Radosław Sikorski to człowiek, którego moce intelektualne, jakiekolwiek atuty charakteru, moralności są w mojej opinii w stanie kompletnego rozkładu. Należy spodziewać się kolejnych rewelacji jego dotyczących, ale nie zmienią one nic w obrazie tego kim dziś jest były minister obrony, spraw zagranicznych, marszałek Sejmu, a obecnie polski poseł w Parlamencie Europejskim. To nie znaczy jednak, że jest on do niczego nieprzydatny. Wręcz przeciwnie.
Sikorski służyć może jako np. miara upadku pewnego środowiska opozycyjnego, które aspiruje do tego by rządzić Polską. W zamierzchłych czasach mogło się zdawać, że reprezentuje ono idee wolnorynkowe, konserwatyzm społeczny, kulturowy. Dziś z tego nie zostało nic. Od dawna wiadomo, że Platforma nie ma żadnego programu, żadnego spójnego systemu wartości, przekonań. To nawet nie są resztki po dawnej Unii Wolności, czy Kongresie Liberalno-Demokratycznym - takie jak w lodówce, z których na koniec tygodnia można jeszcze jakiś kotlet, pastę czy zapiekankę o smaku z pogranicza obrzydlistwa zrobić. To papka, masa, breja kształt naczynia, czy kałuży jak na podłodze rozlać, przybierająca. Taka bez norm, cech dystynktywnych, jakichkolwiek zasad. Oto polski poseł w PE, były szef MSZ i MON bierze pieniądze od obcego rządu, a wiceszef PO, przewodniczący jej klubu parlamentarnego Borys Budka, właściwie gratuluje mu i mówi, że inni zazdroszczą Sikorskiemu żołdu od ministerstwa spraw zagranicznych innego państwa
Czasem mam takie wrażenie, że niektórzy bardzo zazdroszczą pozycji międzynarodowej Radosławowi Sikorskiemu
Czego zazdroszczą? Tego, że obcy rząd mu płaci 100 tysięcy dolarów rocznie? Taka jest miara ambicji polityków PO? E, panie Budka, to może wy wszyscy zgłoście się na służbę do innych rządów? To dopiero będzie międzynarodowo-prestiżowo. Lewica i pisowcy skisną z zazdrości. Panie Budka, może panu chociaż Albania z dychę rzuci. Staraj się pan.
Tomasz Siemoniak, były szef MON mówi, że Sikorski jest atutem PO. Tym ludziom wszystko się już w główkach i mętnych duszach poplątało. To już nie jest kwestia poglądów politycznych, programów, to kwestia braku jakichkolwiek zasad, kompasu moralnego, jakiegoś fundamentalnego kośćca, lojalności, podstawowego rozumienia tego kogo się reprezentuje, na rzecz jakiego państwa działa. Atutem partii aspirującej do przejęcia władzy jest jej człowiek i poseł biorący pieniądze od obcego rządu. Gratulacje. Moim zdaniem, choć to cynicznie zabrzmi, to on jest atutem PiS. Jak nic pokazuje różnicę w standardach rozumienia czym jest państwo, wspólnota narodu, służba publiczna, pojmowanie obowiązków polskich.
Nawet lewica, ale nie ta jak Kwaśniewski z czasów junty Jaruzelskiego, tylko jakaś tam nowsza, której program polityczny, światopogląd jest mi całkowicie obcy, ma jakąś klasę, rozumie, że polski poseł nie może być na żołdzie innego państwa. A PO nie, więc niech sobie do wyborów z Sikorskim i Grodzkim na sztandarach idzie. Lepiej niech pokazuje jak jałowa intelektualnie i moralnie jest, niż miałaby to maskować i dopiero po wyborach ujawnić. Niech sobie duma, że na ministra spraw zagranicznych nadaje się człek biorący pieniądze od obcych rządów, który w nędzę zamienia wszystko czego się dotknie. Oprócz osobistego majątku.
Jego rządy w MSZ to historia porażek, kompromitacji, katastrof. Polityka zagraniczna jaką prowadził Sikorski była popłuczynami po niemieckiej. Nawet ów pełen zachwytu zwrot ku Rosji zdawał się nie wynikać z samodzielnej analizy szans i korzyści, tylko robieniem tak by mutti Merkel była zadowolona. Jego ministrowanie zapamiętane zostało z popisów buty w Kijowie, gdy po chamsku zwracał się do Ukraińców, straszył, że albo się z Ruskimi dogadają, albo zginą i brukowych rozmów w restauracji u Sowy. O tak, pozy Sikorski potrafi przybierać, rzymskiego senatora miny stroić. On pewnie nawet węzeł oksfordzki umie na krawacie zawiązać, ale to wszystko. Zapisów jego sukcesów nie ma. Z perspektywy widać same porażki.
Ale widocznie Sikorski jest PO do czegoś potrzebny. Taki jakim on jest. Podobnie potrzebny jest do czegoś Arabom ze Zjednoczonych Emiratów, którzy mu płacą. Umówmy się, nie za intelekt go na stówę i all inclusive w swych hotelach wyceniają. Przy okazji jego wypowiedzi o rozważanym jakoby przez polski rząd rozbiorze Ukrainy można przeanalizować jego moce umysłowe.
Myślę, że miał (rząd polski - przyp. red.) moment zawahania w pierwszych 10 dniach wojny, wtedy gdy wszyscy nie wiedzieliśmy, jak ona pójdzie, że może Ukraina upadnie. I gdyby nie bohaterstwo Zełenskiego i pomoc Zachodu, różnie mogło być.
Pomijając, że to nikczemne słowa, to na poziomie intelektualnym to też zwykłe brednie są. A niby jak owe wahania miały wyglądać? Ruscy na Ukrainę napadają, a ktoś w rządzie mówi, że okazja jest? Mija dzień, dwa, bombardowane są ukraińskie miasta, miliony ludzi na polską granicę uciekają, kacapy dopuszczają się pierwszych zbrodni, a polski rząd dyskutuje czy może rozbiorów nie dokonać? Nóż Ukrainie w plecy wbić jak Sowieci Polsce w 1939? Mija piąty, siódmy, dziewiąty dzień tysiące ludzi giną, miasta płoną, a w Warszawie w Alejach Ujazdowskich trwać miałaby jakaś narada czy dywizji polskich na Lwów nie posłać, samolotów na jakieś miasta? Czy otoczyć wojsko ukraińskie i do niewoli wziąć, internować, albo ogień do niego otworzyć?
Co za brednie ten człowiek Sikorski wygadywał. Kto niby miał się wahać i przypuszczać, że polskie wojsko mogłoby tak nikczemny rozkaz wykonać. Że my Polacy, którzy przyjęliśmy już miliony uchodźców mielibyśmy taki zdradziecki najazd zaakceptować. Panie Sikorski, pan się już nawet nie lecz.
Za jakie więc rady eksperckie, analizy ktoś chciałby płacić człowiekowi, który sytuacji we własnym kraju ocenić dobrze nie potrafi? Ja rozumiem, że Sikorski tak sobie tam od rana bajał, takie upławy myślowe ulewał, tyle, że to w niczym oceny tego co mówił zmienić nie może, bo to nie jakieś knajpiane opowiastki były o tym, co on by z jakąś urzędniczką zrobił, tylko słowa polskiego posła, byłego ministra na temat spraw życia i śmierci, walczącego o niepodległość państwa i własnej ojczyzny.
Przy całym niechęci jakie ta postać budzi, to Sikorski do czegoś może się jeszcze przydać. Być może spojrzenie na niego ułatwi przywrócić trzeźwość ocen, właściwe miary pozwalające odróżniać to co już nawet nie tyle dobre, ale dozwolone od tego co niegodne. Może ktoś się na opozycji połapie i powie sobie nie idźmy tą drogą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/633859-na-co-komu-taki-radoslaw-sikorski