Dużo PR i szumu, mało konkretów; ucieczka do przodu od napięć w opozycji - tak deklarację o pakcie senackim ocenia senator PiS Marek Pęk. Według niego, pakt jest „pewnego rodzaju oszustwem, bo kandydatów nie łączy programowo czy ideowo ze sobą nic poza hasłem odsunięcia PiS od władzy”.
Politycy czterech ugrupowań opozycyjnych i przedstawiciel Ruchu Samorządowego „Tak! Dla Polski” podpisali we wtorek deklarację zawarcia w najbliższych wyborach tzw. paktu senackiego. Przed nami najważniejsze wybory od 1989 r.; wiemy, jak wiele zależy od tego, abyśmy byli w tych wyborach razem - mówili. W konferencji, podczas której ogłoszono podpisanie deklaracji, udział wzięli: reprezentant strony samorządowej, b. prezydent Gliwic, senator KO Zygmunt Frankiewicz, sekretarz generalny PO Marcin Kierwiński, senator Polski 2050 Jacek Bury, wiceszef Nowej Lewicy Dariusz Wieczorek oraz wicemarszałek Sejmu, poseł PSL Piotr Zgorzelski.
Powtórka z poprzednich wyborów
Komentując tę deklarację Pęk ocenił, że to „żadne zaskoczenie”.
Od samego początku tej kadencji można było spodziewać się powtórki z poprzednich wyborów, gdy zawiązano taki pakt. Jestem jednak dość rozczarowany tą konferencją, bo brakowało w niej konkretów, poza tym, że czołowe opozycyjne ugrupowania deklarują teraz, że nie będą robić sobie wzajemnie konkurencji w Senacie. Nie wiadomo ani w których okręgach, ani kto - na razie nie mamy nazwisk, a w wyborach do Senatu, o charakterze jednomandatowym, większościowym, najważniejsze są te osobowości, które wystartują
— powiedział.
Poza tym to, że dzisiaj ci panowie podjęli takie zobowiązanie wcale nie oznacza, że tak do końca będzie, bo w wyborach do Senatu kandydują nie tylko kandydaci partyjni, ale też osobowości lokalne ze świata kultury czy nauki, tu jeszcze może być wiele niespodzianek, wielu dodatkowych kandydatów. My na pewno nie będziemy bezczynni, cały czas myślimy o kandydatach do Senatu, by nie pozwolić na sytuację, że te wybory staną się takim plebiscytem PiS - anty PiS
— dodał polityk PiS.
Muszę też wyraźnie stwierdzić, że tak skonstruowany pakt jak ten dziś ogłoszony jest pewnego rodzaju oszustwem, bo tak naprawdę tych kandydatów nie łączy programowo czy ideowo ze sobą nic poza hasłem „odsunąć PiS od władzy”. A antyPiS jako oferta dla 38 milionów Polaków na wybory do Senatu, to według mnie stanowczo za mało
— ocenił wicemarszałek Senatu.
Zdaniem Pęka, pakt senacki jest także „ucieczką do przodu”.
Bo widzimy, że po stronie opozycji jest dużo napięć, konkurencji, indywidualnych ambicji. I ta umowa ma pokazać, że przynajmniej ten Senat ma być w ten sposób dogadany. Myślę, że co do zasady tak się stanie, ale nie ma co liczyć na pakt sejmowy, a to jest kluczowa sprawa. Senacka umowa nic tu nie zmieni, bo start wspólnej listy oznaczałby anihilację takich partii jak PSL, czy partia Szymona Hołowni - to wszystko byłoby na rękę tylko temu największemu - Donaldowi Tuskowi i PO
— stwierdził.
Uważam, że opozycja w celach marketingowych przerysowuje wagę tego paktu, bo jak widać od ponad 3 lat da się rządzić bez Senatu, choć nie jest to łatwe i przedłuża proces legislacyjny, ale kluczowe rozstrzygnięcia następują w Sejmie, tam są najważniejsze instrumenty polityczne. Więc - dużo PR, szumu, mało konkretów, a wybory i cała kampania jest przed nami, a my jako PiS jesteśmy gotowi na to starcie
— zadeklarował.
Reakcja PiS
Zaznaczył, że PiS obecnie analizuje „uważnie geografię wyborczą”.
Nie jest tajemnicą, że pewne nasze błędy w kampanii, lekceważenie przeciwnika, doprowadziło do naszej przegranej tam gdzie spodziewaliśmy się zwycięstwa. Są też okręgi, w którym trudno nam wygrać - czyli duże miasta. My skupiamy się na tym, by w tych okręgach, w których mogliśmy wygrać, a nie wygraliśmy wskazać lepszych kandydatów i zrobić tam porządną kampanię
— podkreślił.
Spróbujemy też powalczyć o miasta, ale tutaj trzeba będzie szukać kandydatów, którzy nie kojarzą się jednoznacznie partyjnie, bo oferta silnego działacza PiS w dużych miastach nie zadziała. Skupimy się na miastach innych niż Warszawa - jak Lublin, Przemyśl, Rzeszów, Białystok, tu są różne możliwości do wykorzystania
— mówił Pęk.
Według niego, „dobrym zbiegiem okoliczności jest to, że kilka miesięcy po wyborach parlamentarnych są wybory samorządowe i samorządowcy mogą skorzystać z możliwości startu do Senatu w ramach takiej prekampanii do samorządu”.
To też jest możliwość rozbijania tego paktu senackiego, zachęcenia do startu tak, by wyborcy mieli do wyboru więcej niż 2 kandydatów - PiS i antyPiS. Jest kluczowe by dla dobra demokracji, debaty na osobowości i programy, by nie dopuścić, aby w całej Polsce odbył się taki propagandowy negatywny plebiscyt „PiS - antyPiS”
— dodał.
W podpisanym we wtorek dokumencie napisano m.in., że „ostateczna akceptacja list kandydatek i kandydatów w ramach Paktu Senackiego 2023 i zasad startu w wyborach nastąpi w drodze decyzji zgodnych ze statutami Partii stron niniejszego Porozumienia w terminie uzgodnionym przez Zespół Organizacyjny”.
Pierwszy pakt senacki został zawarty przez główne ugrupowania opozycyjne - Koalicję Obywatelską, PSL i Lewicę przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku. Choć nie wszędzie był bezwzględnie przestrzegany (np. w Łodzi wystartował jako kandydat niezależny dawny polityk PO Krzysztof Kwiatkowski i pokonał kandydatkę Lewicy Małgorzatę Niewiadomską-Cudak, były też okręgi, gdzie rywalizowali np. kandydaci PSL i Lewicy), dzięki niemu opozycja wspólnie wygrała minimalnie wybory do Senatu.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/636379-pakt-senacki-pek-duzo-pr-i-szumu-pewnego-rodzaju-oszustwo