Presja jaką establishment III Rp wywiera na budowę wspólnej listy całej opozycji przypomina wojnę podjazdową. Teraz, już, natychmiast – wszyscy do jednego worka, który pan Tusk założy na ramiona i ruszy spacerkiem po władzę – tak to sobie wyobrażano.
Ale coś poszło nie tak.
Bo oto czytam w jednej z liberalnych gazet tekst zatytułowany „Pożegnanie z jedną listą”, a w komentarzu gorzką refleksję:
„jak oni będą wspólnie rządzić, skoro nie są w stanie dogadać się nawet w sprawie startu w wyborach?”.
Temat jednak nie jest za zamknięty. Skoro nie udało się pana Hołowni wsadzić do wspólnego worka opozycji, to może uda się rozpruć jego sakiewkę? Jedna z posłanek już ogłosiła, że go porzuca, zapewne przejdzie do Platformy. Słyszę o naciskach wywieranych na byłego gwiazdora telewizyjnego przez formalnych i nieformalnych sponsorów. Warto zastanowić się, dlaczego ten spór jest tak ostro rozgrywany? O co naprawdę chodzi?
Część odpowiedzi znajdziemy w systemie wyborczym, dającemu ugrupowaniu zajmującemu pierwsze miejsce daje dużą premię i – zwyczajowo - prawo rozpoczęcia formowania rządu.
Ale nawet analitycy związani z opozycją podkreślają, że wszystkie przeciwne PiS ugrupowania startujące razem część wyborców odpychają. Dla ludzi prawdziwej, socjalnej lewicy sojusz z turboliberałami byłby nie do zaakceptowania, rolnikom zaś nie po drodze ze skrajnymi progresistami. I tak dalej. Taki efekt przyniosła choćby wspólna Koalicja Europejska opozycji w wyborach do PE w 2019 roku. A więc nie tylko o to chodzi.
Bez wątpienia liczy się też lepszy punkt startu do formowania rządu w przypadku zwycięstwa wyborczego. Gdy razem się wygrało, jest oczywiste, że podejmie się próbę wspólnych rządów. Ale i tu sceptycy mówią: podpiszmy przedwyborczy pakt programowy i to da taki sam efekt.
Racja. Szukajmy więc dalej.
Cytuję wypowiedź Leszka Millera:
Dziś znów poza hasłem odsunąć PiS od władzy usłyszałem, że trzeba mieć programową ofertę. Tymczasem nie ma rzeczy istotniejszej niż pozbycie się PiS. To jest cały program! Na szczegóły przyjdzie czas po wyborach – stwierdził były premier.
Ładne mi szczegóły - program wyborczy! I to dodatkowy element układanki. Wzmożenie rewolucyjne jaki miałaby wytworzyć wspólna lista odsunęło by od opozycji konieczność odpowiedzi na pytania, co zamierza zrobić dla Polaków. Czy zrealizuje to, co zapowiedział bliski PO ekonomista Bogusław Grabowski, czyli totalną prywatyzację wszystkiego i cięcia w programach społecznych do kości? Czy też, jak czasem przebąkują, nic, co dane, nie zostanie zabrane? Delikatnie mówiąc, jest między tymi stanowiskami spora przepaść.
Dlatego pójścia ludowym frontem najbardziej chcą najbardziej bezideowe cwaniaki.
Moje źródła w opozycji twierdzą, że wszystkie te trzy elementy mają znaczenie, ale najważniejsze są sprawy ukrywane przed wyborcami: dzielenie miejsc na listach przed wyborami, dzielenie pieniędzy z subwencji po wyborach, rozdawanie stanowisk w ewentualnym rządzie. Wszyscy wiedzą, że jeżeli dziś Tusk dostanie władzę nad innymi, to z niej skorzysta z całą brutalnością z której jest znany. Stąd ponawiane koncepcje, by oddał posadę kandydat na premiera Rafałowi Trzaskowskiemu. Muszą te głosy Tuska bardzo boleć.
Tak smakuje upokorzenie.
Nie powinien więc się dziwić mniejszym formacjom, że nie chcą z nim iść. Dla nich to nie proste pytanie o formułę startu ale o to, czy przetrwają.
W przypadku ugrupowania Hołowni ten element nabiera szczególnego znaczenia. Osoba związana z tą partią tłumaczyła mi, że gdy ich wyborcy zagłosują na listę Hołowni, do sejmu wejdą jego ludzie. Na wspólnej liście opozycji mało znani kandydaci zostaną schrupani, przegonieni przez starych wyjadaczy, medialne nazwiska i sprawną maszynę polityczną innych partii.
W całej dyskusji warto dostrzec jeszcze jeden element. Otóż opozycja pada ofiarą własnej propagandy.
„Potrzeba umiejętności zawierania kompromisów w sytuacji zagrożenia”, „trzeba obudzić nastroje podobne do tych z 1989 roku”
— – czytam na łamach pracy opozycji.
Kłopot w tym, że to tylko propaganda, że nikt – ani liderzy partii opozycyjnych ani większość ich wyborców - żadnego zagrożenia nie dostrzega, nie widzi też żadnego rzekomego reżimu, który należałoby obalać. Jest demokratyczny rząd, jednym podobający się bardzo, innym w ogóle, ale po prostu rząd.
Kilkakrotnie już opozycja dzieliła skórę na niedźwiedziu, rozdawała stanowiska, skupiała się na „odsunięciu PiS od władzy”, nie znajdując czasu na zbudowanie wiarygodnej propozycji dla Polaków. Jak widać, na niespełna 9 miesięcy przed wyborami nadal idzie tą ścieżką. Na jednej czy kilku listach, to wtórna sprawa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/633886-chrupanie-holowni-upokarzanie-tuska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.