Choć widział zbrodnie i sam był ofiarą sowieckich represji jego wiara w komunizm nie została widocznie zachwiana, skoro po II wojnie światowej pracował w lubelskim Urzędzie Bezpieczeństwa. W numerze 168 Dwumiesięcznika Arcana opublikowano właśnie wspomnienia Jana Kiliszczuka, polskiego komunisty. Maszynopis w krakowskim archiwum odnalazł Kasper Bednarek.
Tak szerszy kontekst epoki, w której dla komunistycznych partii pracował Jan Kiliszczuk, opisuje profesor Henryk Głębocki:
Na ponad 681 tys. zamordowanych w tym czasie, kułacy i przedstawiciele mniejszości narodowych stanowili aż 625 tys. Drugą po kułakach główną kategorią ofiar były mniejszości narodowe, a wśród nich szczególnie Polacy. W latach 1937–1938, w ramach „operacji polskiej” NKWD, według jej własnych statystyk, represjonowano 142 tys. osób. Spośród nich na karę śmierci skazano ponad 111 tys., na obóz lub wizienie od 3 do 10 lat ponad 28 tys. osób. Oznaczało to, że ponad 79,4 proc. skazanych w czasie tej operacji zostało zamordowanych.
Głębocki podkreśla że Polacy byli najbardziej narażonymi na śmierć mieszkańcami ZSRS:
W trakcie Wielkiego Terroru w latach 1936–1938 w Związku Sowieckim represje objęły ok. 1 proc. całej populacji, tymczasem dotknęły one 15 proc. Polaków. Byli oni więc średnio 15 razy częściej ofiarami zbrodni systemu stalinowskiego.
Wspomnienia Kiliszczuka dotyczą głównie lat 30-tych, które ten polski komunista spędził w Sowieckiej Ukraińskiej Republice Socjalistycznej, głównie w Kijowie i Charkowie, a później na Sybirze. Jego opisy czystek partyjnych zarządzonych przez Stalina i absurdów śledztw przypominają nieco wspomnienia Wiktora Krawczenki, wówczas także partyjnego funkcjonariusza na sowieckiej Ukrainie, który później zbiegł do USA. Kiliszczuk jednak nigdzie nie ucieknie, będzie pokornie znosił komunistyczne wyroki i dawał się przesuwać na stanowiska, które wskażą mu przełożeni. A tymczasem przebieg czystek skłonił go do pewnych wniosków:
Przebywając w specjalnym więzieniu GPU w Charkowie przez cały okres badań zmuszano mnie do kajania się przed partią i władzą radziecką, że śmiem wątpić w prawidłowość aresztowania komunistów polskich dopuszczać myśl, że może być prowokacja. Jednak pokaźne partie opisów śledztw i więzień przypominają groteskę podobną do antysowieckich bajek Zoszczenki, w której niekompetencja miesza się z ostentacyjnościa mundurowych oraz lekceważeniem przez nich pozorów obiektywizmu:”
„Ja – mówi Petrenko – przecież nie chciałem nikogo zabić”. Wówczas śledczy każe Petrence wracać do sali (celi) i pomyśleć, kogo [chciał] zabić. Wrócił więc do celi i powiedział swoim współtowarzyszom, jaką miał rozmowę ze śledczym. Jego współtowarzysze potwierdzili całkiem poważnie, że „musi kogoś zabić”. „Wybieram Chwyłę, który był kierownikiem wydziału kultury i propagandy KC partii i zatwierdzał mój program sztuk granych w teatrze - na tym tle były zawsze między nami sprzeczki. Myślę, że będzie dobrą figurą do zabicia”. „Na drugi dzień wzywa mnie śledczy - mówi Petrenko - i pyta: No, już wiesz teraz kogo chciałeś zabić?”. „Chciałem zabic Chwyłę” - odpowiada Petrenko. Śledczy na to: „At, toś wybrał figurę! Jak by tak na przykład Postyszewa [I sekretarz KC Komunistycznej Partii Ukrainy]. A teraz wracaj do celi i pomyśl kogo chciałeś zabić”. „Za parę dni znów zostałem wezwany” - mówi Petrenko.
Więzień tym razem przyznał, że chodziło o Pastuszewa, ale śledczy nie odpuszczał. Kazał opowiedzieć o szczegółach, więc Petrenko wymyślił jakieś bajki o granacie i samochodzie - to wystarczyło - Ukrainiec został skazany na pięć lat więzienia na Sołowkach.
Wszystko zmyślone, poustawiane, nieznające pojęcia „prawdy” i obiektywizmu, opierające się o zideologizowane założenia partyjnego aparatu. Ale Kiliszczuk - jak wielu komunistów tamtego czasu - wierzył w system, wszelkie powody do krytyki przpisując wypaczeniom. Ale przy tym ludzie których polski komunista spotkał na swojej drodze, a także on sam, są po prostu ofiarami zdrady rosyjskiej, która swoje najlepsze i wierne sługi potraktować pogardą, torturami i więzieniem, kiedy jej znudzi używanie kolejnego narzędzia.
Ach, gdybyż nad Wisłą prorosyjscy zwolennicy „ruchu antywojennego” rozumieli te mechanizmy, pewnie inaczej by formułowali swoje polityczne plany.
Cały numer Dwumiesięcznika ARCANA dostępny jest TUTAJ
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/633360-odnaleziono-ciekawe-wspomnienia-ubeka-z-lublina