Polska nie zwalnia tempa. Gdy inni wciąż dumają, myślą, a czasem zwodzą, Warszawa znów dotrzymała słowa. Oto w rocznicę rosyjskiej agresji premier Mateusz Morawiecki poleciał do Kijowa, i wręczył prezydentowi Zełeńskiemu cenny prezent: cztery czołgi Leopard. To pierwsze zachodnie czołgi, które trafiły na Ukrainę. Pierwsze postsowieckie, choć zmodernizowane, też pochodziły z naszego kraju. W sumie przekazaliśmy naszemu sąsiadowi 260 tanków.
Znów więc powtarza się schemat tak dobrze znany z ostatnich 12 miesięcy: Polska przełamuje opory, Polska daje przykład, Polska ciągnie za sobą innych. I tak od pierwszych godzin wojny. Wówczas Jarosław Kaczyński podjął decyzję o udzieleniu walczącemu sąsiadowi natychmiastowej pomocy, tak szerokiej, jak to tylko możliwe.
Zdecydowałem o użyciu wszystkich możliwości naszego obozu politycznego, wszystkich, którzy z nami chcieli współpracować, dla pomocy walczącej Ukrainie. Zdecydowaliśmy, że zrobimy wszystko, co można, na poziomie centralnym, pełnego zaangażowania rządu, ministerstw, agend państwa polskiego. (…) Wiedzieliśmy, że musimy pociągnąć przykładem innych. Udzieliliśmy efektywnej pomocy w sprzęcie wojskowym, czołgach, haubicach, amunicji i innym sprzęcie, która wedle wielu ekspertów była kluczowa dla przetrwania Ukrainy w pierwszych miesiącach walki. Tu więcej dali tylko Amerykanie, a przecież każdy rozumie różnicę możliwości, jakie dzielą oba państwa. To zdecydowane polskie szarpnięcie było konieczne, bo na początku postawa Zachodu była chwiejna, wyjąwszy Anglików i Amerykanów -
— mówił lider PiS w rozmowie z tygodnikiem „Sieci”, którą znajdą Państwo w obecnym wydaniu naszego pisma.
„Poland first to fight” - głosiło hasło emigracyjnych władz II Rzeczypospolitej, uwiecznione na znanym plakacie. Dziś mamy inne hasło: „Poland first to help”. Wizyta premiera Morawieckiego w Kijowie potwierdza, że nasz kraj, dopóki rządzi w nim obóz niepodległościowy, nie zejdzie z tej ścieżki.
Pamiętamy dziś o rocznicy napaści na Ukrainę, ale pamiętamy też o pierwszej wizycie przywódców w Kijowie, w marcu ubiegłego roku. Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, a także Petr Fiala oraz Janez Jansa pokazali, że nie boją się rosyjskich rakiet i bomb. Przetarli szlak, ale także dali wyraźny sygnał całemu światu - i oczywiście swoim obozom politycznym - jak działać w obliczu bezprecedensowych wyzwań dla całego porządku światowego.
Nakreślona przez Warszawę już na długo przed wojną (transporty broni i amunicji szły na Ukrainę i przed atakiem, i w czasie gdy Rosja uderzała!) linia postępowania była taka, jak być powinna. Polska zdała dziejowy egzamin. Do celu wciąż daleko, ale dzisiejsza wizyta premiera Morawieckiego w Kijowie, i także fakt, że to on - szef polskiego rządu - zawiózł pierwsze zachodnie czołgi - pokazuje, że my zmęczeni nie jesteśmy. Dajemy z siebie równie wiele, jak w pierwszych dniach i w pierwszych miesiącach. A każdy wie, że sztuką jest nie zacząć, ale wytrwać na drodze do zwycięstwa.
W czasie konferencji prasowej w Kijowie premier Mateusz Morawiecki przypomniał, że plany Rosji zakładały, że po rozprawie z Ukrainą celem stanie się Polska:
24 lutego 2022 r. miał być początkiem marszu Rosji na zachód, a stał się zaczynem jej porażki. 24 lutego rok temu historia zaczęła się na nowo - przyspieszyła i zaczęła się na nowo. Pokazała ogromne zagrożenia, a także wielkie szanse na nowy, pokojowy, stabilny rozwój w przyszłości.
Szef rządu stwierdził też jasno:
Na pewno was nie zostawimy, będziemy wspierać Ukrainę aż do pozytywnego zakończenia tej wojny, aż do zwycięstwa nad Rosją.
Polska wypełnia dziś testament wielkich Polaków: Józefa Piłsudskiego, Jana Pawła II, Lecha Kaczyńskiego. Ale przede wszystkim (niemal) bezbłędnie rozgrywa najważniejszą grę naszej epoki. Grę, której stawką jest nie tylko los naszej Ojczyzny, ale także Europy, a w szerszym sensie - całego ładu światowego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/635797-to-najwazniejsza-gra-naszej-epoki-rozgrywamy-ja-bezblednie