Małgorzata Szostak, członek krakowskiego koła partii Szymona Hołowni, rozpoczęła walkę z „wykluczeniem menstruacyjnym”, czyli - wedle tej nomenklatury - z brakiem środków na podpaski (najtańsze kosztują 20 groszy za sztukę). Krucjata ruszyła konferencją prasową, ale wkrótce możemy spodziewać się ataku ulotkami, spotami video i happoeningami.
PiS odpowiada za bóle miesiączkowe?
Autorzy raportu zrealizowanego 3 lata temu dla Dominiki Kulczyk, córki polskiego oligarchy, uważają, że o miesiączce „osób menstruujących” mówi się za mało, wątki z tym związane powinny być niejako obowiązkowe jak temat homoseksualizmu w serialach. O miesiączce ma być głośno w „publicznym dyskursie”, w telewizji, w popkulturze, w czasopismach, w szkołach. Raport stwierdza nawet, że w dyskusji nad miesiączką przeszkadza „obecny klimat polityczny”. No tak - bóle miesiączkowe to też wina prawa Prawa i Sprawiedliwości! Zmieńmy władzę, będzie łatwiej przechodzić okres!
W raporcie jest nawet mowa o wspólnym celebrowaniu przez matkę i córkę pierwszej miesiączki.
Kto na tym zarobi?
Czeka więc nas kampania społeczna, epatowanie tematem miesiączki w przestrzeni publicznej, a i przyjdą za tym pomysły, które komuś przyniosą dużo pieniędzy. Chodzi zatem o stawianie w miejscach publicznych, także w szkołach, auatomatów z darmowymi podpaskami czy tamponami dla „osób menstruujących”. Oczywiście darmowe one będą dla użytkowniczek, bo ktoś za nie zapłaci, a znając ten typ wychowania społeczeństwa chodzi zwyczajnie o to, by budżet państwa kupił tysiące takich maszyn i setki tysięcy podpasek od jakiegoś cieszącego się już na samą myśl dostawcy. Dodatkowo ogrzeje się w ciepełku gorącej „dyskusji menstruacyjnej” tabun aktywistek, artystów od happeningów i, pożal się Boże, ekspertów co to będą przed kamerami tłumaczyć, że boli, że to trudne i że trzeba coś zrobić.
Nie dajmy sobie przy tym wmówić, że mężczyźni nie mają prawa w tej sprawie zabierać głosu. W zarządzie stowarzyszenia „Akcja Menstruacja” jest aktywistsa społeczny Norbert Góra, jeśli więc on może być za wałkowaniem tematu, to inny mężczyzna, dajmy na to taki Jakub Maciejewski, może być za tym, by różne wizualizacje wagin w przestrzeni publicznej jednak odpuścić. Skoro każdy ma za to płacić, to każdy ma prawo zabrać głos.
Upolitycznienie nawet podpasek
Na początku 2020 roku Kulczyk Foundation jako pierwsza w Polsce poruszyła zagadnienie menstruacji w strefie publicznej. Do wielu redakcji i środowisk opiniotwórczych przesłano pudełeczko ze skrawkiem czerwonego materiału, symbolizującego menstruację a do tego pełen stanowczych deklaracji list o walce z „wykluczeniem menstruacyjnym”. Pandemia i wojna wystudziły początkowy entuzjazm w rozkręcaniu kampanii, ale w ostatnich tygodniach inicjatywa środowiska Dominiki Kulczyk odświeżyła temat - w tej sprawie głos zabrała nie tylko krakowska kandydatka od Hołowni, ale także Henryka Bochniarz czy posłanka PO Marzena Okła-Drewnowicz. W sejmie odbyła się konferencja prasowa na której opowiadano o dziewczynach, które
w czasie miesiączki nie wychodzą z domów, nie chodzą do szkoły, bo nie mają środków higienicznych, bo podpaska jest luksusem. Ten kraj to Polska, a ten problem to „wykluczenie menstruacyjne”. (tvn24)
Podpaska jako luksus, gdy te najtańsze można kupić za kilkanaście groszy, to gruba przesada, która jest zapowiedzią przeinaczeń i emocjonalnych szantaży, które będą towarzyszyć debacie publicznej na ten temat.
Problem „wykluczenia menstruacyjnego osób menstruujących” zawiera trzy składniki zapowiadające społeczne egzaltacje: ideologię (terminologia typy „osoba menstruująca” zamiast „kobieta”), pieniądze (zamówienia publiczne) i politykę (kobiety z PO i Polska2050 budujące rozpoznawalność na akcji Kulczyk Foundation). Tylko zwyczajne kobiety będą tutaj mało ważne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/638019-czy-bedziemy-swietowac-miesiaczki-kulczyk-i-holownia-na-tak