Jarosław Kurski - faktyczny redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” - zapowiada sondaż, który ma wstrząsnąć polską opozycją.
Wyniki tego sondażu są dramatycznym zaskoczeniem.
— wręcz krzyczy zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”.
Chodzi o „wielki, obywatelski sondaż wyborczy fundacji Forum Długiego Stołu”, jak pisze Kurski - profesjonalne badanie na czterech ponadtysięcznych próbach, przeprowadzone przez certyfikowaną pracownię Kantar Public, zamówiony nie przez jakąkolwiek partię i za pieniądze partii, wymyślony i sfinansowany przez obywateli i dla obywateli.
Sondaż miał dać odpowiedź na pytanie: czy uda się pokonać PiS, jeśli demokraci pójdą do wyborów z czterech list, z trzech list, dwóch lub z jednej, wspólnej?
Kto wie, czy [ten sondaż] nie jest ostatnim dzwonkiem alarmowym dla demokratów
— apeluje Kurski. Nie zdradza jednak wyników sondażu. Zapowiada przedstawienie jego wyników w poniedziałkowej „Wyborczej”. Nie kryje jednak przerażenia sondażem.
Jedno jest pewne, żaden z liderów opozycji nie będzie mógł już nigdy powiedzieć, że „nie wiedział”, co się stanie, czy że się „nie spodziewał”
— przestrzega i opornym na zdalne sterowanie wskazuje wprost:
A poza tym do wyborów demokraci muszą pójść zjednoczeni!
Koncepcja „wielkiego, obywatelskiego sondażu wyborczego fundacji Forum Długiego Stołu” jest więcej niż ciekawa. Albo jest to bowiem sondaż nieprofesjonalny (może jakaś niereprezentatywna ankieta?) albo to po prostu PR-owa sztuczka, a sondaż nie będzie się różnił od innych tego typu badań.
Ich wyniki znamy: na papierze wielka koalicja partii opozycyjnych (PO, Polska 2050, Lewica, PSL) łatwo wygrywa wybory i zdobywa większość w parlamencie. To koncepcja, którą promują i Donald Tusk, i „Gazeta Wyborcza”. I jednocześnie koncepcja, która jest dla opozycji tyleż szansą, co pułapką. Zlepienie tak szerokiego obozu politycznego ładnie wygląda w gazecie, ale w praktyce ta zlepka mogłaby przynieść klęskę. Z przyczyn oczywistych: elektoraty nie łączą się tak, jak liczby w matematyce. Teoretycznie więc Polska 2050 i PSL stanowią idealną parę, bo ci pierwsi operuję w mieście, a drudzy działają na wsi, ale faktycznie taka konstelacja przyniesie masę problemów. Choćby dlatego, że wyborców ludowców Szymon Hołownia mocno drażni i irytuje. Ostateczny wynik koalicji Polski 2050 i PSL-u będzie więc niższy niż wskazują na to badania.
Gdyby naprzeciwko Zjednoczonej Prawicy stanęła Wielka Zlepka całej opozycji, takich efektów ubocznych byłoby więcej. Wspólna lista jest więc pozornym rozwiązaniem problemów obozu III RP, a nacisk na takie rozwiązanie wynika z dwóch czynników. Po pierwsze, wzmacnia Donalda Tuska, i dlatego klaka lidera III RP jest tak aktywna w tej rozgrywane. Po drugie, ma łagodzić niepokoje i stresy dziennikarzy mediów opozycyjnych, którzy, powiedzmy szczerze, na polityce znają się zazwyczaj bardzo słabo.
Niezależnie od tego, czy będzie jedna lista, czy też kilka, Polskę czeka bitwa o wszystko, i nie da się jej rozstrzygnąć taką czy inną Wielką Zlepką. To złudzenie, to fikcja. Ale nerwowość Jarosława Kurskiego warta jest odnotowania, ponieważ mówi ona nam wiele o niepokoju, który ogarną sterników medialnej orkiestry opozycji. Ogarnął słusznie, ponieważ PiS rzeczywiście zmierza po kolejną kadencję. Wygrał zimę, i na każdym istotnym polu znajduje się w bardzo dobrej pozycji wyjściowej. Redakcja „Gazety Wyborczej” - choć na polityce się nie zna - przeczucia ma dobre. Niezależnie od tego, czy będzie jedna lista opozycji, owa Wielka Zlepka, czy też kilka, Polacy nie powierzą naszego państwa ludziom, którzy Polski ani nie rozumieją, ani nie cenią, ani o nią nie dbali.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/638742-strach-gw-jest-zrozumialy-wielka-zlepka-tez-nie-pomoze