Donald Tusk jest przewodniczącym PO już od ponad półtora roku i jeśli przypomnimy sobie ekstazę ówczesnych komentatorów to tym bardziej groteskowo wygląda dziś panorama na opozycji. Platforma miała dostać nowe życie, a wzmocniono betonowy przekaz pogardy dla konserwatystów, miała mieć inny PR, a ostatnio sięga nawet po ostentacyjne kłamstwa. Ten niby to polityk wielkiego formatu miał być chirurgiem co przeprowadzi skomplikowaną operację, a okazał się małpą z brzytwą wymachującą ostrzem nad głową chorej Platformy Obywatelskiej.
„Wspólna lista” się rozpadła
Ale wizja powrotu Tuska była przecież kompletna - stworzenie jednej wielkiej listy partii opozycyjnych, co w połączeniu sił, podziale ról, jednym antypisowskim przekazie i ordynacją d’Hondta miało dać zwycięstwo nad obozem Jarosława Kaczyńskiego. Ile mamy list na tę chwilę? Lewica Czarzastego koniecznie chce iść osobno, Hołownia z Kosiniak-Kamyszem chcą iść bez Tuska, a ręce pokonfitury chcą tez wyciągnąć samorządowcy i plankton Gowina czy Kołodziejczaka. Słowem: nic się nie zmieniło, opozycyjny zamęt zamiast się zmniejszać - narasta. Tusk uratował Platformę przed zatonięciem, bo z partii wyciekali poszczególni parlamentarzyści, ale antypisowscy dziennikarze obiecywali napoleońskie zwycięstwa, prawdziwe blietzkriegi, wjazd byłego szefa Rady Europejskiej na białym koniu przez łuk triumfalny. Tusk okazał się totalnie nieskuteczny - przez kilkanaście jego miesięcy jego nieustannych szarż i ataków PiS nie stracił swojego poparcia, a w wielu sondażach wręcz wzmocnił się względem lata 2021 roku.
Wódz na papierze
Tusk okazał się papierowym Clausevizem. Sam (nomen omen) niemiecki (pruski) generał jest dziś studiowany jako dobry teoretyk, który nie wygrał ani jednej bitwy. W nadchodzącej bitwie wyborczej Tusk ma za sobą poparcie najwyższych urzędników Unii Europejskiej, najsilniejsze stolice kontynentu, zagraniczne media w Polsce, największe dzienniki i portale internetowe - a największymi jego sukcesami jest powstrzymanie rozpadu PO i odejście posłanki Gil-Piątek z ruchu Szymona Hołowni. Okazuje się, że redaktor Marcin Wikło miał rację, gdy ze stoickim spokojem na początku tego roku ogłaszał, że opozycja przegra najbliższe wybory.. Kampania opozycji idzie tak fatalnie, że zaczęła zniechęcać własnych wyborców do uczestnictwa w wyborach. Słusznie redakcja oko.press przestraszyła się okładki „Newsweeka” zapowiadającej, że wybory będą sfałszowane i głosem redaktora Michała Danielewskiego zapewnia, że: „Twój głos nie zostanie skradziony. Zachowaj spokój, nie bój się fałszerstw, idź na wybory”.
Liberałowie zaczęli potykać się o własne nogi, politycy różnych opcji bronić rękami i nogami przed Tuskiem, Platforma zaczęła swój elektorat zalewać betonem. A to wszystko wtedy, gdy PiS jeszcze nie rozpoczął swojej kampanii medialnej. Może antypisowcy chcą zdobywać nowych wyborców przez litość? Niektórzy może zechcą wesprzeć zawodowych niedorajdów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/634518-papierowy-von-clausewitz-dostaje-baty-na-wszystkich-frontach