Legendarna „jedna lista” antyPiSowskich partii w wyborach parlamentarnych wcale by nie przyniosła zwycięstwa opozycji nad PiS-em, za to może przynieść zwycięstwo Donalda Tuska nad opozycją. Stworzenie takiej listy jest niemożliwe chociaż by z tego powodu, że jest ona na rękę… Nowogrodzkiej. Nawet „Gazeta Wyborcza” musiała zmanipulować publikacje tzw. sondażu obywatelskiego, by poudawać, że partie na jednej liście sumują swój elektorat jak koszty produktów w słupku na liście zakupów. A to przecież tak nie działa, elektorat to nie kasza w furgonetce, którą się przeładowuje z wozu na wóz.
Zwłaszcza że już kampania do europarlamentu w 2019 roku pokazała, jak się kończy wsadzenie na jedną listę chłopa w gumofilcach i geja z tęczową flagą - obaj pozostają wkurzeni, bo obaj przegrywają. Zjednoczonej Prawicy byłby sojusz tuskowo-zandbergowy na rękę, bo przecież z katolika Pawła Kowala i katolikożercy Małgorzaty Prokop-Paczkowskiej mielibyśmy piękne pokazy tożsamościowej ekwilibrystyki, programowej błazenady i konkursu piękności z dziedziny braku wiarygodności. Jakiż to byłby wdzięczny chłopiec do bicia, no ale niestety nie będzie. W stworzenie tego chłopca nie wierzy przecież opozycja, która nawzajem się nie lubi, nie szanuje i ma rozbieżne interesy. A jednak temat w antypisowskich mediach żyje, choć z innego powodu.
Kanonizacja „jednej listy” będzie orężem Donalda Tuska nie w pokonaniu Jarosława Kaczyńskiego, ale w upokorzeniu mniejszych partii opozycyjnych. „Ty, Hołownio, śmiesz iść oddzielnie?”, „Ty, Czarzasty kochasz mnie niedostatecznie?”, „I Ty, Kosiniaku, przeciwko jednej liście?” - wybrzmiewają mniej lub bardziej udawane oburzenia. Jednocześnie Tusk zapowiada wprost: kto nie na „jednej liście” ten dostanie „srogie baty” oraz stawia tezę, że ci, którzy „chcą tylko wejść [do sejmu]”, „oni znikną”.
Tę pewność Donalda Tuska podzielają opiniotwórcze media antypisowskie odmieniając świętość „jednej listy” przez przypadki. Manewr ten, kanonizacja „wspólnego startu” przyniesie kilka określonych skutków. Po pierwsze Donald Tusk zajmuje pozycję hegemona opozycji, przedstawiając się jako zwolennik jedności naprzeciwko małym i małodusznym liderom innych ugrupowań. Po drugie pozwoli skoncentrować siły „wolnych mediów” na wychwalaniu i eksponowaniu Tuska, a nie jego pozaplatformianych satelitów. Po trzecie pozwoli gnębić wszystkich mitycznych winnych rozdrobnienia na opozycji, a więc nadal będzie wzmacniać PO. Po czwarte - będzie dobrym wytłumaczeniem po klęsce opozycji i na początku trzeciej kadencji rządów Zjednoczonej Prawicy. I w tym ostatnim niech im służy jak najlepiej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/639428-jedna-lista-tuska-to-palka-jedynie-na-partie-opozycyjne