Słabość i uległość okazywana wobec Rosji i Rosjan jest najgorszą możliwą strategią. Rosja słabych kopie. Opłaca się wyłącznie hardość.
Rosjanie (a przez kilkadziesiąt lat Sowieci) nie tolerują i nie cierpią słabych. Oni słabymi gardzą. Słabych i skamlących o łaskę, o litość czy tylko o dobre traktowanie nie podnoszą z kolan, tylko strzelają im w głowę, a w najlepszym wypadku kopią bądź walą w pysk. O tym od zawsze wiedzieli ci, którzy mieli jakiekolwiek pojęcie o rosyjskiej (sowieckiej) mentalności oraz o zasadach działania rosyjskiego (sowieckiego) imperium. Wiedzieli też ci, których fascynuje twórczość Fiodora Dostojewskiego, szczególnie jego „Wspomnienia z domu umarłych”. Nie wiedzieli tego Donald Tusk, Bronisław Komorowski, Radosław Sikorski i spółka. Albo wiedzieli, tylko udawali, że nie wiedzą.
Słabość okazywana Rosji i Rosjanom jest najgorszą możliwą strategią. Opłaca się natomiast hardość, odwaga i twardość, o czym przekonali się np. Finowie, którzy pod wodzą marszałka Carla Gustafa Mannerheima postawili się potędze militarnej Rosji Sowieckiej podczas tzw. wojny zimowej, a potem wojny kontynuacyjnej. Mimo ogromnej przewagi Armii Czerwonej pod względem liczebności i uzbrojenia Finowie zadali jej bardzo dotkliwe straty: zginęło dwunastokrotnie więcej sowieckich żołnierzy niż fińskich. Głównie dzięki temu Finlandia po II wojnie światowej nie stała się sowiecką republiką, choć wiele straciła, także terytorialnie. A marszałka Mannerheima (przez pewien czas generała-lejtnanta Armii Imperium Rosyjskiego), który w latach 1944-1946 był prezydentem Finlandii, Stalin nie kazał zamordować, jak miał w zwyczaju robić z tymi, którzy mu ulegali.
Słabości Rosji i Rosjanom nie okazali i nie okazują Ukraińcy. Gdyby okazali ją w lutym 2022 r., Ukrainy już by nie było. Ukrainy by już nie było, nawet gdyby Ukraińcy i ich prezydent, Wołodymyr Zełenski, zachowali się tak „realistycznie”, jak namawiają ich do tego przywódcy Niemiec i Francji. Przypominam Mennerheima i Finlandię oraz Zełenskiego i Ukrainę, bo na tym tle szczególnie jaskrawo widać beznadziejność polityki uległości wobec Rosji prowadzonej przez ekipę Donalda Tuska (a także przez Radosława Sikorskiego i Bronisława Komorowskiego).
Umizgi i akty poddaństwa ekipy Tuska psu na budę się zdały, a tylko Putina rozzuchwaliły i umocniły w poczuciu, żeby ówczesnymi władzami RP gardzić i nimi pomiatać. I przy okazji gardzić Polakami, o czym najdotkliwiej świadczy rosyjskie postępowanie po katastrofie smoleńskiej oraz groźby pod adresem Polski po agresji Rosji na Ukrainę. Reset z Rosją skutkował jednym wielkim pasmem upokorzeń po polskiej stronie oraz fontannami buty, chamstwa i bezgranicznej pogardy do wszystkiego, co polskie po stronie rosyjskiej. I drastyczność tego rosyjskiego stanowiska wynikała i wynika wprost z wieloletniej miękkości oraz uległości premiera Tuska, prezydenta Komorowskiego i ministra Sikorskiego. Bo Putin, tak jak carowie, Lenin, Stalin, Chruszczow czy Breżniew, nie ma litości dla słabych i pokornych.
To, co o „zmieceniu Polski z powierzchni Ziemi” wygadywał Władimir Żyrinowski, a wygadują obecnie Dmitrij Miedwiediew i Ramzan Kadyrow nie wynika z ich wariactwa, ale jest oficjalnym stanowiskiem Rosji. Władcy Rosji zawsze tak postępują ze słabymi i tchórzliwymi. Pokorna postawa nic Polsce nie dała, lecz była kolejnym potwierdzeniem miękkości, podległości i bezsensownego kunktatorstwa ekipy Tuska. Ta polityka doprowadziła do tego, że w momencie pierwszego ataku na Ukrainę (w 2014 r.) Polska była wobec Rosji właściwie pozostawiona samej sobie. Zupełnie inaczej jest obecnie, gdy rząd Zjednoczonej Prawicy na chamstwo i agresję Moskwy gotów jest zareagować daniem po pysku, a nie całowaniem rączek, jak było przed 2016 rokiem.
Obecna współpracownica Szymona Hołowni, a w latach 2014-2016 ambasador Polski w Rosji, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, przed udaniem się na placówkę twierdziła, że „Polska występowała w UE na rzecz jak najszybszego wprowadzenia bezwizowego reżimu z Federacją Rosyjską. (…) Jesteśmy zainteresowani, aby jak najwięcej obywateli Rosji przyjeżdżało do Polski. I jak najczęściej”. Dziś to wygląda na prowokację. Rządom Tuska zawdzięczamy wyłącznie to, że już nie tylko ważni politycy, ale także wielu zwyczajnych Rosjan uważa, podobnie jak Wiaczesław Mołotow, że Polska to „bękart traktatu wersalskiego”. Rządy Tuska dawały się rosyjskim rządzącym oraz coraz większej liczbie Rosjan „bić po pysku”. A teraz udają, że to oni byli gotowi bić. Tylko tego nie da się wcisnąć nawet największym durniom. Na szczęście
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/633404-w-stosunkach-z-rosja-ekipa-tuska-dawala-sie-bic-po-pysku