„Wiemy, że w pierwszych dniach tej wojny Europa jednoznacznie dawała sygnały, że spodziewa się klęski ukraińskiej. Nawet proponowano prezydentowi Zełeńskiemu wyjazd. W tej sytuacji wizyta premierów Polski, Czech i Słowenii wzmocniła morale całej ukraińskiej klasy politycznej i umocniła ukraińską armię” - ocenia w rok po tej pamiętnej wizycie w Kijowie b. szef polskiego MSZ, europoseł Witold Waszczykowski.
wPolityce.pl; Dokładnie rok temu premierzy Polski, Czech i Słowenii oraz prezes PiS Kaczyński odwiedzili – w środku walk i bombardowań – broniący się przed rosyjską agresją Kijów. Jakie znaczenie miała ta wizyta?
Witold Waszczykowski: Trzeba ją nazwać bezprecedensową. W czasie, gdy państwa prowadzą wojnę, dyplomacja zamiera lub jest prowadzona na terytorium państw trzecich: w Genewie czy Nowym Jorku. 15 marca 2022 roku w Kijowie było inaczej. Nasza część Europy pokazała wtedy jako pierwsza jednoznaczne poparcie Ukrainy i negatywny stosunek do rosyjskiej agresji. Pamiętajmy jednak, że wsparcie Polski dla Ukrainy zaczęło się jeszcze na kilka dni przed napaścią Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. Już wtedy dawaliśmy Ukrainie zobowiązania, że będziemy ją wspierać.
Dziś wiemy także, że wizyta nie była pojedynczym aktem politycznej odwagi. Obok działań politycznych równolegle szło wielkie wsparcie wojskowe. Polska przekazywała amunicję, czołgi i inne rodzaje broni. A już od pierwszego dnia wojny Polska otworzyła granice i przyjmowała codziennie po kilkadziesiąt tysięcy uchodźców.
Warto podkreślić tamtą odwagę premierów i prezesa PiS. Kijów – jak wspomina ambasador RP w Kijowie Bartosz Cichocki - był ostrzeliwany rakietami, w obwodzie kijowskim trwały walki z rosyjskimi wojskami.
To była brawurowa wizyta. Ukraina była ostrzeliwana od Kijowa aż po Lwów. Rosja wtedy panowała w powietrzu. Wspomniani politycy nie poszli na symboliczny akt przekroczenia granicy i spotkania się w pierwszym, bezpiecznym, przygranicznym mieście Ukrainy. Okazało się, że nawet w tak trudnych warunkach można było się spotkać.
I dać przykład innym.
Z pewnością ta pierwsza wizyta nadał ton całej polityce poparcia politycznego Ukrainy. Po 15 marca przybywali do Kijowa inni politycy z całej niemal Europy i Ameryki. Również w dziedzinie wojskowej, dozbrajania Ukrainy, okazało się, że byliśmy czempionami tego poparcia.
Mówiąc o wydarzeniach sprzed roku ambasador Cichocki nazwał wizytę w Kijowie próbą sprawdzenia, na ile wspólnota międzynarodowa gotowa jest wesprzeć Ukrainę.
To było więcej, niż próba. Myśmy wtedy wymuszali to wsparcie, solidarność z Ukrainą. Unia Europejska w bardzo wielu dziedzinach była i jest niesolidarna. Przez całe dziesięciolecie jej polityka wobec Rosji, polityka energetyczna pokazały, że solidarności nie było.
Trzeba przypomnieć, że ta wizyta i późniejsze działania były wymuszeniem w kwestii, która nie wymagała dylematów. Mamy klarownego agresora i klarowną ofiarę agresji. Tu nie ma pośredniej drogi, możliwości zajęcia neutralnego stanowiska. Mamy od ponad roku do czynienia z brutalnym złamaniem prawa międzynarodowego, gwałceniem praw ludzkich. Dowody tego są liczne. Wiemy, że Rosja traktuje to jako pierwszy etap większej rozgrywki z Europą, a może i światem. Nie ma więc podstaw, by dywagować nad pomocą dla Ukrainy. Trzeba porządek europejski, który wybudowaliśmy po zakończeniu zimnej wojny, bronić. Polska, Czechy i Słowenia dały wtedy wyraźny sygnał, że są obrońcami tej architektury bezpieczeństwa.
Jak wspomniany sprawdzian wspólnoty międzynarodowej w perspektywie minionych 12 miesięcy wypadł?
Europa ciągle jest w trakcie zdawania tego egzaminu. W wielu krajach, jak głównie Niemcy, przez miniony rok zmieniła się retoryka. Są podejmowane pewne decyzje na rzecz wsparcia Ukrainy, ale są one w dalszym ciągu połowiczne, a nawet mniej, niż połowiczne. W dalszym ciągu wielu polityków zachodnich czeka na jakieś zamrożenie konfliktu jakimkolwiek kosztem Ukrainy, czeka na powrót Rosji, oczywiście najchętniej już bez Putina i jego kamaryli, na powrót Rosji do obiegu gospodarczego świata.
Są podejmowane decyzje o wysłaniu rakiet czy czołgów, ale one się ślimaczą. Są dość symboliczne. Niestety w dalszym ciągu pomoc jest udzielana kroplówką, a nie dużym planem antywojennym.
Są też jednak jasne punkty. Do koalicji państw pomagających Ukrainie dołączył niedawno prezydent USA i jakby domknął ten nawias, który myśmy otworzyli. Mam nadzieję, że podobnie, jak z Ukrainą, będzie z państwami takimi, jak Mołdawia czy w przyszłości może również demokratyczna Białoruś. Mam nadzieję, że będą należały do cywilizacji zachodniej, którą to cywilizacje będzie broniło NATO. Ale pierwsze wytyczne w tym kierunku, który zamknął Biden, nadała m.in. tą wizytą Polska.
Jak dziś zeszłoroczną wizytę oceniają sami Ukraińcy?
Już wtedy, a i dziś, oceniają ją bardzo dobrze. Dobrze też pamiętają nasze wsparcie wojskowe i humanitarne. Ono nadało ton dalszym działaniom wspierającym.
Wiemy, że w pierwszych dniach tej wojny Europa jednoznacznie dawała sygnały, że spodziewa się klęski ukraińskiej. Nawet proponowano prezydentowi Zełeńskiemu wyjazd. W tej sytuacji wizyta premierów Polski, Czech i Słowenii wzmocniła morale całej ukraińskiej klasy politycznej i umocniła ukraińską armię. Między innymi dlatego Ukraińcy przetrzymali pierwszą bitwę graniczną, obronili największe miasta: Kijów i Charków. A potem, w ciągu miesiąca, udało im się nawet przejść do działań ofensywnych oraz tu i ówdzie nawet odzyskać tak spore i ważne miasto, jak Chersoń. Jeśli je utrzymają, będzie to pozwalało w przyszłości wyjść z jakimiś działaniami zaczepnymi wobec Krymu.
Jesteśmy zapisani w historii jako państwo i grupa państw, które dały bezprecedensową pomoc na wielu płaszczyznach ofierze agresji. Nie może więc dziwić, że w rocznicę tej wizyty Kijów został oplakatowany bannerami z wymienionymi nazwiskami m.in. premiera Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego.
Trzeba jednak odnotować, że opozycja w Polsce krytykowała i pomysł spotkania, i samo spotkanie. Była przeciwko. Jak to skomentować?
Uczciwie powiem, że nie wiem. Nasza opozycja, ponieważ jest totalna, zafiksowana jest na totalne, często bezmyślne i bezrefleksyjne krytykowanie wszystkiego. A więc również i takich działań, które zostały poparte i następnie skopiowane przez wielu polityków z całej niemal Europy i Ameryki Płn. Wszyscy uznali ten akt naszego działania jako istotny, ważny i potrzebny, tylko nie nasza opozycja, która jest sfrustrowana i w bezmyślny sposób atakuje polski rząd. Ostatnim dowodem tej bezmyślności bardzo szkodzącej Polsce są choćby sugestie europosłanki Janiny Ochojskiej, że polscy leśnicy mogli usuwać z granicy z Białorusią ciała zmarłych migrantów do „jakiegoś zbiorowego grobu”.
Rozmawiał Radosław Molenda
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/638392-wywiad-waszczykowski-rok-temu-zapisalismy-sie-w-historii