„Bardzo wyraźnie widać, że potrzebne jest nowe hasło. Ta kampania będzie bardzo ostra i pokazuje to wejście Tuska na agendę lewicową. Lewica jest wściekła, że Donald Tusk zabrał im hasło „Mieszkanie prawem, nie towarem”. Myślę, że takich zapożyczeń będzie więcej” - powiedział publicysta „Do Rzeczy” Piotr Semka w „Salonie Dziennikarskim”, wspólnej audycji publicystycznej portalu wPolityce.pl, tygodnika „Idziemy” i Radia Warszawa, transmitowanej na antenie TVP Info.
Kampania wyborcza
Michał Karnowski zapytał swoich gości o wynik nowego badania Social Changes dla wPolityce.pl. Aż 52 proc. respondentów uważa, że Prawo i Sprawiedliwość wygra wybory parlamentarne w październiku bieżącego roku, 40 proc. wierzy w zwycięstwo Koalicji Obywatelskiej, a według 8 proc. badanych wygra inne ugrupowanie.
CZYTAJ TAKŻE: NASZ SONDAŻ. Kto wygra władzę w jesiennych wyborach? Zdaniem większości Polaków - PiS. „Bardzo ważny wskaźnik”
Semka: Ta kampania będzie bardzo ostra
To pokazuje pewne mocne usytuowanie obecnej ekipy w jakimś świecie wyobrażeń Polaków. Jednak PiS nie powinien z tego powodu zasypiać w błogiej drzemce, bo walka naprawdę będzie ostra. Na pewno na tym etapie jest to dla PiS-u korzystny wynik. Zobaczymy, czy będą inne sondaże, które potwierdzą tę tendencję
— ocenił publicysta Piotr Semka.
Ja mam wrażenie, że PiS musi znaleźć jakieś nowe hasło. Dotychczas posługiwało się tym „dobry rząd na trudne czasy”, ale to hasło chodziło od tych spotkań, które zaczęły się gdzieś w październiku, a fala skończyła się gdzieś na przełomie roku
— dodał.
Bardzo wyraźnie widać, że potrzebne jest nowe hasło. Ta kampania będzie bardzo ostra i pokazuje to wejście Tuska na agendę lewicową. Lewica jest wściekła, że Donald Tusk zabrał im hasło „Mieszkanie prawem, nie towarem”. Myślę, że takich zapożyczeń będzie więcej. Spodziewam się, że pojawi się też stara dobra nuta walenia w Kościół, bo to jest jednak coś, co szczególnie w stosunku do młodego pokolenia jest przez analityków Platformy uważane za bardzo obiecujące
— podkreślił dziennikarz „Do Rzeczy”.
Łosiewicz: Gigantyczna nerwowość przede wszystkim po stronie KO
Zastępcę redaktora naczelnego Tygodnika „Sieci”, Dorotę Łosiewicz, prowadzący zapytał, co w pierwszej kolejności może zdecydować o wyniku wyborów - raczej portfele Polaków i sprawy socjalne, czy może bezpieczeństwo Polski?
Myślę, że bezpieczeństwo będzie tu jednak ważniejsze. Zasobny portfel bez bezpieczeństwa nic nie da. Takie badania robią wszystkie partie, ale to przekonanie Polaków, że jednak Zjednoczona Prawica może wygrać trzecią kadencję, tłumaczy tę gigantyczną nerwowość przede wszystkim po stronie Koalicji Obywatelskiej, całe to zaostrzenie retoryki
— odpowiedziała publicystka.
Donald Tusk ostro zaczął: wrócił z Brukseli, podzielił świat na białe i czarne, dobro i zło. „Dobro” oczywiście umiejscowił po stronie opozycji, a „zło”-rządzących. I trzeba zrobić wszystko, bić się, użyć wszystkich możliwych narzędzi, żeby to zło pokonać. I od tego czasu widzimy zaostrzanie tej retoryki i ten sondaż tylko potwierdza, z czego to wynika. Oni realnie myślą, że będzie bardzo trudno wygrać te wybory, użyją wszelkich możliwych środków
— wskazała.
Stąd już szykowanie społeczeństwa na to, że być może rzeczywiście Zjednoczona Prawica wygra, i wtedy trzeba wyprowadzić ludzi na ulice, zaprowadzić chaos, bunt, trzeba po prostu podpalić państwo, i to jest ten pomysł
— podkreśliła Łosiewicz.
A jeśli chodzi o ukradzenie hasła, to nie jest pierwszy raz. Podwyżki 20-procentowe dla budżetówki też już były hasłem Lewicy. To kolejne hasło, które Donald Tusk sobie zapożycza, choć inną treścią je wypełnia
— wskazała.
Markiewicz: Przedmiotem sporu będzie historia
Przedmiotem sporu będzie historia. Panu ambasadorowi poleciłbym obejrzenie filmu „Filip”, który miał wczoraj swoją premierę. Znakomity film na podstawie powieści Leopolda Tyrmanda. Dawno nie widziałem tak czysto zrobionego, z wielką rolą bohatera głównego. Ja czekam tylko na odpowiedź PO na ten film i na to pytanie, które powstało
— ocenił prawnik, publicysta i wykładowca akademicki, mec. Marek Markiewicz.
Był Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W zeszłym roku dwie nadobne panie posłanki wyszły z sali, gdy głosowano tę uchwałę. W tym roku się nie odważyły, ale problem jest rozliczenia się z tym. Co mieli ci ludzie zrobić? Pójść i dać się powiesić na Rakowiecką czy walczyć o to, żeby państwo przetrwało w jakiś sposób?
— zwrócił uwagę.
Spór o historię będzie o to, czy Niemcom będzie darowane zaniechanie, czym martwił się minister Sikorski. To przecież są problemy, które muszą się pojawić. Pytanie tylko, czy młode pokolenie będzie o tym pamiętało
— dodał.
Redaktor Karnowski zauważył, że przedmiotem sporu będzie także wolność słowa. W tym kontekście wskazał na kolejny pozew przewodniczącego PO Donalda Tuska przeciwko TVP. Tym razem polityk domaga się usunięcia z serwisów wszystkich materiałów, w których znalazło się sformułowanie „für Deutschland”.
I wyrok w sprawie pani poseł Scheuring-Wielgus, która występuje na Mszy Świętej z transparentem promującym aborcję i ochroniona jest właśnie zasadą wolności słowa
— wskazał mecenas Markiewicz.
Formela: Tusk wiele lat temu zrezygnował z przywileju, który dała mu demokracja
Tusk bohatersko walczy o przetrwanie w polityce, w związku z tym sam przesuwa granice, mówiąc na przykład o „oligarchach Putina”, chociaż to jego prezes, Krawiec, spotykał się z Sieczinem, robił sobie fotografie i te relacje polsko-rosyjskie w branży energetycznej były wtedy bardzo ścisłe
— przypomniał redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej” Marek Formela.
Donald Tusk znalazł się w sytuacji, w której część Polaków powinna pamiętać, że wiele lat temu dobrowolnie zrezygnował z przywileju, który dała mu demokracja. Opuścił parlament polski w październiku roku 2014, nie doczekał końca ostatniego posiedzenia, na którym był, uczestniczył w 51 z 53 głosowań na 77. posiedzeniu Sejmu tamtej kadencji. Wyszedł, trzasnął drzwiami i nikt go więcej w polskiej polityce nie widział. Jeżeli ktoś taki mówi, że rozmawiał np. z prezydentem Bidenem o wolności i demokracji, to on tę demokrację polską osobistym przykładem zdewastował
— wskazał.
Politycznie może nie był to zły ruch, bo on otworzył zupełnie nowe możliwości. To Donald Tusk odwrócił się plecami do polskich wyborców, którzy odrzucili Platformę. A on przyjął rekomendację, o której Angela Merkel mówiła w Bundestagu: przystępujemy do wyboru na drugą kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska
— ocenił dziennikarz.
Stał się politykiem, który nie reprezentował polskiej demokracji, a grę europejskich interesów, której fragmentem jest teraz Thomas Bagger próbujący odwrócić architekturę konfliktu
— podkreślił publicysta.
Jeśli mówimy o energetyce, to trzeba przypomnieć ten kontrakt, który podpisał i negocjował Waldemar Pawlak z rządu PO-PSL, który był tak niekorzystny, że nawet Komisja Europejska uznała, że nie można go podpisać
— przypomniała redaktor Łosiewicz.
Dzisiaj prezes Polskiego Koncernu Naftowego nie spotyka się z dyrektorem generalnym Rosnieftu, tylko z liderami Saudi Aramco, i buduje zupełnie inny, wielowariantowy sposób na ubezpieczenie energetyczne Polski
— powiedział Formela.
Czy z Nitrasem powinno się rozmawiać?
Prowadzący zwrócił uwagę, że już teraz debata polityczna jest bardzo ostra, a przedstawiciele opozycji, tacy jak poseł Sławomir Nitras, zaczynają juz czynić wycieczki osobiste dotyczące wyglądu zewnętrznego politycznych adwersarzy.
Teraz będzie jeszcze gorzej, jeszcze ostrzej. Te słowa Sławomira Nitrasa o „grubasach” to pieszczota w porównaniu z tym, co nas dopiero czeka w kampanii. A przecież to poseł Nitras został oddelegowany do pilnowania przejrzystości wyborów
— podkreśliła wicenaczelna „Sieci”.
Mamy tak naprawdę tylko narzędzia medialne, cóż tutaj można zrobić? Nie mamy możliwości, żeby zahamować Donalda Tuska
— dodała Łosiewicz.
Na tym poziomie nie powinno się z posłem Nitrasem w ogóle rozmawiać
— ocenił Formela.
Powinno się. Doszło do zjawiska, które na przykładzie ambasadora też się sprawdziło. To jest młody rocznik, 1965 r., czyli to pokolenie, które – jak mówią germaniści – chciało odsunąć się od przeszłości nazistowskiej, a w efekcie wymazało ją ze świadomości. Kiedy rozmawia się z wieloma Niemcami, można usłyszeć „Jakie SS, o czym my mówimy?”. To jest też do odrobienia w Polsce
— wskazał mecenas Markiewicz.
Spora część młodych ludzi mówi o Polsce „ten kraj”. Jeden z młodych ludzi, na studiach, na Uniwersytecie Warszawskim powiedział mi, że wśród kolegów miał tylko jednego, którego rodzice byli w „Solidarności”. Wszyscy inni w latach 80. byli na „kontraktach”, na czymś. I oni z domów także wyciągają pewne myślenie o rzeczywistości i o historii
— podsumował prawnik.
CZYTAJ TAKŻE:
aja
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/636833-piotr-semka-pis-potrzebne-jest-nowe-haslo