Czy Donald Tusk powinien namaścić Rafała Trzaskowskiego na premiera przyszłego rzadu, a później usunąć się w cień? To pytanie w ostatnim czasie padło wielokrotnie. Pojawiły się nawet opinie, że taki manewr mógłby przynieść Platformie Obywatelskiej wzrost poparcia. Co prawda sami wyborcy Koalicji Obywatelskiej uważają, że obecnego lidera Platformy nikt nie może zastąpić, nawet popularny Trzaskowski, to czy jednak nie przełknęliby takiej zmiany w imię wygranej z PiS? Tylko czy polityczne ambicje byłego premiera, a te są ogromne, pozwoliłby mu na podjęcie takiej decyzji? Wydaje się, że nie bez związku z całą tą dyskusją jest ujawnienie przez „DGP” rekomendacji C40 Cities, o których w ostatnich dniach jest szczególnie głośno.
Porażka Tuska
Głównym argumentem za tym, aby Tusk usunął się w cień, a na szefa przyszłego rządu po pokonaniu PiS namaścić Trzaskowskiego, jest osiem lat rządów PO-PSL, które ciążą na byłym premierze. Tusk, co systematycznie pokazują sondaże, nie cieszy się zaufaniem wśród Polaków. Co innego Trzaskowski, który w rankingach zaufania regularnie znajduje się w czołówce.
CZYTAJ WIĘCEJ: SONDAŻ. Prezydent Andrzej Duda liderem rankingu zaufania! Na podium znaleźli się Rafał Trzaskowski i premier Morawiecki
Eksperci zwracają również uwagę na to, że Tusk jest nie do strawienia także dla części wyborców opozycji. Niechętni wobec niego są zarówno ci, którzy popierają lewicę oraz ci, którzy sympatyzują z Polską 2050 Szymona Hołowni. Są również badania, które pokazują, że Polacy nie chcą, aby Tusk ponownie został premierem. Można powiedzieć, że wręcz się tego obawiają.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Ale również liderzy mniejszych partii opozycyjnych są wobec Tuska nieufni. Stąd m.in. fiasko rozmów na temat jednej listy opozycyjnej. Ich główną obawą było to, że prędzej czy później, Platforma będzie chciała, w większym lub mniejszym stopniu, wchłonąć ich partie, tak jak to miało miejsce w przypadku Nowoczesnej. Był to jednak tylko jeden z kilku czynników, który przesądził o tym, że opozycja prawdopodobnie nie wystartuje z jednej listy. I jest to bez wątpienia porażka Donalda Tuska, bo nie udało mu się zjednoczyć opozycji, o czym tak wiele mówił. Winą zaś za to próbowano obarczyć Szymona Hołownię. Ostatnią deską ratunku, której chwytała się Platforma i próbą nacisku na liderów opozycji były sondaże, które jednoznacznie pokazywały, że jedna lista rozgramia Zjednoczoną Prawicę. Ale i to nie okazało się skuteczne. Mniejszym partiom opozycyjnym udało się oprzeć sondażowemu szantażowi.
Trzaskowski za Tuska?
Co więc ma zrobić Platforma, której samodzielne zwycięstwo nad obozem prezesa Jarosława Kaczyńskiego dają jedynie nieliczne sondaże, których i tak nikt nie bierze na poważnie? Tu pojawił się pomysł, aby wysunąć Trzaskowskiego na lidera Platformy i wskazać go jako tego, który będzie przyszłym szefem rządu, jeżeli opozycji uda się wygrać wybory. To miałoby dać Platformie możliwość złapania głębokiego oddechu i dodać kilka punktów procentowych poparcia. Takiego zdania jest chociażby prof. Antoni Dudek, który w rozmowie z Kulturą Liberalną stwierdził, że problem z Tuskiem jest taki, że „słabo nadaje na lidera nowej opozycji, bo ma już swoje lata”.
Gdyby zamiast Tuska główną twarzą opozycji byłby ktoś o dziesięć, piętnaście, dwadzieścia lat od niego młodszy, to zestawienie z Kaczyńskim byłoby piorunujące. (…) Jeśli Donald Tusk wiosną tego roku ogłosiłby, że premierem nie będzie on, tylko Trzaskowski, to KO zarobi na tym kilka procent. To może być też śmierć dla Hołowni. Donald Tusk ma gigantyczny elektorat negatywny – i to nie dlatego, że był permanentnie atakowany przez PiS-owską propagandę. Również dlatego, że wielu ludzi pamięta jego rządy i im się te rządy z wielu względów nie podobały
— podkreślił prof. Dudek.
Z kolei socjolog Jarosław Flis w rozmowie z tym samym medium, pytany o to, czy „Platformie pomogłoby, gdyby postawiła na Trzaskowskiego”, odpowiedział:
Pytanie, kto to jest Platforma Obywatelska. Czy to jest Tusk, czy to zaplecze Tuska, czy posłowie z tylnych rzędów? Tusk oczywiście marzy o tym, żeby być premierem. Gdyby postawił na Trzaskowskiego, sytuacja mogłaby być podobna do tego, kim jest Kaczyński w PiS-ie. Tylko że Kaczyński jest niekwestionowanym autorytetem po swojej stronie. Pytanie, czy Tusk też pozostałby u siebie rozgrywającym, czy tak jak Kwaśniewski na lewicy, odsunięty zostałby na bok. Miły, wpada, pogada, krąży po mediach, ale, „Olek, ty już tu nie rządzisz”, że tak wspomnę historyczny cytat. Mogłoby jednak być tak, że Tusk taką decyzją właśnie zyskałby autorytet. Że mówiliby: Donald, uratowałeś nas, rozegrałeś to świetnie, to nam dało zwycięstwo – co teraz trzeba zrobić? Na razie PO wierzy – albo udaje, że wierzy – że Tusk ich poprowadzi do takiego triumfu jak w 2007 roku, przebije 30 procent, zostanie premierem. Zobaczymy, jak długo ta wiara się utrzyma, to zależy od tego, jakie będą notowania.
„Łatwy do atakowania przeciwnik”
Argumentem, który również często się pojawia i który ma przemawiać za taką „podmianką” jest to, że Tusk po prostu jest łatwiejszym celem niż Trzaskowski. W gruncie rzeczy łatwiejszym niż ktokolwiek inny. Przyznaje to po części prezes Jarosław Kaczyński w rozmowie z Jackiem i Michałem Karnowskimi w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”. Lider Zjednoczonej Prawicy pytany o to, „kto będzie głównym przeciwnikiem Prawa i Sprawiedliwości” w najbliższych wyborach, odpowiada:
Oczywiście Platforma Obywatelska z Donaldem Tuskiem na czele, który ma pewne kłopoty z utrzymaniem się, ale wszystko wskazuje, że do wyborów dotrwa. To będzie najgroźniejszy, ale jednocześnie łatwy do atakowania przeciwnik – wystarczy pokazać jego własne czyny i słowa. Dlatego tak atakuje niezależne od siebie media za to, że to przypominają. Tusk i PO liczą, że Polacy mają krótką pamięć, a ich sądy, media i telewizja TVN pozwolą im zablokować mówienie o niewygodnych dla nich faktach. To się nie uda, przede wszystkim dla tego, że duża część społeczeństwa doskonale pamięta ich rządy jako powszechną biedę i olbrzymie bezrobocie. Wracając do pytania, to pozostałe partie są znacznie słabsze
— mówi prezes Kaczyński.
CZYTAJ WIĘCEJ: WYWIAD „SIECI”. Prezes Jarosław Kaczyński: Plan opozycji legł w gruzach. „To będą wybory o niepodległość Polski”
Jak widać argumentów za tym, aby to Trzaskowski stał się główną twarzą Platformy, czy nawet całej opozycji jest wiele. Ale czy Donalda Tuska stać byłoby na podjęcie takiej decyzji? W grę wchodzą przecież jego ogromne ambicje polityczne. Bo choć były premier przekonuje, że wcale nie musi być ponownie szefem rządu po wygranych wyborach, to też nie ukrywa, że jest gotów podjąć się tego wyzwania. Trudno również nie odnieść wrażenia, że ew. zwycięstwo Tusk i Platforma będą chciały przypisać sobie. Wymiana Tuska na Trzaskowskiego przekreśliłaby zasługi tego pierwszego. Ba! Mogłoby to odesłać go na polityczną emeryturę, na której pozostałoby mu bawienie wnuków i startowanie w kolejnych maratonach. Bo po co Platformie Tusk, skoro tylko przeszkadzał w zwycięstwie?
Tusk, moim zdaniem, nie odpuści i nie ustąpi. Stąd moje przekonanie, że ujawnienie rekomendacji C40 Cities przez „DGP”, jeżeli nie inspirowane bezpośrednio przez środowisko Tuska, to z pewnością przywróciło chwilowo uśmiech na twarzy lidera PO. Nie jest przecież tajemnicą, że relacje między panami nie są najlepsze. Trzaskowski musi teraz gasić pożar i przekonywać, że to tylko głupie rekomendacje i nikt nie będzie zmuszał Polaków do jedzenia robaków zamiast karkówki. A Tusk wymownie milczy, choć obrywa się również jego parti. Ale trzeba również przyznać, że o ile z całą pewnością polityczne grillowanie Trzaskowskiego jest na rękę Tuskowi, tak jest to również na rękę… PiS-owi. Bo choć Trzaskowski nie jest politycznym fighterem wagi ciężkiej jak Tusk, to byłby z całą pewnością trudniejszym przeciwnikiem.
Czego chce Trzaskowski?
Na koniec pozostaje zadać pytanie, czy w ogóle prezydent Warszawy chciałby podjąć się takiej roli? Czy chciałby być twarzą Platformy i opozycji w wyborczej walce, przy której jego starcie z Andrzejem Dudą w kampanii prezydenckiej, to byłby pikuś? Szczerze wątpię. Tusk prawdopodobnie woli jednak wszystkie takie dywagacje tłumić w zalążku. Trzeba również wziąć pod uwagę, że Trzaskowski jest urzędującym prezydentem Warszawy. Musiałby więc do swoich prezydenckich obowiązków dołożyć również udział w morderczej kampanii wyborczej. A co wtedy z Warszawą? I choć Trzaskowski i tak musi się mierzyć z zarzutami radnych PiS, że mało co robi, to trzeba przyznać, że w takim wypadku takie pytania miałyby o wiele większy ciężar. Wydaje się więc, że Tusk pozostanie główną twarzą Platformy do końca, a Trzaskowski będzie szykował się na prezydencką batalię w 2025 r.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/635161-tusk-trzaskowski-i-robaki-zamiast-kielbasy