Kościół nie jest po stronie prawicy ani nie jest po stronie lewicy, ani nawet nie jest w centrum politycznym. Kościół jest po stronie Ewangelii. To jest jedyne zadanie, które dla Kościoła jest ważne - powiedział przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki.
Abp Gądecki wziął udział w konferencji naukowej „Relacje państwo-Kościół, jakich potrzebuje dziś Polska. Ile autonomii, ile współpracy?”, która odbyła się w piątek w Domu Arcybiskupów Warszawskich.
W obradach udział wzięli również m.in. metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz, była premier RP i była ambasador przy Stolicy Apostolskiej prof. Hanna Suchocka, biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej Piotr Jarecki i politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego ks. prof. Piotr Mazurkiewicz.
„Oddajcie tedy, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest Boskiego, Bogu”
W swoim wystąpieniu abp Gądecki zaznaczył, że zapisy obowiązującego konkordatu między Rzeczpospolitą Polską a Stolicą Apostolską „są wypadkową tego, co zostało zawarte w konstytucji Soboru Watykańskiego II Gaudium et Spes, a potem także w regule autonomii i życzliwej współpracy”.
Przypomniał słowa Jezusa zawarte w Ewangelii według św. Mateusza: „Oddajcie tedy, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest Boskiego, Bogu” (Mt 22,21).
Do tej pory nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak rewolucyjne było to zdanie, które wypowiedział Pan Jezus, z jednej strony aprobując władzę zniewalającą Żydów, a z drugiej strony pokazując, że istnieją granice tej władzy
— zastrzegł.
Według hierarchy, zdanie to oparte jest nie na teologii, ale na prawie naturalnym.
Działania rządu lub wyroki sądowe nie mogą być wyrazem woli Bożej. Cieszą się one tylko tym autorytetem, jaki funkcjonuje ludzkie, omylne kompetencje. Prawo pozytywne nie może naruszać godności i praw podstawowych człowieka. Mają być zgodne z ludzką, duchową i cielesną naturą i jego ziemskimi, historycznymi i społecznymi formami egzystencji
— wyjaśnił.
„Pan Jezus działał niezależnie od polityki”
Abp Gądecki podkreślił, że „Pan Jezus działał niezależnie od polityki”.
Były różne partie, które wówczas istniały, a Pan Jezus nie wypowiadał się co do sensu istnienia tych partii i ich powołania
— przypomniał.
Dodał, że „państwa muszą pamiętać, że człowiek nie istnieje z woli państwa, ale państwo istnieje z woli człowieka”.
Człowiek nigdy nie jest środkiem do celu, ale działa swobodnie i świadomie, zmierzając ku przyczynie swojego jestestwa
— mówił.
W tym kontekście należy zwalczać również totalitarne zakusy państwa wobec osoby ludzkiej, np. gdy ingeruje się w linię zarodkową, w życie i cielesną integralność człowieka, uprawia się handel organami, a nowa fala zniewolenia eliminuje miliony ludzi przez propagowanie wspomaganego samobójstwa
— zastrzegł.
„Najważniejszy jest Chrystus”
Przewodniczący Episkopatu zaznaczył, że „Kościół pragnie tylko spełniać rolę, jaką wyznaczył mu Zbawiciel, czyli głoszenie wiary, kształtowanie sumienia i głoszenie moralności, która nie jest najważniejsza”.
Przytoczył słowa dominikanina ojca Giertycha, który mówił, że w chrześcijaństwie moralność nie jest najważniejsza.
Najważniejszy jest Chrystus, Pani i Zbawiciel, który objawia miłosierne oblicze Ojca i posyła swojego Ducha. Tymczasem wydaje się, że w większości naszego społeczeństwa panuje przekonanie, że w religii chrześcijańskiej najważniejszą sprawą jest moralność, a w moralności najważniejsze jest unikanie grzechów, które są zakazane przez przykazania Boże i kościelne. Nie brzmi to jako dobra nowina
— ocenił.
Jak wyjaśnił, w chrześcijaństwie najważniejszą sprawą, „jest łaska Chrystusa, która wewnętrznie przemienia człowieka i pobudza go do ofiarnej miłości”.
„Kościół jest po stronie Ewangelii”
Odnosząc się do stosunku państwa do Kościoła abp Gądecki zastrzegł, że „Kościół nie może być na usługach partii politycznych”.
Przez 20 lat powtarzam to samo: Kościół nie jest po stronie prawicy ani nie jest po stronie lewicy, a nawet nie jest w centrum politycznym. Kościół jest po stronie Ewangelii. To jest jedyne zadanie, które dla Kościoła jest ważne
— podkreślił.
Jak zaznaczył, „człowiek jest z natury ułomny i jego natura jest skłonna do grzechu”.
Trzeba mieć na uwadze to, że ludzie, choćby zaczynali z dobrymi intencjami, często się przewracają o własne nogi
— dodał. Dlatego - jak zastrzegł - implementacja zasad zapisów konkordatu nie zawsze jest idealna.
Jeśli idzie o relacje państwa od Kościoła katolickiego, musi być między nimi harmonijny związek, który najwłaściwiej został określony przez papieża Leona XIII jako „spójnia duszy z ciałem”, czyli spójnia tych rzeczy, które dotyczą materii i tych, które dotyczą rzeczy duchowych. Państwo ma na celu dobrobyt doczesny społeczeństwa, a Kościół ma na celu niebieskie i wieczne dobra
— wyjaśnił.
Jak zastrzegł, „wzajemne relacje Kościoła i państwa bazują na założeniu, że podmioty te pozostają rozdzielone i autonomiczne i żaden nie jest podporządkowany drugiemu; możliwe zaś są różne formy współpracy”.
Dodał, że „duchowni powinni powstrzymywać się od działalności stricte politycznej, ze względu na to, że mają do czynienia z ludźmi wielu opcji”.
Skuteczność ich pracy duszpasterskiej zależy od tego, żeby nie ukazywać żadnych preferencji partyjnych
— powiedział.
„Miłość polityczna”
Zaangażowanie Kościoła hierarchicznego w praxis polityczną jest niebezpieczną tendencją. Kościół nie ma i nie życzy sobie mieć swojej reprezentacji politycznej; nie powinien także godzić się na włączenie polityki w służbę własnych interesów - powiedział biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej Piotr Jarecki.
W swoim wystąpieniu bp Jarecki podkreślił, że Kościół bardzo wysoko ceni tę dziedzinę życia człowieka i społeczeństwa, jaką jest polityka.
Tę wysoką ocenę wywodzi z przekonania, że polityka jest jednym z wymiarów miłości chrześcijańskiej. Klasykiem jest wystąpienie Piusa XI do katolickich środowisk uniwersyteckich, podczas którego użył określenia „miłość polityczna” i stwierdził, że polityka jest najszerszą przestrzenią miłości ustępującą tylko rzeczywistości religijnej
— wyjaśnił.
Zaznaczył, że tę myśl kontynuuje współczesna nauka Kościoła m.in. w takich dokumentach jak konstytucja Soboru Watykańskiego II „Gaudium et Spes”, encyklika „Caritas in veritate” papieża Benedykta XVI czy wreszcie encyklika „Fratelli tutti” papieża Franciszka.
Czy Kościół, który jest w Polsce, w prowadzeniu swojej misji religijno–społecznej wystarczająco upowszechnia taką wizję polityki? Czy wystarczająco formuje swoich członków do takiego rozumienia i realizowania powołania politycznego?
— pytał bp Jarecki.
Jeśli konstytutywną cechą ewangelizacji – czyli podstawowej misji Kościoła – jest zaangażowanie na rzecz sprawiedliwości społecznej, którego skuteczność wymaga mediacji politycznej, skoro nauczenie i upowszechnianie nauki społecznej wchodzi w zakres misji ewangelizacyjnej Kościoła i stanowi istotną część orędzia chrześcijańskiego, ponieważ ukazuje jego bezpośrednie konsekwencje dla życia społeczeństwa, to czy Kościół może być apolityczny? Czy Kościół powinien stronić od polityki?
— dodał.
Jak wyjaśnił, w katolicka nauka społeczna rozróżnia dwa pojęcia polityki: pierwsze pojęcie odnosi się do polityki w znaczeniu szerokim, w sensie „kultury politycznej”, drugie odnosi się do praktyki partyjnej, działalności związków zawodowych, rządu, instytucji państwowych, parlamentu itd.
W pierwszym wymiarze polityki ma prawo uczestniczyć cały Kościół, także Kościół hierarchiczny. Można powiedzieć, że konkordaty zawarte między Stolicą Apostolską a poszczególnymi państwami służą gwarancji i uregulowaniu tej właśnie obecności Kościoła w polityce. Natomiast polityka przez małe „p” jest zarezerwowana dla ludzi świeckich. Jest to polityka partyjna
— zaznaczył.
„Zaangażowanie Kościoła w praxis polityczną jest niebezpieczną tendencją”
Zdaniem bp. Jareckiego „zaangażowanie Kościoła instytucjonalnego, Kościoła hierarchicznego w praxis polityczną jest niebezpieczną tendencją”.
Utożsamianie się na przykład z jedną formacją polityczną, choćby ona w swoim programie była najbliższą antropologii chrześcijańskiej czy wskazaniom nauki społecznej Kościoła. Kościół nie ma i nie życzy sobie mieć swojej reprezentacji politycznej. Nie powinien także godzić się na włączenie polityki w służbę własnych interesów czy ukierunkowywać ją na apostolstwo i ewangelizację. Nie szuka też w polityce swego obrońcy
— stwierdził.
Hierarcha przyznał, że tego typu praktyki „nieraz spotykamy także w naszej ojczyźnie”.
Gdyby do tego dochodziło (…) Kościół autoograniczałby się w swojej misji. Nie byłby wolny, by wypełniać swoją uniwersalną misję jednania każdego człowieka z Bogiem i wszystkich ludzi między sobą
— zastrzegł.
Zdaniem bp. Jareckiego, być może „dzisiejsze krytyki konkordatu zawartego między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską, czy nawet chęć wypowiedzenia go, podnoszone szczególnie przez środowiska lewicowe i liberalne, spowodowane są bardziej nierespektowaniem wyżej przedłożonej nauki Kościoła odnośnie do relacji Kościół – polityka, niż konkretnymi zapisami konkordatowymi”.
Funkcja politycznego zastępstwa?
Podkreślił, że istnieją wyjątkowe sytuacje - „gdy Kościół, jako jedyny może zabrać głos w obronie praw i godności ludzkiej wówczas, kiedy inne instytucje społeczeństwa obywatelskiego są nieobecne lub skazane na milczenie”.
Wtedy Kościół jest powołany do spełnienia funkcji politycznego zastępstwa
— wyjaśnił.
Jednak, gdy tylko powraca normalność, kończy się konieczność zastępstwa.
Wówczas Kościół ze swymi kapłanami niechaj poświęci się całkowicie zadaniu, które jest mu przypisane: głoszenia Ewangelii
— mówił.
Jednocześnie bp Jarecki zastrzegł, że chrześcijanie „nie powinni godzić się z rugowaniem Kościoła z tej ważnej dla każdego człowieka i społeczeństwa sfery życia, jaką jest polityka”.
Trzeba upowszechniać naukę społeczną Kościoła na temat polityki, niezbędny podział ról między świeckimi a duchownymi i Kościołem instytucjonalnym, trzeba właściwie rozumieć świeckość polityki oraz kryteria jej uprawiania w stylu chrześcijańskim, a także formować ku takiemu zaangażowaniu przygotowanych do aktywności politycznej wiernych świeckich” - wyjaśnił.
Prof. Suchocka: Nie ma podstaw do twierdzenia, że konkordat tworzy z Polski państwo wyznaniowe
Otwierając konferencję, kard. Nycz przypomniał, że w tym roku mija 30 lat od podpisania konkordatu ze Stolicą Apostolską przez rząd Hanny Suchockiej i 25 lat od jego ratyfikacji.
Z drugiej strony jesteśmy między historią a debatą, która się dzisiaj toczy wokół konkordatu i jest mocno uwarunkowana politycznie i medialnie. Ta dyskusja często bywa jednostronna
— ocenił.
Zdaniem metropolity warszawskiego, „kiedy się zobaczy rozwiązania konkordatowe w kilkudziesięciu krajach europejskich (…), to można uspokoić emocje, które są wokół tej sprawy”.
Liczę na to, że w tym szukaniu modelu i odpowiedzi na pytanie: ile autonomii i ile współpracy? – w tej dyskusji zostaniemy ubogaceni
— dodał.
Prof. Suchocka przyznała, że podpisany przez jej rząd 30 lat temu konkordat „obrósł wieloma stereotypami”.
Tak się dzieje w życiu politycznym, że pewne zdarzenia zaczynają odbiegać od istoty tego, czym są i są przedstawiane w publicznej percepcji jako inne zjawisko. Mam wrażenie, że tak się stało z konkordatem
— oceniła.
Przypomniała, że od początku konkordat wywoływał wiele emocji w dyskusjach sejmowych.
Podczas jednej z nich zarzucono Tadeuszowi Mazowieckiemu, że występuje przeciwko regułom demokracji, albowiem opowiadał się za konkordatem
— mówiła.
Zdaniem prof. Suchockiej w debacie publicznej wciąż możemy spotkać się z „krzywdzącym stereotypem”, że „konkordat jest złem i jedynym wyjściem jest wypowiedzenie go”.
Tymczasem – jak wyjaśniła była premier – „konkordat jest aktem prawnym, który reguluje ramy stosunków pomiędzy państwem a Kościołem oraz ramy relacji między państwami: Rzeczpospolitą Polską a Stolicą Apostolską”.
Zdaniem prof. Suchockiej zawieranie umów ze Stolicą Apostolską po 1989 r. było pewnego rodzaju symbolem zerwania z kuratelą Związku Radzieckiego, który do tej pory decydował, jakie umowy i z kim Polska może zawierać.
Zwróćmy uwagę, że żadne z państw, tzw. postsocjalistycznych nie miało przed 1989 r. relacji ze Stolicą Apostolską. Jednocześnie po 1989 r. zawieranie umów ze Stolicą Apostolską stało się jednym ze znaków przemian w Europie Środkowo-Wschodniej
— przypomniała.
Wymieniła, że różne umowy zawarły po 1989 r. m.in. Chorwacja, Litwa, Łotwa i Albania.
Trudno w takiej sytuacji wyobrazić sobie, że Polska nie zawiera umowy ze Stolicą Apostolską, podczas gdy inne państwa zawierają
— oceniła prof. Suchocka.
Zdaniem byłej premier zarzuty, że treść konkordatu została Polsce narzucona jest nieprawdą, bo zapisy konkordatu opracował polski minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski, który podpisał konkordat.
Dodała, że nie ma również podstaw do twierdzenia, że konkordat tworzy państwo wyznaniowe.
W konstytucji RP zawarte jest stwierdzenie, że Kościoły i związki wyznaniowe są równouprawnione. Została w ten sposób wyrażona fundamentalna zasada w społeczeństwie pluralistycznym, która stanowi jedną z istotnych gwarancji wykluczającą tworzenie państwa wyznaniowego, co się często zarzuca
— wyjaśniła.
Prof. Suchocka przyznała również, że często pojawiają się zarzuty jakoby konkordat stanowił przeszkodę w ściganiu przestępstw seksualnych wobec małoletnich popełnionych przez duchownych.
Chcę przypomnieć, że przecież nie w innej rzeczywistości prawnej, ale właśnie w tej, w której mamy konkordat, został znowelizowany polski Kodeks karny – 23 marca 2017 r. – który wprowadził odpowiedzialność karną za niepowiadomienie o tym przestępstwie organów ścigania. Zatem konkordat nie wyłącza stosowania polskiego prawa w stosunku do Kościoła, jak się mu często imputuje
— stwierdziła.
Podkreślam, że dobrze by było, gdybyśmy mogli trochę odciąć emocji, a bardziej spojrzeć przez pryzmat ratio na to, co się o konkordacie mówi
— zaapelowała.
olnk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/636787-abp-gadecki-kosciol-nie-jest-po-stronie-prawicy-ani-lewicy