Jak na razie po stronie Donalda Tuska i PO widzimy raczej różnego rodzaju szantaże emocjonalne, oskarżenia, niekiedy obrażanie mniejszych partii, a na pewno lekceważącą wobec nich postawę.
Tak, ale zwróćmy uwagę, że najbardziej wyraziste komentarze w kierunku Platformy idą ze strony Polskiego Stronnictwa Ludowego, czyli takiej partii siostrzanej dla PO. Przecież Platforma Obywatelska wraz z PSL jest w Europejskiej Partii Ludowej, a co więcej - oba ugrupowania dwukrotnie współrządziły.
Widzimy, że Ludowcy nie są czuli na różne pohukiwania ze strony Donalda Tuska. I to też jest bardzo symptomatyczne, że nawet z teoretycznie najbliższą partią Donald Tusk nie może się dogadać.
Gdyby opozycji rzeczywiście udało się wystartować wspólnie i stworzyć później koalicję rządzącą, to czy taki rząd miałby szansę przetrwać?
Nie takie rządy widzieliśmy już w historii III Rzeczypospolitej. Oczywiście, trudno byłoby połączyć trzy tradycje ideowe: chadecką, liberalną i socjaldemokratyczną, ale przypuszczam, że wspólna niechęć i rachunki krzywd z Prawem i Sprawiedliwością mogłoby w bardzo łatwy sposób godzić zwaśnione strony opozycyjne.
A kto mógłby zostać premierem? Czy Donald Tusk, czy raczej inny polityk?
To pytanie raczej powyborcze, gdyby opozycja wygrała. Chętnych na urząd premiera będzie, jak sądzę, raczej sporo. W przypadku wygranych wyborów do gry może, moim zdaniem, wejść Rafał Trzaskowski.
Który chyba cieszy się jednak większą popularnością niż przewodniczący PO?
Przemawiają za tym sondaże, z których wynika, że większość wyborców widziałaby raczej Rafała Trzaskowskiego jako lidera tej wspólnej listy opozycyjnej lub w ogóle lidera opozycji.
Rafał Trzaskowski, który osiągnął trzeci najlepszy wynik w historii wyborów prezydenckich w III RP, ma wszelkie prerogatywy, żeby pełnić takie funkcje. Ale tu jest pewien problem: Rafałowi Trzaskowskiemu musiałoby się po prostu chcieć. Widzimy natomiast, że nie jest raczej znany z bycia politycznym fighterem i walkę z Donaldem Tuskiem po prostu odpuścił.
A czy na pewno chce się Donaldowi Tuskowi?
Na tle innych polityków Platformy Obywatelskiej - zdecydowanie tak. Jeżeli chodzi o jego aktywność wyjazdową, z Donaldem Tuskiem można się nie zgadzać, można go nie lubić, ale aktywności w terenie, pracowitości, nie sposób mu odmówić.
I nie widać pewnego „zużycia” politycznego?
Był premierem przez 7 lat, ma bardzo duży negatywny elektorat - większy niż Jarosław Kaczyński, więc sam wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Platformy był zastanawiający. Pamiętajmy, że Donald Tusk zastąpił na tym stanowisku jeszcze słabszego polityka Platformy, czyli Borysa Budkę, który doprowadził, w pewnym sensie, do agonii swojej partii.
Problem w tym, że Platforma przez lata nie dbała o taką zastępowalność pokoleniową w swojej formacji i dziś mamy takie, a nie inne efekty.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ TAKŻE:
Rozm. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/639545-wspolna-lista-rydlinski-do-tego-tanga-potrzeba-czworga