Dwa podobne badania z ostatnich dni pokazały, że Polacy nie wierzą, by opozycja przejęła władzę. Z czego to wynika? Może wyborcy widzą kłótnie, podziały, walkę o hasła i nie dają wiary, że tak podzielone partie mogą przejąć władzę i razem współrządzić?
„Dziennik Gazeta Prawna” opublikował sondaż United Surveys przeprowadzony dla tego tytułu oraz dla RMF FM. Z badania wynika, że większość Polaków, bo aż 52 proc. spodziewa się, że to PiS wygra nadchodzące wybory parlamentarne. Podobne badanie na początku marca przygotowała dla portalu wPolityce.pl pracownia Social Changes. W badaniu zapytano respondentów: Kto według Pani/Pana wygra najbliższe wybory jesienią tego roku i będzie rządził w Polsce? I w tamtym badaniu największa grupa badanych - 52 proc. - wskazała na Prawo i Sprawiedliwość i sojuszników tego ugrupowania.
Czy można się dziwić, że Polacy w ten sposób widzą sprawy, skoro opozycja ciągle się kłóci? Najpierw była awantura o to, kto bardziej nie chciał wspólnej listy. Choć, szczerze mówiąc, poza Donaldem Tuskiem mało kto jej chciał, to jednak wszystkim spadł z nieba Szymon Hołownia, który złamał porozumienie liderów opozycji w sprawie głosowania nad nowelizacją ustawy o SN i postanowił zagłosować przeciw, zamiast ustalonego wstrzymania się od głosu. To ściągnęło na jego głowę gromy liberalnych mediów i reszty opozycji. Szybko został uznany za grabarza wspólnej listy i wszystkim to było na rękę. A atak na Hołownię, który odbiera KO i Nowej Lewicy wyborców wcale się nie skończył, choć złagodniał, ale niesmak wielkiej draki pozostał.
Była też draka o hasło wyborcze: „mieszkanie prawem, nie towarem”. Hasło na majowej konwencji we Włocławku ogłosiła Nowa Lewica. Niedawno pożyczył je sobie Donald Tusk, tylko wypełnił zupełnie inną treścią i założeniami. I wszyscy wzięli się za łby. Przynajmniej w mediach społecznościowych.
Wydawało się przez chwilę, że dogadali się przynajmniej Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz, bowiem ogłosili listę wspólnych spraw. Zawiera ona sześć punktów i ponad 20 postulatów. Obaj liderzy chcieliby m.in. powrotu do instytucji referendum i częstszego zadawania tą drogą pytań obywatelom. Ich zdaniem pierwsze referendum miałoby dotyczyć aborcji. Ten pomysł nie spodobał się Lewicy i Platformie Obywatelskiej, bo tam większość chce aborcji bez żadnego referendum i najlepiej na żądanie. I znowu się zagotowało.
Nadzieją dla opozycji miał być Pakt Senacki. Koalicja Obywatelska, PSL, Polska 2050 i Nowa Lewica podpisały porozumienie, którego istotą jest nie wystawianie przez partie opozycyjne rywalizujących ze sobą kandydatów w poszczególnych okręgach wyborczych w wyborach do Senatu. Problem tylko w tym, że wciąż nie wiadomo, która partia wystawi kandydata w którym okręgu, nie mówiąc już o nazwiskach. Nie wiadomo też czy decyzje zapadną na podstawie wspólnie zleconego sondażu czy wielu różnych sondaży. A jakby tego było mało opozycję podzieliło nazwisko Romana Giertycha. Dla jednych, to wymarzony kandydat, a dla innych postać nie do przyjęcia, nawet jeśli teraz chce pokonać PiS. I znów draka wśród polityków opozycji.
I jakoś trudno sobie wyobrazić jak tak podzielone partia jak: PO, Nowa Lewica, PSL i Polska 2050 miałyby współrządzić i przedstawić wspólny program. Na razie partie opozycji nie są w stanie znaleźć spraw, które je łączą, poza jedną: odsunięciem PiS od władzy. Czy można się więc dziwić, że Donald Tusk od miesięcy straszy wyborczymi fałszerstwami czy wyprowadzaniem swoich zwolenników na ulicę w razie niekorzystnego dla siebie wyborczego rozstrzygnięcia?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/638109-polacy-nie-wierza-w-totalnie-poklocona-opozycje