Rada Naczelna Polskiej Partii Socjalistycznej w uchwale zdecydowała o wycofaniu zgody na używanie nazwy, znaków, symboli i skrótu Polskiej Partii Socjalistycznej dotychczasowemu Kołu Parlamentarnemu PPS. Dlaczego podjęto taką decyzję? Portal wPolityce.pl poznał kulisy tej sprawy.
Konieczny: Ważne decyzje koła nie były ustalane z władzami partii
O powody, dla których podjęto wspomnianą uchwałę Rady Naczelnej PPS, zapytaliśmy senatora Wojciecha Koniecznego, jedynego parlamentarzysty byłego już koła PPS, który pozostał przy partii PPS. Nie ukrywa, że istotną kwestią był tutaj krytyczny stosunek pozostałych członków koła PPS wobec sojuszu z Nową Lewicą.
Pozostali członkowie koła rzeczywiście bardzo sceptycznie zapatrywali się na współpracę z innymi partiami lewicowymi, bardziej ciągnęło ich w stronę innych ugrupowań. Wypowiedzi np. posła Rozenka, który już zapowiedział, że nie wyklucza startu z listy KO, były nieco przedwczesne – tak można to łagodnie określić. Bez decyzji Rady Naczelnej PPS takie wypowiedzi nie powinny mieć miejsca. Niewątpliwie to była jedna z przyczyn, ale czynników tej decyzji było wiele, związanych z brakiem współpracy między kołem parlamentarnym a partią i takim wielkim poczuciem autonomii koła wobec partii. Bardzo ważne decyzje koła nie tylko nie były uzgadniane z władzami partii, ale nawet partie nie była o nich informowana. Taka sytuacja stwarzała podłoże do tego, że trzeba było się zastanowić, czy to jest właściwie. Rada Naczelna PPS doszła do wniosku, że nie. Moje próby zmiany tej sytuacji wewnątrz koła się nie powiodły i stąd podjęliśmy taką, a nie inną decyzję
— mówi Wojciech Konieczny.
Senator Konieczny zwraca uwagę na to, że osoby z byłego koła PPS (oprócz niego) są zaangażowane w budowę Stowarzyszenia Lewicy Demokratycznej.
Tamte osoby są bardzo zaangażowane w budowę Stowarzyszenia Lewicy Demokratycznej, organizacji, która w naszym odczuciu nie jest przyszłością PPS-u. Stawianie na pierwszym planie tej organizacji przez osoby, które zobowiązane są do działania na rzecz PPS-u, również były źle odbierane. Niestety były też takie wypowiedzi, że uchwały partii nie obowiązują wszystkich członków koła itd. To pieczętowało tę współpracę w ten sposób, że musieliśmy ją zakończyć
— podkreśla.
Na pytanie, czy nie obawia się, że wobec wspomnianego rozłamu powstanie wrażenie, że lewica wcale nie jest zjednoczona, odpowiada:
Jest wręcz odwrotnie. PPS wczoraj przegłosowała przystąpienie do porozumienia czterech partii lewicowych: Unii Pracy, Nowej Lewicy, Lewicy Razem i PPS-u. Jesteśmy właśnie za konsolidacją lewicy. Wokół tego toczyła się również oś konfliktu w PPS
— zaznacza. Wojciech Konieczny dodaje, że sami członkowie byłego koła PPS zagłosowali w końcu za uchwałą, odbierającą im prawo do posługiwania się nazwą i symbolami PPS-u.
KWiatkowski: „Jestem zaskoczony tą uchwałą”
Zupełnie inaczej na całą sprawę patrzy drugi rozmówca portalu wPolityce.pl, Robert Kwiatkowski. Nie jest i nie był on członkiem partii PPS, ale należał do koła parlamentarnego tej formacji.
Jestem zaskoczony tą uchwałą. Zastrzegam się, że nie byłem i nie będę członkiem PPS-u, ale to pierwszy znany mi przypadek, gdy partia polityczna rezygnuje ze swojej reprezentacji parlamentarnej. Partia jest z wielkimi, wspaniałymi tradycjami, ale dzisiaj, mówiąc szczerze, wielkiej roli nie odgrywa. Na własne życzenie zrezygnowali z pomocy takich ludzi, jak choćby ja
— zaznacza Kwiatkowski.
Nie rozpatrywałbym tej decyzji w kategorii kary bądź nagrody, tylko jakiejś umowy z kierownictwem Nowej Lewicy. Wydaje mi się, że tropy wiodą w tamtą stronę, zresztą nieoficjalnie tak to było przedstawiane
— dodaje.
Robert Kwiatkowski zaznacza, że osoby należące do byłego już koła PPS (poza Wojciechem Koniecznym), uważają, że konieczna jest jak najszersza współpraca wyborcza opozycji, najlepiej w formie jednej listy.
Uważamy, że musimy przede wszystkim stawiać na możliwie szeroką formułę współpracy opozycji, tzw. jedną listę. Jeśli się nie da, by była to jedna lista, to przynajmniej żeby powstała lista maksymalnie szeroka. Natomiast w Lewicy wbrew formalnym zaklęciom kierunek jest raczej na konfrontację. Wystarczy zresztą posłuchać, co mówią Partia Razem i Adrian Zandberg, żeby się zorientować, że linia konfliktu będzie trochę inaczej przebiegała, między Lewicą a PO. Myślę, że Lewica w ten sposób popełnia kardynalny błąd
— stwierdza.
Konieczny zapytany o polityczną przyszłość, podkreśla, że wciąż istnieje koło, do którego należy - obecnie pod nazwą Koło Lewicy Demokratycznej. Poza nim należą do niego: posłanka Joanna Senyszyn, poseł Andrzej Rozenek i wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka.
Jest Koło Lewicy Demokratycznej i tutaj nic się nie zmieniło poza tym, że ubył jeden senator. Wszyscy jesteśmy członkami Stowarzyszenia Lewicy Demokratycznej. Wydaje mi się, że to zgrabna i pojemna formuła
— mówi.
Na pytanie, z kim jednak politycy wspomnianego koła mają zamiar pójść do wyborów, odpowiada:
Mówiąc uczciwie, my jesteśmy za małym kołem żeby nadawać ton i narzucać bieg wydarzeń. Poczekajmy, aż ci wielcy końcu się określa, bo dalej nie wiadomo, na ilu i na jakich listach opozycja będzie szła do wyborów.
Adam Stankiewicz
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/633190-tylko-u-nas-kulisy-rozlamu-w-pps-znamy-przyczyny