Czy głośny sondaż w „Gazecie Wyborczej” był jedynie pełną manipulacji ustawką? A może odzwierciedlano prawdziwe preferencje wyborcze Polaków. Nad tymi zagadnieniami pochylili się dzisiaj goście telewizji wPolsce.pl. Dorota Łosiewicz, zastępca redaktora naczelnego tygodnika Sieci oraz Piotr Trudnowski, prezes „Klubu Jagiellońskiego” wykazali liczne braki badania oraz wysnuli ciekawe wnioski dotyczące sondażu.
Dlaczego w sondażu nie zbadano wariantu, który do tej pory wydawał się najbardziej prawdopodobny, czyli Lewica idzie do wyborów sama, podobnie jak KO, a PSL z Polską 2050? Fakt, że od piątku sprawa sondażu jest „grzana” w mediach, dał Donaldowi Tuskowi możliwość, by w trakcie weekendowych spotkań z wyborcami przystawiać swoim ewentualnym partnerom politycznym pistolet do skroni. To nie pierwsza taka sytuacja. (…). Ten szantaż został zwielokrotniony. W PO już wiedzą, że Donald Tusk nie pokona szklanego sufitu. Stąd presja na inne partie. Ta presja prowadzi do waśni i nowych kłótni
— mówił Dorota Łosiewicz.
Udało się jednak osiągnąć pewien cel. Politycy opozycji słyszą, jeżdżąc po kraju, że muszą wystartować z jednej listy. W tym sensie ta presja działa. Donald Tusk nie osiągnął jednak zaplanowanego celu. On wie, że sam Prawa i Sprawiedliwości nie pokona. Co mu dało to narzędzie? Tusk stwierdził, że stworzy „listę Polaków, którzy pokonają PiS”. A co to w rzeczywistości oznacza? Rozbicie mniejszych partii, do którego już dochodzi. To co się dzieje obecnie jest wotum nieufności wobec Tuska. PSL nie chce jednej listy, gdyż w wyborach do Parlamentu Europejskiego stracili pół miliona głosów. Nie stać ich na podobne ryzyko. Z koli Szymon Hołownia musi się wyróżnić, gdyż skończy jak Nowoczesna
— zauważyła publicystka.
Sondaż pod jedną listę?
Z kolei Piotr Trudnowski szybko wyliczył niedociągnięcia badania „Gazety Wyborczej” oraz osobliwy system przeliczania głosów „niezdecydowanych” wyborców.
Czekaliśmy na ten sondaż. Z zapowiedzi Jarosława Kurskiego (zastępca red. naczelnego „Gazety Wyborczej” - red.) wynikało, że będzie to sondaż inny niż zwykle i tak rzeczywiście się stało. Stało się tak dlatego, iż pojawiło się mnóstwo pytań z tym sondażem związanych. Mija druga doba, a wszyscy ciągle interpretują to badanie. Tak naprawdę nie opublikowano wyników tego sondażu. Nie wiemy ile osób zalicza się do „niezdecydowanych”, nie wiemy ile osób wskazało na „inną partię”. Ten sondaż to oryginalny pomysł, biorący pod uwagę jedynie te osoby, które są zdecydowane do wzięcia udziału w wyborach. (…). Bardzo dziwne rzeczy dzieją się z partiami, które znalazły się pod progiem, gdyż tych konkretnych wyników nie poznaliśmy także.
— wyliczał Piotr Trudnowski.
W przypadku trzech wariantów, czyli tych dotyczących różnych konfiguracji osobnych list, rozdzielono osoby niezdecydowane, na podstawie jakiegoś rodzaju ich dodatkowego pytania. Zwykle robi się to proporcjonalnie. W przypadku tego wywiadu stało się inaczej. Za to w przypadku wariantu czwartego, czyli tego, który pokazał, że jedna lista może pokonać PiS, nagle, niezdecydowani zniknęli. Tymczasem w sytuacji w której wyborcy będą mieli do wyboru właściwie trzy listy, to tych niezdecydowanych powinno być więcej. Jeżeli ktoś od 30 lat głosuje na PSL, to taki wybór może być trudny. To dotyczy wszystkich wyborców. Działy się w tym sondażu bardzo dziwne rzeczy. To badanie wygląda jakby było wyreżyserowane w taki sposób, by wynik pokazywał przewagę jednej listy
— dodał.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/639228-sondaz-w-gw-to-ustawka-komentuja-losiewicz-i-trudnowski