Do ostatecznego poziomu społecznego znieczulenia i obłudy doszedł już chyba Janusz Palikot. Zblazowany biznesmen, filozof, niegdyś polityk Platformy Obywatelskiej i lider założonego przez siebie „Ruchu Palikota” w słowach, które wzbudzają w ludziach przyzwoitych szok i zażenowanie, opisał rzeczywistość amerykańskich nizin społecznych. We wpisie zamieszczonym na Instagramie nie poddał on jednak analizie przyczyn i skutków problemów egzystencjalnych w USA, ale zdążył w mocnych słowach zdehumanizować ludzi, którym podwinęła się noga w wymagającym, amerykańskim systemie społeczno-ekonomicznym.
Zacząć należy od wyjaśnienia, że Janusz Palikot dzieli się w sieci internetowej swoimi wrażeniami z luksusowej wycieczki po Stanach Zjednoczonych, podczas której odwiedza słynące z wielkiego zainteresowania turystów miejsca jak Nowy Jork, San Francisco, Las Vegas czy Los Angeles.
Wulgarny wpis
Uwadze etatowego krytyka polskiej prawicy nie umknął fakt ogromnych różnic społecznych i wynikających z tego patologii, jakie w Stanach Zjednoczonych przybierają nieraz skrajne odmiany. Myli się jednak ten, kto sądzi, że były poseł Platformy ze współczuciem i przejęciem opisał widok bezdomnych na amerykańskich ulicach. Jego publikacja na Instagramie okraszona jest wulgarnie naturalistycznym językiem, z którego znany jest Palikot, a którym pozbawił opisywanych przez niego ludzi ich przyrodzonej godności. W tym miejscu należy na chwilę oddać głos samemu Palikotowi i jego „socjologicznej egzegezie”.
Pojawiają się nieprawdopodobne słowa o „ludzkich śmieciach”, „onanizowaniu się w śmietniku”, „obłąkanym, zwierzęcym podnieceniu” i „całkowitym zezwierzęceniu”. Znalazło się też miejsce na porównania z więźniami niemieckich obozów koncentracyjnych, którzy według autora, „mieli w sobie więcej z człowieka (…) niż bezdomni z Kalifornii”. Wszystko to jest oczywiście doprawione wysublimowanymi porównaniami do powieści Dostojewskiego, które najwyraźniej miały dodać Palikotowi animuszu i samozadowolenia z siebie.
Wszyscy niby się przyzwyczailiśmy do knajackiego stylu, jaki Palikot uprawiał przez lata w przestrzeni publicznej, jednakże jego najnowsze „uwagi” przekroczyły, jak się wydaje, dotychczasowy poziom jego wypowiedzi.
Promocja używek - sposób na życie
A ta wariatka z SF i inni, bo wielu się spotykało, to było coś innego. Nie tyle obłąkany człowiek ale już nie człowiek. Jakaś resztka. Całkowicie zezwierzęcona. Wariaci w Polsce to w większości chorzy wskutek chorób, a Ci z San Francisco zniszczyli się twardymi narkotykami w sposób wprost niewyobrażalny
— napisał Palikot.
Szczególnie jaskrawo bije od niego obłuda - oto człowiek, który zbił swój majątek na produkowaniu i upowszechnianiu alkoholi wysokoprocentowych, które w Polsce stanowią o wiele powszechniejszy powód społecznego upadku niż twarde narkotyki, publicznie bawi się w recenzenta ludzkiego życia. W dodatku obecne kampanie alkoholowe Palikota, szczególnie intensywne w internecie, agresywnie atakują podświadomość młodzieży, łącząc alkohol z popularnym „buhem” marihuany. Zreasumujmy - jeden z głównych potentatów spirytusowych w Polsce, który nieustannie prowadził (i wciąż to robi) nachalną reklamę alkoholu, mówi o wolnym wyborze i przykrych skutkach uzależnienia. Ofiary takiej propagandy normalizowania używek dla młodzieży nazywa później „zwierzętami”.
Odklejenie od rzeczywistości
Dodatkowej obrzydliwości wpisu Palikota przydaje fakt, że biznesmen z ostentacją chwali się swoimi ekskluzywnymi wojażami po Ameryce, nie wyłączając lotów helikopterem nad Nowym Jorkiem, przedstawień na Broadwayu czy zachwytów nad Grand Canyon. W międzyczasie poddaje w niewysublimowany sposób poddaje analizie problem narkomanii, bezdomności, jak gdyby widok tej „onanizującej się w śmietniku” narkomanki psuł mu wrażenia z odbytej ekskursji.
Palikot pomija w swoich „rozważaniach” realne problemy społeczne, z którymi mierzy się społeczeństwo amerykańskie, zwłaszcza ludzie młodzi, którzy w życie nierzadko startują z bardzo wysokim kredytem, wziętym pod rozpoczęcie studiów. Spirala kredytowa, wysokie ceny nieruchomości, łatwo dostępne dla młodych używki, nierównomierny dostęp do opieki zdrowotnej - tego wszystkiego były poseł Platformy nie opisał. Zauważył jedynie, że USA to nie Europa, i że w Stanach sprząta się chodniki codziennie - bardziej aby przepędzać bezdomnych, niż żeby było czyściej.
„Analiza” Palikota ma szokować, jak cała jego publiczna działalność. Wulgarne opisy seksu, masturbacji, narkotycznego uzależnienia i brudu, w jakim nurzają się „resztki człowieka, bo już nawet nie człowiek”, mogą być obliczone na ponowne zyskanie rozgłosu. Tym razem jest to być może element reklamy dla jego nowej, biznesowej przygody z piwem kraftowym.
Fala oburzenia
Wpis Janusza Palikota nie przeszedł bez echa w polskiej debacie publicznej. Odniosło się do niego wiele osób ze wszystkich stron politycznego sporu, m.in. Jan Śpiewak, Zbigniew Hołdys, Dawid Wildstein czy Franciszek Sterczewski.
Palikot porównuje bezdomnych do śmieci i obraża ofiary Majdanka. Jednocześnie sam nie widzi swoje hipokryzji rozpijając polskie społeczeństwo od lat i popełniając przestępstwa w internecie nielegalnie reklamując wódkę, co prowadzi do uzależnień i degradacji społecznej
— napisał Jan Śpiewak.
Janusz Palikot jest humanistą z wykształcenia, ale nie w realnym życiu
— skomentował Zbigniew Hołdys.
Nie ma kogoś takiego jak „ludzki śmieć”! Każdy ma godność - i tym głośniej trzeba o tym mówić w kontekście osób wykluczonych i w kryzysie bezdomności. Obrzydliwy język z bloga @Palikot_Janusz domaga się szczególnego potępienia. Wstyd!
— zamieścił wpis poseł Sterczewski.
pn/instagram/twitter
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/634659-szokujacy-wpis-palikota-tak-mowi-o-bezdomnych-w-usa