W minioną sobotę, w „Salonie Dziennikarskim” Michał Karnowski zapytał mnie o zdanie w sprawie wypowiedzi Sławomira Nitrasa na temat otyłości polityków PiS. Powiedziałam wówczas, że te słowa to pieszczota, w porównaniu z tym, co będzie się działo w kampanii. Niestety już miniony tydzień przyniósł bolesne potwierdzenie mojej intuicji.
Choć kampania formalnie jeszcze się rozpoczęła, to trwa w najlepsze i zobaczyliśmy, że w najbliższych miesiącach nie będzie takich granic, których nie da się przekroczyć, nie będzie takich świętości, których nie da się podeptać, tabu, których nie da złamać. Nie będzie takiej obelgi, której nie da się rzucić w przeciwną stronę publicznego dyskursu. To będą miesiące wyniszczające emocjonalnie i moralnie społeczeństwo, ale także i klasę polityczną.
Wiadomo, że nic tak nie mobilizuje wyborców, jak emocje. Nie będzie więc takich emocji, przed użyciem których cofną się politycy. Szczególnie na rozpaleniu Polaków zależy tej stronie, która nie posiada oferty programowej i nie chce prowadzić merytorycznej dyskusji, bowiem boi się, że nie zyska na niej, tak bardzo jak by chciała. Na razie jednak tej stronie udało się przypomnieć Polakom, że mają gorące serca i kochają Jana Pawła II. Udało się skierować ich złość w kierunku obrazoburców, którzy katolików chcą opiłowywać. Choć pewnie nie taki był plan, ale emocje nie zawsze da się kontrolować i kanalizować.
Kilka dni temu lider opozycji Donald Tusk zapowiedział, że jest gotów w każdej chwili rozmawiać, „także z prezesem Kaczyńskim o warunkach jego kapitulacji”. To ma nas utrzymać w ciągłym poczuciu toczącej się wojny, ale w demokracji nikt nie kapituluje. W demokracji decydują wyborcy. To od nich zależy czy dojdzie czy nie dojdzie do zmiany władzy. Przy urnach spotkają się ci, co chcą „j…ć PiS” i ci którzy myśli podobnie o przeciwnikach politycznych Zjednoczonej Prawicy. Od tego, która strona liczniej pójdzie do wyborów będzie zależało kto będzie zwycięzcą, a kto zwyciężonym. Zawsze ktoś będzie niezadowolony, ale w demokracji dorośli ludzie umieją panować nad swoimi emocjami i słuchają decyzji suwerena, choć nie wszystkim to w ostatnich latach wychodziło.
Lekcja z ostatniego tygodnia płynie taka, że każda strona musi zrobić krok wstecz i uderzać się w piersi własne, a nie cudze. To będzie najskuteczniejsze. Jeśli poziom debaty nie spadnie, Polska spłonie przed wyborami i zostaną zgliszcza. Kontekst międzynarodowy, w którym żyjemy jest bardzo niesprzyjający i na polsko-polskiej, wyniszczającej wojnie mogą i zechcą skorzystać wrogie siły. Warto o tym pamiętać, bo potem na pojednanie może być już za późno.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/637714-niech-kazdy-bije-sie-we-wlasne-piersi