„Donald Trump przemawiał w czasie pokoju i prosperity, w kontekście inicjatywy Trójmorza. Tymczasem Biden przemówił w czasie wojny. Jego przemówienie może bardziej warto przyrównać do słynnego przemówienia Roosevelta o czterech wolnościach ze stycznia 1941 r.” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl amerykanista Artur Wróblewski.
wPolityce.pl: Czemu służy obecna wizyta Joe Bidena w Warszawie?
Artur Wróblewski: Głównie podkreśleniu zobowiązania USA do pomocy Ukrainie i podkreśleniu roli Polski nie tylko w zaistniałej sytuacji, ale generalnie – znaczenia Polski w regionie, Europie i świecie. Prezydent Biden nie wybrał innej stolicy flanki wschodniej, przede wszystkim nie wybrał Berlina czy Paryża, jak to było w przeszłości, gdy rozstrzygały się kluczowe dla świata wydarzenia, ale Warszawę. Dzisiaj Berlin i Paryż jest w Warszawie.
Chodzi tu nie tylko o pewien symbol, ale także komunikat, który wysyłają Stany Zjednoczone, że dziś tym lojalnym i wiarygodnym, proaktywnym i sprawczym dla nich partnerem jest Warszawa i Polska. To my odczytujemy poprawnie sytuację międzynarodową, a nie już trochę anachroniczni politycy Paryża i Belina ze swoimi anachronicznymi wizjami.
Trudno dalej już było ciągnąć tę bajkę o cywilizującej się i europeizującej Rosji, Kremlu z ludźmi, którzy byli zwykłymi bandytami, złodziejami okradającymi swój naród z pieniędzy, mordercami Politkowskiej, Litwinienki i innych, handlarzami narkotyków, utrzymującymi bandy zbrojne w stylu kadyrowcow i wagerowców itd.
Ten mit europejskiej Rosji, i że nie należy jej drażnić - minął, kompletnie upadł. Warszawa i rząd polski miały rację.
To wybrzmiało w czasie wczorajszego przemówienia prezydenta Bidena do Polaków?
Z pewnością. I widać, że „nowoczesny świat”, myślenie o nim w Europie się przesuwa w kierunku polski i nowych krajów.
Jak Pan generalnie ocenia przemówienie Joe Bidena?
Padło w nim to, co najważniejsze: nie oddamy Ukrainy! To jest super wiadomość dla nas.
To przemówienie było bardzo dobre. Wpisuje się w kanon amerykańskiej polityki zagranicznej, która jest na drugim biegunie od neoizolacjonizmu. Tę politykę cechuje poczucie misyjności. I to przemówienie wpisuje się w trochę idealistyczne, amerykańskie postrzeganie świata, w którym USA mają misję do wypełnienia. Stany Zjednoczone są arsenałem demokracji. Chronią demokracji i wartości. To w tym historycznym przemówieniu wybrzmiało. Że nie było fajerwerków? To trochę naiwne oczekiwania…
Jednym z głównych pytań jeszcze przed wystąpieniem Joe Bidena w stołecznych Arkadach Kubiskiego było to, czy przypominać ono będzie przemówienie z lipca 2017 r., którym Polaków oczarował Donald Trump?
Osiemdziesięcioletni Biden już zdobył sobie Polaków swoją dziesięciogodzinną podróżą z Kijowa do Przemyśla. Poza tym zobaczmy, że wszystko się dzieje trochę przez nas i dla nas – żeby pokazać, że nie będzie drugiej Jałty. Nie będzie nowego 1939 roku, kiedy zawiedli Brytyjczycy i Francuzi. Dzisiaj powstrzymujemy ideologię ruskiego miru z jego szamanizmem.
Warto przypomnieć, że Donald Trump przemawiał w czasie pokoju i prosperity, umieszczając swoje przemówienie w kontekście inicjatywy Trójmorza. Joe Biden przemawiał w czasie toczącej się niedaleko od wolnego świata wojny.
Jeszcze przed przemówieniem przewidywał Pan, że to może ono przypominać słynną przemowę Roosevelta o czterech wolnościach ze stycznia 1941 r.
Prezydent USA mówił o wolności, determinacji. Powtarzał zobowiązanie Stanów Zjednoczonych do obrony wolnego świata przed autorytaryzmem. W tym sensie bardziej przypominało ono mowę Roosevelta. Warto je - szerzej - przyrównać do wielkich mów prezydentów amerykańskich.
Przypomnijmy, że współcześni na ogół nie doceniali tych przemówień i dopiero z czasem okazywały się ważne, a nawet zyskiwały rangę doktryn, żeby wspomnieć przemówienie Trumana w Kongresie USA o pomocy dla Turcji i Grecji w 1947 roku przeciwko partyzantom komunistycznym.
Już przed rokiem Joe Biden mówił, że wolny świat nie odda nawet cala terytorium krajów NATO przypominając art. 5 Paktu Północnoatlantyckiego. Wtedy jeszcze wielu w to wątpiło. Wczoraj Biden to powtórzył i dziś już co do tego nie mamy powodu wątpić.
Bardzo ważne były także słowa o odrodzeniu ducha NATO.
Wcześniej mówiono, że to jest już śmierć mózgowa Paktu itp. Dziś mamy w Polsce ponad 10 tys. żołnierzy amerykańskich i międzynarodowe bataliony. A zatem mamy zupełnie nową rzeczywistość i zaaprobowane do sprzedaży najbardziej wrażliwe systemy uzbrojenia amerykańskiego. To znaczy, że Amerykanie nie zostawią nas w potrzebie. Nie inwestowaliby przecież swojego kapitału, technologii i wiarygodności, by po tupnięciu psychopaty w Kremla uciec z Polski i naszego regionu.
Nie ma wątpliwości, że wtorkowe przemówienie prezydenta USA miało znaczenie historyczne. Jego konsekwencji jeszcze nie znamy i do końca nie rozumiemy. Nie wątpię jednak, że tak, jak mieliśmy kiedyś przemówienie berlińskie Kennedy’ego, czy Reagana z 1988 roku, będziemy mówić o przemówieniu czy - wracając do słów sprzed roku - przemówieniach warszawskich Bidena.
„Kijów trzyma się mocno, pozostaje dumny, trzyma głowę wysoko, a przede wszystkim pozostaje wolny” – te słowa Bidena mamy odczytywać jako przesłanie do zachodnich defetystów, że pomaganie Ukrainie ma sens, nie jest zaangażowaniem w przegraną sprawę?
Z pewnością te słowa miały podnieść na duchu Ukrainy i pokazać jedność wolnego świata oraz solidarność z Ukrainą. To też zapewnienie, że dzięki lobbingowi polskiemu Ukraińcy będą mieli dalej swoją wolność i odniosą zwycięstwo rozumiane jako odzyskanie wszystkich swoich terytoriów i zagwarantowanie integralności terytorialnej.
Było także w przemówieniu m.in. zwrócenie się do Prezydent Mołdawii Mai Sandu. „Dumnie stoję po jej stronie i po stronie kochającego wolność narodu mołdawskiego” – to sygnał wysłany Moskwie?
Z pewnością. Miejsce Rumunii i Mołdawii jest w Unii Europejskiej jako część zachodniego świata. Rosjanie już ukradli Naddniestrze. Tam nie było nigdy żadnej kultury rosyjskiej, na którą powołują się ideologowie ruskiego miru. Te tereny nie mają etnicznie czy językowo nic wspólnego z Rosją. Dlatego Biden wysłał sygnał, że USA i Zachód nie będą tolerować – jak to było w Czarnogórze kilka lat temu – żadnych prób rosyjskiego puczu w Mołdawii.
Jaka – Pana zdaniem – będzie długofalowa reakcja Rosji na przemówienie Bidena?
Taka, jak dotąd – Rosja odpowie przekazem swojej propagandy o denazyfikacji Ukrainy, o nazistach, którzy tam są, i o próbie spiskowego przejęcia Ukrainy przez NATO, które „zbliża się”. Może powtórzy narracje o spisku gejów i pedofilów wobec Rosji. Wszystkie te rzeczy są bredniami.
Rosjanie nie rozumieją, co to znaczy wolna wola, wolny wybór, kompromis. Trudno przewidzieć dokładnie, co powie propaganda rosyjska, ponieważ ona stała się irracjonalna i oparta na obcym nam kodzie kulturowym, opartym na absolutnym kłamstwie i bezprawiu.
Rosjanie i Rosja nie rozumieją współczesnego świata, dlatego jedyne wyjście, to być przed nimi, przed nimi się chronić.
Rozmawiał Radosław Molenda
POLECAMY RÓWNIEŻ ROZMOWIĘ Z ARTUREM WRÓBLEWSKIM NA ANTENIE TELEWIZJI WPOLSCE.PL:
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/635365-wywiad-wroblewski-padlo-najwazniejsze-nie-oddamy-ukrainy