Środowiska eksperckie, które w sprawie rosyjskiej inwazji pomyliły się literalnie we wszystkim, formułują kolejne absurdalne teorie. Nawet jeśli dziewiędziesiojednoletni amerykański dyplomata Thomas R. Pickering miałby już demencję i przez to właśnie wypisywał polityczne brednie, to jednak trudniej znaleźć usprawiedliwienie dla redakcji „Foreign Affairs”, która decyduje się tekst byłego ambasadora USA w Moskwie publikować. Ale warto brednie staruszka Pickeringa omówić, bo w ostatnim czasie faktycznie zdarzają się na Zachodzie podobne głosy, w których wojona rosyjsko-ukraińska miałaby się zakończyć przekazaniem agresorowi niektórych terytoriów. Emerytowany dyplomata słusznie zakłada, że do negocjacji trzeba by się przygotować jeszcze w czasach działan wojennych, dbając o przepływ informacji i wyznaczenie celów, ale to co sugeruje Amerykanin jest skandaliczne.
Ukraina neutralna?
Staruszek pisze na przykład pozytywnie o tajemniczych „niektórych” ludziach, którzy proponują zrobienie z Ukrainy „pomostu pomiędzy Unią Europejską a Euroazjatycką Unią Gospodarczą”. Ta koncepcja jest podwójnie putinowska - zakłada bowiem, że Ukraina będzie w jakiś sposób „neutralna” co jest stricte planem Moskwy, a dodatkowo przewiduje wznowienie pełnoskalowej współpracy Europy i Rosji.
Język rosyjski językiem urzędowym?
Autor Foreign Affairs jest pewien, że język rosyjski i ukraiński muszą „uzyskać równe statusy” i jako modelowy przykład poznaje Quebec w Kanadzie. Ta koncepcja jest zwyczajnie prokremlowska - przecież awansowanie języka rosyjskiego do rangi jednego z języków państwowych jest oficjalnym postulatem rosyjskiej propagandy. Porównywanie Ukrainy do Kanady jest typowym, starym jak sama Rosja, błędem poznawczym zachodnich komentatorów, którzy realia wschodnioeuropejskie traktują jak zwyczajne relacje między państwami.
Ukraina w sojuszu z Rosją?
Pickering zrównuje dwa rozwiązania rzekomego dylematu Ukrainy - wstąpić do NATO czy do Organizacji Traktatu o Bezpieczeństwie Zbiorowym? Intelektualista sugeruje referendum jako metodę rozstrzygnięcia tego zagadnienia, jakby milion mężczyzn walczących z bronią w ręku a reszta narodu wspierająca działania obronne przeciwko zbliżeniu z Rosją miały być tu nic nieznaczącym epizodem. Ukraina od dekady intensywnie walczy z rosyjskimi wpływami i po 9 lat wojny w Donbasie pytanie czy chce ona wybrać sojusz militarny z Putinem stoi na poziomie prymitywnej prowokacji.
Referendum na Ukrainie?
Najbardziej niebezpieczne i oderwane od rzeczywistości stwierdzenie dyplomaty dotyczy jednak przekazania Rosji części ukraińskich terytoriów.
Najbezpieczniejszym i najsprawiedliwszym sposobem rozstrzygania sporów terytorialnych jest zapytanie mieszkańców regionu, czego chcą. Referenda nie zawsze są doskonałe. Ale starannie traktowane przez Organizację Narodów Zjednoczonych, mogą być najlepszym podejściem do ułatwiania samostanowienia. Jedną z opcji byłoby poddanie wszystkich okupowanych obszarów Ukrainy powiernictwu ONZ i wymaganie od obu sił zbrojnych wycofania się na okres od trzech do pięciu lat, po czym obywatele ukraińscy głosowaliby oddzielnie w Donbasie i na Krymie, czy chcą być częścią Rosji, częścią Ukrainy, czy autonomicznym regionem któregokolwiek z krajów. Te prowadzone przez ONZ referenda byłyby przeprowadzane pod szeroką międzynarodową obserwacją, aby zapewnić, że są wolne i uczciwe.
W tej wypowiedzi nic nie ma styczności z realiami rosyjskimi. Z terenów okupowanych deportowano ponad milion Ukraińców, zaś około 7 milionów opuściło swoje domy w ramach wewnątrzkrajowej lub zagranicznej migracji. Rosjanie mordują ukraińskich patriotów i awansują tamtejszych kolaborantów, łamią psychikę tych mniej aktywnych mieszkańców, dokonują zbrodni na skalę II wojny światowej, a pan z salonów Billa Clintona za przyzwoleniem redakcji szanowanego pisma proponuje o racji agresora i ofiary zdecydować głosowaniem w terenie? Głosowaniem kogo? W jaki sposób miałyby zagłosować zamordowane ofiary Mariupola, uwięzieni jeńcy z Melitopola, deportowani na Syberię z obwodu chersońskiego? Pickering zdaje się kompletnie nie rozumieć co zaszło w ostatnim roku oraz że Rosjanie są mistrzami wyborczych fałszerstw i referendalnych manipulacji, a do tego samo zrównywanie w głosowaniu stanowiska „czy jesteś za ludobójcą czy za ofiarą” jest złamaniem podstawowych zasad cywilizowanego świata. Last but not least ONZ nie jest w stanie dopilnować uczciwości na tak zrujnowanych i przeoranych rosyjską okupacją terytoriach, skoro OBWE w czasach pokojowych nie jest w stanie sporządzić rzetelnego raportu z wyborów w malenkiej Mołdawii.
Choroba ekspertozy
W ostatnim czasie rozmowy na temat zakonczenia wojny na Ukrainie przybrały na łamach zachodnich periodyków dziwny obrót. Słusznie uznane w Polsce za skandaliczne wystąpienie Henryego Kissingera sprzed roku o konieczności oddania części terytoriów Rosji, dziś odbija się coraz szerszym echem w głosach zadowolonych z siebie znawców. Problem w tym, że te środowiska już we wszystkim się pomyliły. Ukraina miała paść po trzech dniach, Rosja miała dysponować wielką i nowoczesną armią, Kijów miał być okrążony, Donbas zajęty, Chersoń utrzymany, obsługa zachodniej broni przez Ukraińców niemożliwa, kontrofensywy obrońców niewystarczające, front ustabilizowany etc. etc.
W morzu debat nad obecną wojną w Europie Wschodniej zabrakło jednego zagadnienia: rozliczenia ignorancji i nieodpowiedzialności głosów zachodnich ekspertów. I ciągle mylące się głowy mylą się dalej doradzając i naciskając na wpływowych decydentów, gdy prawdziwe rozwiązania leżą wciąż w woli walczących narodów i środkach, jakimi dysponują. W niczym innym.
CZYTAJ TAKŻE:
MIĘDZY EKSPERTOZĄ A RZECZYWISTOŚCIĄ. SPECJALIŚCI POMYLILI SIĘ DOSŁOWNIE WE WSZYSTKIM
UKRAIŃCY OSZOŁOMIENI. TEN ŻOŁNIERZ JUŻ STAŁ SIĘ LEGENDĄ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/638298-foreign-affairs-i-inni-czyli-prorosyjskie-bledy-i-glupstwa