Najbliższe wybory są wyjątkowe dlatego, że establishment unijny i jego najsilniejsze państwa usiłują jak najszybciej doprowadzić do zcentralizowania Europy i zredukowania jego słabszych krajów do roli prowincji imperium. Jesienią odpowiadać będziemy na pytanie: czy Polacy zgadzają się na to, aby byli zarządzani z Brukseli czyli Berlina. Tyle, że polskie władze nie mają odwagi ujawnić tej stawki -
— pisze na łamach tygodnika „Sieci” Bronisław Wildstein, w felietonie zatytułowanym „Polski wybór”.
Publicysta ocenia, że wysłanie do Trybunału Konstytucyjnego nowelizacji ustawy o SN przez prezydenta wydaje się oczywiste, nie tylko z powodu jego wcześniejszych deklaracji, ale przede wszystkim z powodu zapisów, które ostentacyjnie naruszają polską konstytucję:
Nie sądzę, aby odcisnęło się to na wyborach – wpłynąć na nie mogłoby dopiero wypłacenie Polsce całości pieniędzy należnych nam z KPO. To, że do niczego takiego nie dojdzie jest raczej pewne, gdyż nie po to KE wbrew umowom oraz przyzwoitości łamie zapewnienia i zobowiązania wobec Polski, nie po to jej przewodnicząca naruszając wszelkie standardy udziela Donaldowi Tuskowi namaszczenia w walce wyborczej, aby teraz iść na rękę prawicowym władzom naszego kraju.
Zdaniem Wildsteina, potwierdza to pozew KE do TSUE.
Polska konstytucja, a więc prawo czyli państwo polskie podporządkowane ma zostać brukselskim funkcjonariuszom. Odwołując się do sformułowania z Traktatu O UE, które wyjaśnia, że „Unia opiera się na wartościach/…/państwa prawnego” urzędnicy KE domagają się, aby pozostawić im pełną jego interpretację, bo według nich znaczy ono coś zupełnie innego dla Niemiec czy Hiszpanii niż dla Polski.
Jak podkreśla, zgoda na przysłaną nam z Brukseli ustawę o SN, wyłącznie rozreguluje polski wymiar sprawiedliwości i państwo, ale nie zapewni mało znaczących pieniędzy, które podobno mają być języczkiem u wagi wyborów.
Przypuszczam, że pojawią się głosy na prawicy, że, aby wygrać wybory, trzeba podporządkować się i tym wymogom, czyli przyjąć, że KE podyktuje nam skład TK. Inna sprawa, że obecny rząd może się na to zgodzić, ale ze względu na kalendarz procedurę tę przeprowadzi już gabinet kolejny odwołując się do precedensu, którym jest podporządkowanie się obecnych władz KE.
Walka o KPO, którą podjął prawicowy rząd, zmniejsza jego szanse wyborcze, chociaż pozostają one ciągle duże. Polityka PiS przekonuje jednak obywateli jak znaczące mają być (mało ważne) pieniądze z KPO, a więc utwierdza przekonanie, że zależymy od funduszów pochodzących z Brukseli. Polacy rozumieją, że polityczni cinkciarze w rodzaju Tuska mają większe możliwości ich uzyskania. Jeśli fundusze te są tak ważne, to po co głosować na tych, którzy mają mniejsze szanse ich wyproszenia?
Publicysta uważa, że „kontredans wokół KPO przekonuje Polaków, że fundusze z Brukseli są kwestią naszego przeżycia”. Faktycznie więc „sprzyja to siłom III RP, które maszerują pod sztandarem antypisu i domagają się pełnej podległości naszego kraju unijnym centrom”. Zdaniem Wildsteina, „wyborcy są na tyle rozumni, aby pojąć, że rolę namiestników Brukseli (Berlina) lepiej sprawować będzie PO, Hołownia, czy SLD niż PiS”.
Przegranie wyborów przez patriotyczny obóz będzie rzeczą złą, ale nie definitywną. Podstawowym problemem Polaków jest ich kompleks wobec „Europy”. Wynieśliśmy go z PRL-u, ale kultywowany jest przez establishment III RP, który przyjmuje rolę namiestnika elit unijnych. Te wiedzą, że wobec Polski mogą pozwolić sobie na wszystko, gdyż Polacy przekonani zostali, iż poza UE nie ma dla nich życia. Dotąd dopóki nie przekształcimy tej postawy, skazani będziemy na uzależnienie. Jeśli obecna opozycja wygra wybory i zgodzi się na kolejne żądania establishmentu unijnego, można to odwrócić pod warunkiem jednak, że Polacy zrozumieją naturę swoich relacji z UE. Bez tego, żadne realne zmiany nie są możliwe.
Historia się nie kończy. Wojna o niepodległość Polski nie zamknie się po najbliższych wyborach. Toczyliśmy ją w trudniejszych warunkach. Dziś na skutek wojny stan rzeczy w Europie stał się radykalnie niestabilny i pojawiła się możność rewitalizacji „drugiego (wschodniego) płuca Europy”.
Publicysta puentuje: „zrozumienie, że obecny czas jest znaczący każe wyjść z myśleniem poza doraźne, wyborcze opłotki”.
Prej
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/635986-polski-wybor-wazny-glos-wildsteina-w-sprawie-relacji-z-ue