„Zainteresowanie dołączeniem do naszej partii jest ogromne. Dla niektórych to jest zaskoczenie, dla mnie nie, ponieważ byłem przekonany, że dopiero w momencie, gdy wyjdziemy z Konfederacji, zgłoszą się do nas ludzie, którzy czekali na partię wolnorynkową, która nie będzie miała tego grubego ekscentryzmu, występującego w Konfederacji. Robimy spotkania w całej Polsce, osobiście mam jutro spotkanie w Gdyni z ludźmi z naszej partii, w tym momencie jest ich trzykrotnie więcej niż było. W ciągu dosłownie tygodnia zdobyliśmy tylu członków, że jesteśmy w stanie wystawić własne listy w całej Polsce” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Artur Dziambor, poseł, prezes partii Wolnościowcy.
wPolityce.pl: Robert Winnicki w rozmowie ze mną mówił, że posłowie Wolnościowców jeszcze przed wyrzuceniem pana z Konfederacji mieli dopytywać przedstawicieli innych partii opozycyjnych o możliwość startu z ich list w kolejnych wyborach. Czy to prawda?
Artur Dziambor: Robert rzeczywiście w tym momencie może powiedzieć absolutnie wszystko, szczególnie że próbuje jakoś odwrócić od tego, że realizuje się plan przygotowania koalicjanta dla PiS-u na nową kadencję. Jarosław Kaczyński powiedział, że wyobraża sobie koalicję z Konfederacją, ale pod warunkiem, iż nie będzie tam Brauna i Korwin-Mikkego. Tych, którzy mówili, że nigdy w życiu nie pójdą z PiS-em, już w Konfederacji nie ma, Korwin-Mikke został tam zmarginalizowany, a Braun schowany do szafy. Gulasz już jest gotowy, teraz jest jeszcze tylko kwestia odbicia piłeczki w dyskusji, w której postanowiliśmy powiedzieć m.in. o niektórych rzeczach, które działy się podczas prawyborów w Nowej Nadziei. Cała nasza trójka była wiernymi członkami Konfederacji aż do momentu, gdy Konfederacja zaczęła do nas „strzelać”. Nie byłoby tego problemu, gdyby nie wewnętrzne, personalne, jakieś ambicjonalne gierki panów Winnickiego i Mentzena. Tyle mogę powiedzieć o tych wszystkich bajkach. Zresztą po owocach się poznamy, zobaczymy, gdzie wyląduje w końcu Konfederacja, a gdzie Wolnościowcy. To zweryfikuje wszystkie dyskusje. Dzisiaj, jeżeli chodzi o Wolnościowców, to widać, że poszliśmy na niezależność i będziemy rozwijać swój ruch. Nikt z nas nie przetransferował się do jakiejś innej partii, a to, czy Konfederacja będzie koalicjantem PiS-u, dowiemy się już w październiku.
Podsumowując – to co mówi Robert Winnicki to nieprawda, że pan, a także posłowie Kulesza i Sośnierz dopytywali się innych partii o możliwość startu z ich list?
Były takie plotki, które nie wiem, kto rozpuszczał, ale podejrzewam, że robili to ci, którzy byli zainteresowani tym, by takie plotki powstały. Była mowa o jakimś PSL-u, ja to wielokrotnie dementowałem, nie było nigdy takich rozmów. Oni też doskonale o tym wiedzą. Kazali nam nawet podpisywać jakieś dziwne dokumenty w tej kwestii. Uwaga opinii publicznej powinna się natomiast skupić na tym, że w Konfederacji rozgrywa się w tej chwili zmiana, którą można nazwać zmianą pokoleniową, po której to Konfederacja będzie przygotowana jako mocny kandydat do koalicji z PiS-em.
Mówi pan, że Robert Winnicki w tym momencie może powiedzieć wszystko, ale on sam to samo mówi w pana kierunku, odnosząc się do tych stwierdzeń ws. gotowości Konfederacji do koalicji z PiS-em.
Oczywistością jest, jak wyglądają wewnętrzne rozgrywki w Konfederacji i kto krąży wokół tego projektu, jak wyglądało układanie list, dlaczego trzeba było pozbyć się kilku lubianych posłów. Wszyscy wiedzą, jak to wyglądało. Natomiast to, jak to jest PR-owo rozgrywane przez obecnych liderów Konfederacji, to nas to teraz nie obchodzi. Obecnie zajmujemy się rozwijaniem partii Wolnościowcy. Trochę to smutne, że teraz koledzy pozwalają sobie na różne uwagi, ja chciałbym już zakończyć dyskusję na ten temat, nikomu ona nie służy w momencie, gdy już jesteśmy dwoma różnymi ugrupowaniami. Niestety te personalne rozgrywki to było coś, co zabiło Konfederację, ale to nie my je wywołaliśmy. Tylko się broniliśmy i niestety na koniec nie udało się nam wybronić.
Ostatnie pytanie dotyczące tematu konfliktu w Konfederacji: Robert Winnicki zaznaczył, że umowa ws. zagwarantowanych miejsc startu na listach dla posłów Konfederacji dotyczyła trzech członów Konfederacji – Ruchu Narodowego, partii KORWiN i Konfederacji Korony Polskiej. Natomiast w momencie, gdy pan, a także posłowie Kulesza i Sośnierz stworzyli partię Wolnościowcy, to w Konfederacji były już cztery ugrupowania. Pojawiła się dyskusja, co dalej, podobno Mentzen był gotowy na kompromis ws. miejsc na listach, a pan nie i z tego wyniknął cały konflikt.
Mentzen był gotowy na kompromis polegający na tym, że mamy zniknąć. To nie był żaden kompromis. Zresztą ten kompromis miał dotyczyć tylko nas, a wie pan, co jest wart jednostronny kompromis. To nie było tak, że gdzieś ma się przesunąć Ruch Narodowy, gdzieś partia KORWiN, tylko po prostu przesunąć mają się Wolnościowcy. Wcześniej nie było też problemu, że były trzy partie, a potem cztery. Dopiero Sławomir Mentzen zdecydował się na podjęcie tej kwestii w momencie, gdy został prezesem partii KORWiN. To nie jest też prawda, że trzy partie stworzyły Konfederację, bo na początku w Radzie Liderów zasiadał też przedstawiciel Skutecznych Piotra Liroya-Marca, który dopiero później przeszedł do partii KORWiN.
W piątek na pana Twitterze widziałem wpis, w którym zachęcał pan m.in. do zapisywania się do partii Wolnościowcy. Ilu mniej więcej członków liczy obecnie partia Wolnościowcy i czy zwiększyło się zainteresowanie akcesem do tej partii po pana rozstaniu z Konfederacją?
Zainteresowanie dołączeniem do naszej partii jest ogromne. Dla niektórych to jest zaskoczenie, dla mnie nie, ponieważ byłem przekonany, że dopiero w momencie, gdy wyjdziemy z Konfederacji, zgłoszą się do nas ludzie, którzy czekali na partię wolnorynkową, która nie będzie miała tego grubego ekscentryzmu, występującego w Konfederacji. Robimy spotkania w całej Polsce, osobiście mam jutro spotkanie w Gdyni z ludźmi z naszej partii, w tym momencie jest ich trzykrotnie więcej niż było. W ciągu dosłownie tygodnia zdobyliśmy tylu członków, że jesteśmy w stanie wystawić własne listy w całej Polsce. Zobaczymy, jak będzie się to rozwijało, ponieważ walka wyborcza jest trudna. Jesteśmy partią, która gromadzi ludzi, którzy wcześniej nie mieli doświadczeń politycznych – to też jest bardzo ważne. Nie skanibalizowaliśmy żadnego innego środowiska, tylko przyciągnęliśmy ludzi, którzy wcześniej się nie angażowali, co jest naprawdę przecudowną rzeczą. Mamy jak najbardziej ambicję do tego, żeby wystawić własne listy.
Skoro Wolnościowcy liczą wystarczająco członków, by wystawić listy wyborcze w całej Polsce, to ile ich mniej więcej obecnie jest. Około tysiąca osób?
Żeby wystawić listy w całej Polsce potrzeba 920 kandydatów. Oczywiste jednak jest, że by zarejestrować listy w całym kraju, potrzeba by podpisy zbierało 3-4 razy tyle osób. Myślę, że idziemy w tę stronę, by wystartować w wyborach samodzielnie, a wcześniej nie wyglądało na to, ponieważ będąc wewnątrz Konfederacji funkcjonowaliśmy niemalże jak taka partia techniczna, która miała dosłownie kilkuset członków. To się teraz zmienia skokowo, ponieważ każdego dnia dołącza do nas kilkadziesiąt osób.
Mają Państwo już jakiś wewnętrzny sondaż prezentujący, jakie jest obecnie poparcie dla Wolnościowców?
Nie, podejrzewam, że pierwsze sondaże, które nas uwzględnią, pojawią się za tydzień lub dwa, ponieważ na scenie politycznej zaistnieliśmy tak naprawdę dopiero tydzień temu. Mam nadzieję, że te sondaże pokażą, iż taki ruch wolnorynkowy jest potrzebny na scenie politycznej.
Czy jest pan już przekonany, że Wolnościowcy powinni wystartować sami w nadchodzących wyborach, czy bierze pan jeszcze pod uwagę start z jakąś inną formacją?
Na dziś jestem nastawiony na samodzielny start. Mam nadzieję, że to się uda. Pracujemy, żeby się do tego przygotować. Od kilku tygodni pracuję po 15 godzin dziennie po to, by rozwijać to środowisko, a do tego wykonuję też pracę poselską. Nie jest łatwo, bo trzeba coś poświęcić i najczęściej w tym trudnym czasie przegrywa rodzina, ale tak to jest w polityce.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/634952-nasz-wywiad-dziambor-winnicki-opowiada-bajki