Nie chodzi o schabowego, ale o coś ważniejszego. Dystansowanie się prezydenta Warszawy od C40 to tylko zagrywka strategiczna

Cała ta dyskusja o raporcie stowarzyszenia C40 Cities i sposobach przeciwdziałania zmianom klimatycznym, jak i o tym, czy prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski rzeczywiście jest gotowy do realizacji ekstremalnego programu ograniczenia jedzenia mięsa oraz używania odzieży i aut, przybrała nieco banalny ton.

Ta banalizacja dyskusji jest w pewnym stopniu winą niektórych krytyków Trzaskowskiego. Kładą zbyt duży nacisk na rzeczy, które na razie się nie wydarzą. Przecież jest jasne, że ani w tym momencie, a także w bliżej przyszłości, Trzaskowski nie zakaże jeść ludziom mięsa.

CZYTAJ TAKŻE Trzaskowski nie tylko podpisał rekomendacje C40 Cities! Patryk Jaki: Był jednym z twórców komunistycznych zakazów

CZYTAJ TAKŻE Rekomendacje C40? Kindziuk: To pytanie także o to, jak byłoby, gdyby opozycja zwyciężyła. To pewne rugowanie zasad

Co jednak ważne, prezydent stolicy poparł dokument, który zawiera program promujący zakaz i ograniczenie wolności człowieka, jako coś koniecznego dla „ratowania świata”. To jest kluczowe pytanie w tym wszystkim.

Krążą opinie, że Trzaskowski podpisał ten dokument bez wyraźnej świadomości co tak naprawdę podpisuje. Nie zgadzam się z tym. Myślę, że dystansowanie się prezydenta Warszawy od C40, to tylko ocena strategiczna i świadomość, że w przededniu wyborów taka postawa może tylko zaszkodzić jemu i jego partii. Pewne jest, że Trzaskowski jest człowiekiem, który ten program akceptuje i jest gotowy go propagować i realizować w przyszłości. Nie ma co do tego wątpliwości.

Jest politykiem mocno związanym z „postępową” sceną polityczną i prawdopodobnie w przyszłości stanie się głównym realizatorem jej programów w Polsce.

W tym sensie cała nie powinno nas martwić, co wydarzy się w najbliższej przyszłości. Tym, co powinno nas martwić, jest to, co nas czeka długoterminowo, jeśli ludzie tacy jak Trzaskowski i jego bliscy dostaną jeszcze większą władzę polityczną niż mają teraz.