Ma gębę pełną frazesów o demokracji i praworządności, a nie przeszkadza mu branie forsy od tych, którzy pomagają Putinowi prowadzić okrutną wojnę.
Borys Budka, były przewodniczący Platformy Obywatelskiej (tak, tak, ktoś taki był szefem partii, choć trudno w to uwierzyć), twierdzi, że ci, którzy krytykują Radosława Sikorskiego za branie forsy od Zjednoczonych Emiratów Arabskich po prostu robią to z zazdrości. Muszą, bo – jak twierdzi z kolei Sławomir Neumann (twórca doktryny Neumanna o tym, że „naszym” sądy nigdy krzywdy nie zrobią) - Sikorski ma „olbrzymie zasługi w polityce zagranicznej Polski. Ma olbrzymią wiedzę i świetne kontakty”. Sikorski to gość, a ćwoki mają kompleksy. Może jednak niekoniecznie, czyli odwrotnie.
Od kogo Sikorski bierze forsę? Otóż od państwa, którego największe miasto, Dubaj, jest nazywane „małą Moskwą”. A całe Zjednoczone Emiraty Arabskie stały się rajem dla objętych sankcjami Rosjan i dla rosyjskich firm, w tym banków. Nieprzypadkowo Komisja Europejska chciał umieścić to państwo na czarnej liście najbliższych przyjaciół i pomocników Moskwy: w obchodzeniu sankcji, praniu pieniędzy czy kupowaniu dla Putina tego, czego na Zachodzie nie wolno mu kupować.
Skoro Sikorski ma „olbrzymią wiedzę”, jak mógłby nie słyszeć, że do Dubaju i ZEA napłynęły całe watahy ruskich kanciarzy, finansowych bandytów i oligarchów, bo mieli już „przechlapane” w Genewie, Zurychu czy Londynie. Napłynęły też upaprane krwią ruskie pieniądze przeznaczone na wojenne zakupy. I władze Emiratów przyjęły i tę krwawą forsę, i tych z unurzanymi we krwi łapami, którzy ją wydają. Przecież biznes to biznes, więc nic dziwnego, że nikomu nie przyszło do głowy potępić agresję Rosji czy przyłączyć się do sankcji. Wręcz przeciwnie, w ZEA przygarniają każdą ruską łajzę, a przydupasy Putina spędzają tu wakacje, jak Dmitrij Kisielow, grożący Wielkiej Brytanii atakiem nuklearnym. A prezydent ZEA, szejk Muhammad ibn Zajid, podążył w październiku 2022 r. do Sankt Petersburga, żeby sobie uciąć przyjacielską pogawędkę z Putinem. I nic sobie nie robi z ostrzeżeń Amerykanów, że to wszystko nie będzie bezkarne.
Człowiek „olbrzymiej wiedzy” nie może się nie orientować, że ruskie pijawki opanowały rynek nieruchomości w Emiratach i to oni kupują jak na haju, przez co transakcje osiągnęły wartość prawie 60 mld dolarów. Władze ZEA są zadowolone, bo forsa płynie, choć brudna, i napędza wzrost. Holenderski dziennik „De Telegraaf” opisał Dubaj jako ruski Dubajgrad. To tam ciągną bogate Rosjanki, żeby wydawać miliony na przyjemności i zakupy w sklepach najdroższych marek. A ich mężowie czy partnerzy w tym czasie kupują dla Putina to, co Zachód objął embargiem.
Sikorskiemu nie przeszkadza, że w Dubaju umościły się największe rosyjskie firmy (Gazprom, Rosnieft, Łukoil, Sbierbank) i dzięki temu obchodzą sankcje. Kilkudziesięciu bogaczy, przyjaciół i zaufanych Putina osiedliło się w Dubaju i stamtąd realizują różne transakcje dla zbrodniarza wojennego i na potrzeby zbrojeń. Sikorski musiał słyszeć, że w Parlamencie Europejskim domagano się wpisania Emiratów na listę państw pomagających Rosji obchodzić sankcje i prać forsę, także z przestępstw wojennych, np. kradzieży ukraińskiego zboża.
Sikorski ma gębę pełną frazesów o demokracji i praworządności, a nie przeszkadza mu branie forsy od tych, którzy pomagają i ułatwiają Rosji oraz Putinowi prowadzenie okrutnej, barbarzyńskiej wojny z Ukrainą, zdobywanie na nią pieniędzy i kupowanie broni. Przecież ta forsa powinna go brzydzić. Tym bardziej że nie wiadomo, w jakim stopniu ta forsa pochodzi bezpośrednio bądź pośrednio od Ruskich. Fajnie jest pouczać i moralizować w Polsce, a gdy się zobaczy grubszą kasę, to jakoś moralność i smak idą się gonić. Zostaje tylko wstyd. Tylko są niestety ludzie, którzy wstydu nie mają. Choćby z tego powodu, że musieliby się wstydzić 24 godziny na dobę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/634634-gdy-bierze-forse-z-zea-to-prawie-tak-jakby-bral-od-ruskich