Lata kłamstw antypisowskich fanatyków zmuszają polityków i komentatorów opozycji do coraz to wymyślniejszych fikołków retorycznych. Czy lata tresowania przez TVN, Onet i Gazetę Wyborczą wystarczą, by miliony Polaków nie doceniły, że przywódca wolnego świata przyjeżdża do kraju na zaproszenie prezydenta Andrzeja Dudy? Ileż jeszcze najbardziej antyrosyjskiemu rządowi w ostatnim 80-leciu będą przypisywali agenturę na rzecz Kremla? Gdy cały Zachód jednogłośnie przyznaje, że Polska (władza i społeczeństwo) w największym stopniu zaangażowały się w pomoc broniącej się Ukrainie, gdy Niemcy muszą ratować swoją złamaną kolaboracją z Putinem reputację, a Waszyngton zaczyna postrzegać Europę Środkowowschodnią jako naturalnego sojusznika, którego trzeba wzmocnić przeciwko imperium rosyjskim z jednej strony a kunktatorom starej Europy z drugiej, nasaz opozycja - ćwierćinteligencja polska - nie odpuszcza powtarzania, że PiS się skończył, odizolował Polskę od świata, pcha nas na wschód i Bóg wie co jeszcze.
Jednak wizyta Joe Bidena - przecież z początku mającego chłodne relacje z Warszawą - i przemówienie ramię w ramię z głową państwa polskiego to cios wizji świata tworzonej w starych gabinetach III RP. Polska zdała egzamin, rząd słusznie krytykował Niemcy, uratował region wzmacnianiem armii i stawiając na pozycję dystrybutora bezpieczeństwa w tej części Europy, zatrzymał prowokację na granicy polsko-białoruskiej, zdywersyfikował energetykę odcinając się od Gazpromu i oto w ogrodach Zamku Królewskiego wybrzmi to wielkim wydarzeniem politycznym.
Fanatycy antypisu nie poddają się jednak. Hunwejbini ruszyli.
Niemieckie media w Polsce piszą o „ogromnych utrudnieniach” podczas wizyty. Jakich? Ano korki w Warszawie. Ten sam tytuł rozpisuje się na cały artykuł o jakichś drugorzędnych sprawach, o tym że prezydent USA się uśmiechnął na pytanie o Polskę, że „dziennikarz się nie spodziewał”, topi się więc rangę tej podróży przez Atlantyk w morzu nieistotnych detali i bagatelizowaniu sprawy. Gdyby Scholz przyjeżdżał - mielibyśmy już cyfrowe pomniki kanclerza na miarę Bismarcka, dziś zaś czytelnik Onetu dowie się o wtorkowym wydarzeniu przede wszystkim o didaskaliach wydarzenia.
Zakompleksiona ćwierćinteligencja rwie koszule na piersiach z innego powodu. „Bo mogłoby być lepiej” - zdają się wynurzać między wersami ich tezy. Piszą też różni autorzy, że no może ten Biden przyjeżdża, ale za Tuska przyjechałby lepiej. „Rzeczpospolita” zapewnia, że prezydent USA pojawi się w Polsce tylko dlatego, że po prostu graniczymi z Ukrainą. Nie uważał widać redaktor Bielecki w szkole podstawowej na geografii, by zobaczyć że nasz wschodni sąsiad ma jeszcze wspólną granicę z Rumunią, także członkiem NATO. Jednak Bukareszt jest proniemiecki, a Warszawa nie - tylko nie wolno o tym głośno w mainstreamie mówić. Bielecki płacze jeszcze dlatego, że lista gości zagranicznych na wtorkowe popołudnie jest za krótka, że mogliby tam się znaleźć jeszcze inni liderzy. „Weszlibyśmy do pierwszej dyplomatycznej ligi Zachodu na stałe, a nie tylko na czas wojny w Ukrainie”. Weszlibyśmy - unosi się tu przekonanie - gdyby nie PiS. W ogóle gdyby nie partia Kaczyńskiego to słońce by inaczej świeciło.
Jest i jeszcze jeden argument. Obóz niepodległościowy nie zasłużył na wizytę Joe Bidena, bo Bidena krytykował. Przoduje tu „Wyborcza” przypominaj z poczuciem moralnej wyższości, że wytykało się gospodarzowi Białego Domu wpadki, błędy i lewicowe podejście do niektórych spraw społecznych. Tropiciele „pisoskiego” faszyzmu wyróżnili także mój program w telewizji wPolsce.pl, z serii „Mam do was pytanie panowie”, w którym rozmawialiśmy o pierwszych krokach nowego prezydenta, który wówczas odwracał się od Europy. Ćwierćinteligencja polska woła jednak: „krytykują, to są źli”. Wypominają więc prawicy protrumpowskie stanowisko i sceptycyzm wobec Demokratów, jakby nie wiedzieli że polska prawica jest proatlantycka, więc stawia na proatlantyckie tendencje w Waszyngtonie.
Ale lata antypisowskiej mantry i sprowadzanie demokracji jedynie do niezatrzymanego marszu do liberalizmu musiało przynieść takie owoce - zubożenie intelektualne, brak argumentów, wreszcie frustracja i zaklinanie rzeczywistości.
Przy trzeciej kadencji PiS to już będzie trzeba martwić się o ich zdrowie - nadmiar żółci zawsze szkodzi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/634921-biden-w-polsce-opozycja-w-autentycznym-poplochu