„Oczekujemy jasnych dyrektyw od lidera świata zachodniego, w którym kierunku Europa powinna bronić siebie i nas, najbardziej zagrożonych eskalacją imperializmu rosyjskiego” - mówi portalowi wPolityce.pl były szef polskiej dyplomacji, od 2019 r. europoseł PiS, Witold Waszczykowski.
wPolityce.pl: Jak oceniłby Pan wizyty prezydenta Bidena w Kijowie, ale szczególnie tę dzisiejszą, w Warszawie?
Witold Waszczykowski: Przed wczorajszą wizytą mówiłem już i pisałem, że ewentualność przekroczenia polskiej granicy i postawienia stopy przez prezydenta USA na terenie Ukrainy jest wysoce prawdopodobna. Mówiłem co prawda o Lwowie, a przyjazd do Kijowa był większą niespodzianką, jednak z punktu widzenia poparcia politycznego jest to oczywiście ruch bardzo brawurowy, ale dający Ukrainie wielkie wsparcie.
Myślę, że ta wizyta wykracza daleko poza sprawy bilateralne. Stawiając stopy w Kijowie, wyrażając mocne poparcie i zapowiadając dalsze zbrojenie Ukrainy, Biden nakreślił nowe granice Zachodu. Wskazał, że Ukraina od tej pory, jako kraj, który wykazał się determinacją demokratyzacji i utrzymania wolności, zasługuje, żeby był częścią Zachodu.
Dotychczas często żartowano sobie, że Zachód kończy się tam, gdzie dociera architektura gotycka, czyli gdzieś na wschodnie rubieże dawnej Polski. Dziś Biden rozszerzył pojęcie Zachodu.
Pytanie jest tylko takie, czy on, jako przywódca Zachodu, zdoła przekonać wszystkich do determinacji i obrony tak poszerzonego Zachodu.
Przyjazd prezydenta Stanów Zjednoczonych do Polski i jutrzejsze spotkanie z Bukaresztańską Dziewiątką ma także bardzo ważny wymiar polityczno-militarny.
Czego możemy oczekiwać po wizycie prezydenta USA w Polsce?
Spodziewamy się, że Joe Biden kolejny raz odniesie się do rosyjskiej agresji, chwalenia nas za wsparcie dla Ukrainy, odniesienia się do Polski i naszych długich, rosnących więzi sojuszniczych oraz naszej wielkiej akcji humanitarnej.
Przy tym spodziewamy się także dwóch większych, istotniejszych kwestii, które może poruszyć prezydent USA. Widzimy bowiem, że Putin zmierza nie tylko do podbicia Ukrainy, ale równiez zmiany architektury bezpieczeństwa w Europie i świecie. Próbuje budować antyzachodni blok z Iranem, a teraz nawet z Chinami, które przekonał do poparcia. Dlatego oczekujemy, że przywódca wolnego świata zachodniego odpowie na to i przedstawi jakiś zarys planu, jak wolny, zachodni świat będzie reagował na ten blok wschodnioazjatycki.
Po drugie - oczekujemy również, że prezydent Biden odniesie się poważnie do bezpieczeństwa Polski i regionu. Bezpieczeństwo to gwarantuje nam NATO, które jeszcze kilka miesięcy temu przyjmowało stanowisko „3 razy D”: Deterrence - odstraszanie, Defence - obrona, a trzeci element brzmiał jednak Dialogue - czyli dialog z Moskwą.
Wszystkie te trzy koncepcje zawaliły się. Nie odstraszyliśmy Putina, on rzucił się na Ukrainę i ma plany eskalacji wojny. Trzeba więc wzmocnić obronę - Defence i Deterrence, czyli odstraszanie. Nie ma mowy o jakimś dialogu, trzeba myśleć jak powstrzymać rosyjski imperializm i zaproponować nową politykę wobec Rosji.
Na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa wiceprezydent Kamala Harris zapowiedziała ukaranie rosyjskich zbrodniarzy wojennych. Nie ma więc mowy o dialogu z reżimem Putina, należy zaproponować nową politykę, szczególnie, że nie ma jedności w świecie zachodnim - inaczej myślą Niemcy, inaczej Francuzi itd. Oczekujemy, że Biden nada ton nowej geopolityce i nowemu wymiarowi bezpieczeństwa naszej części Europy, w kontekście zwiększenia obronności Polski, która staje się kluczowym na wschodniej flance państwem sąsiadującym z wielka militarną potęgą rosyjską zgromadzoną w obwodzie kaliningradzkim.
Czy mieszczą się w tym wzmocnieniu bezpieczeństwa Polski oczekiwania dotyczące zwiększenia obecności w naszym kraju wojsk amerykańskich?
To rezultaty tej nowej koncepcji obronnej i tego, jak będzie wyglądała: czy będą stałe bazy, ile i jakie będą to wojska oraz gdzie zostaną rozlokowane. Nie ma już miejsca i czasu na jakąś poprawność polityczną, milczenie, obawy, że możemy Rosjan „sprowokować” czy „zdenerwować”. My musimy dziś myśleć bardziej o swoim bezpieczeństwie, dopiero potem zastanawiać się, czy to w jakiś sposób „prowokuje”.
Polska zasługuje na olbrzymie wsparcie, gdyż nie oglądając się na sojuszników, prowadzi olbrzymie programy dozbrojeniowe na wiele dziesiątków miliardów. Ma również rozbudowany program wojskowego wsparcia Ukrainy. Nie bronimy tylko własnych interesów, ale całej wschodniej flanki i reszty NATO. Zasługujemy więc na poważne wsparcie już nie tylko w retoryce politycznej, ale też wsparcie materialne, wojskowe.
Nie ulega wątpliwości, że wizyta prezydenta Bidena to jasny sygnał także dla Rosji. Czy możemy obawiać się prowokacji ze strony reżimu Putina?
Oczywiście, ale tych prowokacji my obawialiśmy się już od dawna, spodziewaliśmy się, że to wszystko nastąpi. Jeszcze jako minister spraw zagranicznych, swoje pierwsze wizyty w listopadzie i grudniu 2015 r. odbyłem w Szwecji i Finlandii, czyli państw, które dziś przystępują do NATO. Już wtedy próbowałem przekonać władze tych krajów do zejścia z drogi neutralnej, ostrzegałem je przed imperializmem. Następnie podjąłem kroki wzmacniania flanki wschodniej przez tworzenie ścisłej współpracy tzw. trilogu największych państw flanki wschodniej: Polska, Rumunia, Turcja.
Przygotowywaliśmy się na to od lat, jednak nie chciano nas słuchać, uważano, że są to „fobie”. Co więcej - jeszcze gdy w 2009 r. Joe Biden - wówczas wiceprezydent Stanów Zjednoczonych - odwiedził Polskę, odbył długą rozmowę ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim. Wiemy, że zastępca ówczesnego przywódcy USA Baracka Obamy lekceważył wtedy niebezpieczeństwo rosyjskie i tłumaczył prezydentowi, że nie ma się co obawiać Rosji, która się degeneruje, że jest to pijany naród, który rozkrada dobra narodowe i nie ma się co obawiać. To były rozmowy na kanwie tworzenia nowej Strategii Bezpieczeństwa NATO, która weszła w życie w 2010 r.
Już wówczas domagaliśmy się powstania stałych baz amerykańskich, prowadziliśmy rozmowy o tarczy antyrakietowej i mogliśmy ją mieć. Niestety, została odrzucona przez Tuska, a prezydent Obama wrócił do innej propozycji - stworzenia bazy ruchomej, rotacyjnej, która nie broni już terytorium Polski w taki sposób, jak mogła bronić baza według koncepcji zaproponowanej przez George’a W. Busha.
Możemy zatem powiedzieć, że wiele szans na powstrzymanie agresora zostało zaprzepaszczonych przez ówczesną administrację amerykańską. Może również to, że Polska od początku miała rację, przez wiele lat ostrzegając przed agresją Putina, powinno wybrzmieć podczas wizyty prezydenta Bidena?
Wszyscy to dzisiaj podkreślają, a my mamy, niestety, taką „Schadenfreude”. Na szczęście, już w 2015 r. wyciągnęliśmy wnioski, że trzeba być mądrym przed szkodą, a nie po szkodzie i od tamtej pory robimy wszystko, aby bezpieczeństwo Polski rosło.
Czyli Pańską wypowiedź można podsumować w taki sposób, że oprócz jasnych, czytelnych sygnałów dla Rosji, że Stany Zjednoczone są z Ukrainą, ale także z Polską, że są obecne w naszej części Europy, oczekujemy pewnej rewizji polityki NATO?
Wiemy, że właśnie jego przyjazd do Kijowa, a dziś - wystąpienie w Warszawie powinno być jasnym przesłaniem na szczyt NATO, który odbędzie się latem w Wilnie, w kwestii decyzji o zapezpieczeniu naszej flanki, które powinny zostać wtedy podjęte. Oczekujemy jasnych dyrektyw od lidera świata zachodniego, w którym kierunku Europa powinna bronić siebie i nas, najbardziej zagrożonych eskalacją imperializmu rosyjskiego.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. Joanna Jaszczuk
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/635351-waszczykowski-prezydent-biden-rozszerzyl-pojecie-zachodu