Sądzili najwyraźniej, że po wieloletnim ostrzale artyleryjskim Kościoła i otwartym uruchomieniu pozyskanych zasobów wpływu (publicysta katolicki - to brzmi dumnie!) mogą przystąpić do operacji finalnej. Bo przecież to ON był celem od początku. Całe to skupianie reflektora wyłącznie na pedofilii w Kościele (dotyka wszystkich środowisk i wszędzie jest zbrodnią i hańbą) było przygotowaniem pola do wyprowadzenia tego ciosu. Sapiehę dopadną dzięki wymuszonym przez UB w 1950 roku zeznaniom zdegenerowanego księdza, a potem Wojtyłę przez Sapiehę - tak kombinowali.
Ale coś poszło nie tak. Kto wie, może znowu jest tu i nasza - całej naszej wspólnoty sieciowej - mała cegiełka? Wszak bijemy się o prawdę każdego dnia, a przed nadchodzącym atakiem na Jana Pawła II ostrzegaliśmy, przygotowywaliśmy się.
Po drodze poszalały sondażownie, Platforma już podobno niemal przegoniła Prawo i Sprawiedliwość, Tusk podobno już prawie zjednoczył opozycję.
Ale i ten plan się wali. Berlin kilka razy już warknął. Pan ambasador ostrzega, że polskie pięć minut może minąć ale po Polakach to spływa. Już nikt Niemcom w Polsce nie wierzy. Zdradzili Ukrainę, czekali na jej upadek i rzeź, mogą to zrobić i z nami. Bawcie się z Putinem sami, my postawimy mu opór.
Warknięcia Berlina i jego niezadowolenie mogą jednak mieć dla niektórych groźne konsekwencje. Niemieckie media wydawane dla Polaków źle najwidoczniej pracują. Pieszczą się z całym tym polskim obozem, coś tam szczypią. A tu trzeba po niemiecku - kopniakiem, biczem, gazem. Psami też można poszczuć.
Spuszczają więc na nas swoje esesmańskie psy w nadziei, że nas to zastraszy. Że oddamy im na żer naszego papieża, największego z Polaków, że pozwolimy im kłamać w dowolnej sprawie, nakręcać kampanie nienawiści, manipulować jak w sprawie smutnych wydarzeń w Szczecinie. Że zgodzimy się ot tak, by wzięli krwią wywalczoną Polskę i przerobili ją sobie na kolejny land Rzeszy. I że te ich nowe skrajne szaleństwa ideologiczne (Niemcy inaczej nie umieją, wszystko doprowadzają do ekstremum) zaakceptujemy.
Mylą się. Widzimy te plany. Nie boimy się ich. Umiemy się przed esesmańskimi psami bronić.
Ale czytajmy te obrzydliwe niemieckie okładki, tę kampanię obrzydliwego hejtu, jako mocny znak, że Berlin się denerwuje, znowu warknął, my zaś idziemy właściwą drogą, a prawda wygrywa.
Trzymajmy kurs. Brońmy Świętego Jana Pawła II przed podłością jakiej świat nie widział.
O czym więcej w najnowszym „Sieci”, bardzo polecam!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/637987-dlatego-spuszczaja-na-nas-esesmanskie-psy